O przypadkach okrutnego traktowania zwierząt, piszemy niestety dość często. Kilka miesięcy temu opisywaliśmy przypadek Tili, którą znaleziono na chodniku z połamanymi łapami. Ledwo udało się ją uratować. Potem jednak Tilę spotykały już miłe rzeczy. Dostała się pod opiekę troskliwej wolontariuszki z bydgoskiego schroniska, a później zgłosili się po nią jej poprzedni właściciele. W sądzie znalazła za to finał inna sprawa. Właściciel wyrzucił w lesie z samochodu psa tylko dlatego, że zwierzę zaczęło...gubić sierść.
Niestety, jest kolejny przypadek okrutnego traktowania zwierzęcia. Niunia, 8-letni mieszaniec owczarka niemieckiego, została potraktowana przez człowieka jak rzecz.
- Jakiś czas temu dostaliśmy informację, że na terenie jednej z firm przy ulicy Łąkowej błąka się suczka z raną głowy - opowiada Izabella Szolginia, dyrektor bydgoskiego schroniska. - Pojechaliśmy na miejsce, ale nie udało nam się jej złapać na jedzenie. Musieliśmy jechać jeszcze raz, użyć specjalnej klatki, by suczkę złapać.
Okazało się, że rana na łepku Niuni jest zbyt stara, by można ją zszyć. Pozostały więc specjalne okłady i antybiotyki, bo jedna z ran zaczęła ropieć. - Pies był bardzo łagodny. Nawet nie musieliśmy jej zakładać kagańca - dodaje dyrektor schroniska.
Niedługo potem do schroniska zgłosił się mężczyzna, który stwierdził, że jej właścicielem psa. Opowiedział historię, z której wynikało, że Niunia przebywała pod opieką jego ojca. Obaj mężczyźni pokłócili się: syn chciał nakarmić psa, ojciec się na to się zgodził. Starszy z mężczyzn wyładował więc swoją agresję na psie, uderzając go siekierą.
Dochodzenie w sprawie znęcania się nad Niunią prowadzi już policja. Za okrucieństwo wobec zwierząt można trafić nawet do więzienia.
Niestety, Niunia znów trafiła do swojego poprzedniego właściciela.