Ministerstwo Finansów zapowiada przeprowadzenie zmian w systemie naliczania składek na ubezpieczenia społeczne - chce, by były one uzależnione od wysokości dochodu, a nie jak dotąd od przeciętnego wynagrodzenia. Zdaniem Pracodawców RP wprowadzenie tej zmiany nie tylko nie pozwoli na osiągnięcie głównego celu resortu, jakim jest poprawa stanu budżetu, lecz spowoduje pogorszenie się sytuacji na rynku pracy oraz zahamuje rozwój przedsiębiorczości.
Kto zapłaci najwięcej?
Nowy sposób naliczania składek ma w konsekwencji doprowadzić do tego, że przedsiębiorcy osiągający wyższe dochody niż podstawa przyjęta w obecnie obowiązującym rozwiązaniu (60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, tj. 2115,6 zł w 2012 r.) będą odprowadzać wyższe składki, zaś pozostali niższe. Podstawa naliczania składek nie będzie mogła jednak być niższa niż ustawowe wynagrodzenie minimalne i jednocześnie wyższa niż 250 proc. wynagrodzenia przeciętnego. Budżet miałby uzyskać w ten sposób dodatkowo nawet kilka miliardów złotych rocznie.
W innych krajach jest taniej
Zdaniem Pracodawców RP wprowadzenie zmiany może przynieść dodatkowe wpływy do budżetu, ale jedynie w krótkim okresie czasie. W dłuższej perspektywie czasowej może nastąpić tendencja odwrotna. - Wyższe składki mogą spowodować wzrost skłonności przedsiębiorców do wchodzenia w "szarą strefę", albo do rejestrowania działalności za granicą (np. na Litwie, Słowacji czy w Wielkiej Brytanii), gdzie obciążenia dla małych biznesów w postaci składek ubezpieczeniowych i zdrowotnych są mniejsze. Co więcej, zmiana ta spowoduje ściąganie środków, które mogłyby być przeznaczone na inwestycje. W sytuacji grożącego nam spowolnienia gospodarczego może okazać się to strzałem w kolano - tłumaczy ekspert Pracodawców RP Piotr Rogowiecki. Lepszy efekt, zarówno z punktu widzenia finansów publicznych, jak i rozwoju przedsiębiorczości, rząd mógłby osiągnąć likwidując przywileje emerytalno-rentowe dla niektórych grup zawodowych.

Biznes
Rynek pracy to odczuje
Wprowadzenie proponowanego przez Ministerstwo Finansów rozwiązania, prowadzącego w rezultacie m.in. do zwiększenia obciążenia dla ok. 2/3 liczby samozatrudnionych, może wywołać niepożądane skutki także na rynku pracy. - Przedsiębiorcy uważają też, że takie działania zniechęcą do zakładania samodzielnej działalności. Tymczasem w sytuacji rosnącego bezrobocia powinno wprowadzać się instrumenty zachęcające do zakładania samodzielnej działalności - mówi ekspert.
Czytaj e-wydanie »