Oświadczenia - to najbardziej gorące słowo w polskim żużlu. Bez deklaracji preferujących polską ligę żaden zawodnik nie zostanie potwierdzony. To nowy pomysł Speedway Ekstraligi, która zaczyna narzucać reszcie świata dominującą pozycję. Żużlowcy startujący w PGE Ekstralidze muszą dostarczyć pisma od pracodawców z innych lig, w których ci zgadzają się na absencję zawodnika w razie kolizji terminów z ligą polską.
Skąd ten pomysł? Z coraz mniejszej ilości dostępnych i korzystnych żużlowych dat. Zdarzały się odwołane mecze, po których drużyny miały ogromny kłopot ze znalezieniem dogodnego dla wszystkich terminu. Speedway Ekstraliga doszła więc do istotnego wniosku: skoro polskie kluby płacą najwięcej. to powinny mieć największe prawa i pierwszeństwo w ustalaniu terminów rezerwowych.
Zawodnicy początkowo podeszli do tej koncepcji z niechęcią, wielu z nich startowało w sezonie w czterech ligach, co siłą rzeczy odbijało się na formie i kondycji, a w skrajnych warunkach powodowało zagrożenie na torze. Z czasem jednak pogodzili się z nową rzeczywistości. Na razie ekstraliga nie ujawnia danych, ale wiemy, że około 90 procent żużlowców złożyło w klubach odpowiednie kwity.
Wśród poszkodowanych może znaleźć się toruński Get Well. Prawdopodobnie do rozgrywek nie zostanie zatwierdzony Jack Holder, bo oba jego angielskie kluby (Poole Pirates i Peterborough Panthers) nie zgadzają się na pierwszeństwo ligi polskiej. Get Well próbuje negocjować. Jeżeli nic nie wskóra, to młody Australijczyk nie będzie zawodnikiem toruńskiego klubu w najbliższym sezonie, bo na pewno nie zrezygnuje z Anglii, gdzie ma zapewnione regularne starty.
Z Elite League jest zresztą największy kłopot, bo tamtejsza federacja przez lata przyzwyczaiła się do dominującej roli w żużlowym świecie. Na szczęście, niewielu jest już żużlowców, którzy łączą PGE Ekstraligę z Elite League, głownie ze względu na mizerny poziom i kiepskie zarobki w tej drugiej.
Jeszcze inny kłopot, choć mniej poważny, ma Hancock. Mistrz świata, nie wiedzieć czemu, wskazał jako macierzystą ligę USA, choć o rozgrywkach drużynowych za oceanem nikt nie słyszał. To oznacza, że Get Well będzie musiał się pogodzić z absencją swojego asa, gdy ten wybierze się na jakieś zawody do swojego kraju (co jest jednak bardzo mało prawdopodobne).