Od samego początku, gdy Grupa Żywiec podała, że rezygnuje z Browaru w Bydgoszczy, śledzimy działania zarządu firmy i losy załogi Kujawiaka. Opinie, które otrzymujemy codziennie od Czytelników to znak, że ludziom losy tego browaru leżą na sercu.
Szukali pretekstów
Stefan z Bydgoszczy: - Żywiec chwali się, że zainwestował ogromne pieniądze w promowanie marki: zmienił wizerunek etykiety na butelce od piwa. Pracuję w branży i wiem, że projekt takiej etykiety to wydatek rzędu 300-400 zł, już wyjątkowo wymyślny kosztuje 1000 zł. Firma celowo strzeliła sobie samobójczego gola zmieniając stylistykę. Naklejka na butelce jest bez wyrazu, nijaka. Jestem pewien, że chodziło o zniszczenie marki, by mieć pretekst do likwidacji browaru.
Jan z Bydgoszczy: - Pamiętam zapowiedzi Żywca sprzed kilku lat o tym, że siła jest w markach regionalnych. Kiedyś Kujawiak miał 2,5 procent udziału w rynku piwnym w Polsce, słodownię w Fordonie, filię w Grudziądzu, a w samej Bydgoszczy dwa oddziały: przy ul. Ustronie i przy ul. Wiatrakowej. Obecnie jest niszczony na naszych oczach, a miasto nie reaguje. Przecież może mu przybyć kolejnych 84 bezrobotnych. I jeszcze jedno, wszystkie piwa z Żywca smakują teraz tak samo, kiedyś Kujawiak miał swój niepowtarzalny smak.
Krzysztof z Inowrocławia: - Odkąd Żywiec przejął Kujawiaka, zmienił się smak piwa o sto procent - na niekorzyść. Zmiana naklejki tylko pogrążyła browar. Czyż nie o to chodziło, żeby go zniszczyć, a przy okazji zawładnąć tutejszym rynkiem i sprzedawać swoje inne marki? Jestem pewien, że za rok, dwa, gdy nasze regionalne piwo będzie produkowane w Warce, przestanie się sprzedawać. Kto w Leżajsku kupi Kujawiaka? Będzie więc pretekst do likwidacji marki. Rynkiem zawładnie Żywiec, a właściwie Heineken, który go kontroluje.

Biznes
Eligiusz z Bydgoszczy: - Wiem z dobrych źródeł, że spółka Żywiec produkuje w Bydgoszczy 500-600 tys. hl piwa rocznie. To mało? Nie wierzę w pokrętne tłumaczenia, że nie można rozbudować br_o_waru i wyposażyć go w nowe maszyny. Żywiec mydli oczy, bo po prostu chce go zniszczyć. Dlatego właśnie duże firmy kupują małe, żeby je zamykać i przejmować regionalne rynki. Poza tym w 1992 roku w Kujawiaku była spółka pracownicza, należał do niej Browar Grudziądz i Słodownia w Fordonie. Ale znalazł się inwestor strategiczny - austriacki Brau Union i co? I odsprzedał Kujawiaka Holendrom.
Kazimierz z Inowrocławia: - Gdy w zeszłym roku Żywiec zmieniał etykietę na butelce, zadzwoniłem na firmową infolinię i zapytałem: "To początek upadku Kujawiaka?" - pani, która odebrała telefon zaczęła mi opowiadać o zasadach marketingu, że to inwestycja, która zaowocuje w przyszłości. Miałem rację. Wzywam do bojkotu marek należących do Żywca!
Nie było złudzeń...
Poprosiliśmy Krzysztofa Ruta, dyrektora ds. korporacyjnych Grupy Żywiec, by skomentował opinie naszych Czytelników.
Twierdzi, że od momentu wejścia Browaru Kujawiak w skład Grupy Żywiec, zarówno sam zakład, jak i marka, otrzymały znaczne wsparcie inwestycyjne:
- Próbowaliśmy zmniejszyć koszty produkcji. Zmieniliśmy wizerunek marki oraz podjęliśmy decyzję o powrocie do tradycyjnej receptury warzenia piwa. Tak odpowiedzialne decyzje marketingowe są poprzedzone licznymi badaniami i analizami. To kosztuje setki tysięcy złotych. Nie są to na pewno działania, których cenę da się porównać do druku prymitywnej ulotki. Pomimo to koszty i sprzedaż nie pozostawiły żadnych złudzeń, co do dalszej działalności zakładu. Zapadła decyzja o wycofaniu się z Bydgoszczy.
Dyrektor Rut jest oszczędny w słowach. Przypomina to sytuację 2001 roku, gdy Żywiec zamykał Browar Heweliusz w Gdańsku, przenosząc produkcję do Elbląga. Jako oficjalny powód firma podała krótko: nierentowność i to, że propozycje inwestorów nie były satysfakcjonujące finansowe. Dwa lata później Żywiec zamyka kolejny browar - w Braniewie, który produkował piwo EB. Tłumaczył, że musiał dopłacać do zakładu 15 mln zł rocznie. I mimo tych złych doświadczeń grupa kupiła w 2005 Kujawiaka. Pewnie tylko po to, by się go pozbyć z rynku. Apetyt giganta rośnie, dopóki się nie udławi. **