Kilka lat Zyta Wegner pracowała nad swoją drugą książkę, w której opisuje dzieje dawnego Skępego.
- To moja mała ojczyzna, jestem jej to winna - mówi pani Zyta. - Ponad trzydzieści lat zbierałam materiały, miałam ich bardzo dużo, żal było ich nie publikować. Wiedziałam, że wtedy przepadną, zostaną wyrzucone.
W albumie na ponad 170 stronach jest 570 zdjęć, w tym 27 unikatowych, nigdy wcześniej niepublikowanych. - Kilka razy przychodziłam na sesje rady miejskiej i prosiłam, żeby ktoś wziął moje dokumenty i napisał książkę. Oczywiście bym pomogła, ale nikt odważny się nie znalazł - wspomina. - To nie jest lekka książka, którą pisze się chwilę. Nie potrafię obsługiwać komputera i to było dla mnie ogromne utrudnienie.
Mimo trudności, nieżyczliwych słów się nie poddała.
Album to nie tylko zbiór zdjęć, ale także opisane życie dawnych, niebogatych mieszkańców Skępego. Znalazły się w nim zdjęcia i nazwiska wszystkich burmistrzów i wójtów miasta.
- Pisze się o bohaterach wojen, ale nikt nie pisze o zwykłych ludziach. Ja się tego podjęłam - tłumaczy pani Zyta. - Napisałam o rzemieślnikach, Żydach, którzy u nas mieszkali oraz o dzieciach wysyłanych do pracy w czasie wojny i krótko po niej. Nie wstydziłam się pisać o biedzie, bo to ona wykształciła nas na wartościowych ludzi, doceniających dobra tych czasów. Nie ukrywam, że jestem dumna ze swojej książki, bo nikt inny by tego nie spisał.
Historii i opowieści słuchała już jako mała dziewczynka. Dawniej, gdy nie było telewizorów, krótko po wojnie, mieszkańcy spotykali się w domach. Często goście przychodzili do jej ojca, znanego rzemieślnika. Spisywała swoje wspomnienia, zbierała zdjęcia, które miały trafić do kosza, ale także rozmawiała z mieszkańcami. Nie brakuje wspomnień tych najstarszych mieszkańców Skępego.
- Opowieści przy piecu kaflowym, na którym piekły się jabłka, słuchało się inaczej. Teraz ludzie zamykają się w domach przed telewizorem. Nikt już ze sobą nie rozmawia - mówi.
Autorka nie ukrywa, że zostało jeszcze sporo wolnych tematów do opisania. - Nie odkryłam wszystkich kart i można takich albumów napisać jeszcze kilka. Nie myślałam o tym, by pisać o innym mieście, czy całym powiecie, bo interesuje mnie jedynie moja miejscowość - wyjaśnia.
Gdy powstał wstępny zarys tego wyjątkowego albumu, autorka zmuszona była wziąć pożyczkę. Inaczej książka nie zostałaby wydana.
- Nie żałuję. Cieszę się, że ze zdjęcia, wielkości znaczka pocztowego, opracowałam bramę do Borku - przyznaje. - Zostawiłam coś po sobie. Profesor Klimecki zaznaczył, że moje książki powinny być obowiązkowymi lekturami dla uczniów ze Skępego. Album jest doskonałym prezentem dla każdego. Można go kupić tylko w lokalu przy ulicy Sierpeckiej 3.
Autorka zakończyła album wierszem nieznanego autora:
A kiedy dnia pewnego każesz mi przybyć Boże
to z wszystkich moich wspomień ogromny stos ułożę.
A gdy już dotknie nieba, bo trochę się przeżyło
to wiem, co wtedy powiem Ach Boże... warto było!
