MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czas na dokument, czyli kultowy film "Defilada" Andrzeja Fidyka

Joanna Grzegorzewska [email protected]
"Defiladę” w reżyserii Andrzeja Fidyka będziemy mogli zobaczyć już dziś
"Defiladę” w reżyserii Andrzeja Fidyka będziemy mogli zobaczyć już dziś (Fot. tvp)
Dziś o godzinie 11.50, telewizja publiczna wyemituje film Andrzeja Fidyka pt. "Defilada".

I jest to dobra wiadomość nie tylko dla miłośników twórczości tego znakomitego, polskiego dokumentalisty (rocznik 53, około 30 filmów na koncie), ale i dla tych wszystkich, którzy czerpią przyjemność z obcowania z dobrym dokumentem.

"Defilada" to obraz Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej przygotowującej się do obchodów czterdziestej rocznicy swojego istnienia, to niezwykła relacja z samych uroczystości, które zbiegają się w czasie z igrzyskami w Seulu. Jest rok 1988...

Na czerwonym dywanie
Najpierw pomnik "wielkiego wodza" Kim Ir Sena, twórcy opery rewolucyjnej pod tytułem "Kwiaciarka", i tablica pamiątkowa na cześć "ojca narodów". Później - poemat na cześć tego, który: "dźwiga na swoich barkach los całego narodu" i "przynosi świętą wiosnę odrodzenia narodowego" oraz tego, który jest "wielkim słońcem naszego narodu"; poemat na cześć Kim Ir Sena.

Jest rok 1988. Władze komunistyczne stawiają sobie za cel zorganizowanie święta narodowego tak, by pod każdym względem przyćmiło światowe święto sportu. Z jakim rezultatem? O tym właśnie opowiada film Andrzeja Fidyka. Ale czy tylko o tym?

Uśmiechy, przemówienia, piersi ozdobione niezliczoną liczbą orderów. I oklaski. Aplauz. Kwiaty, układy choreograficzne, flagi, pompony. Idealnie równo, idealnie prosto. Perfekcyjnie.
Cięcie.

Przedszkole, w którym koreańskie dzieci uczą się życiorysu "wielkiego wodza" jest duże, przestronne, czyste. Drzewo, z którego towarzysz Kim Ir Sen chciał dotknąć tęczy - niezwykłe. Dom rodzinny, w którym "wielkiemu" przyszła pierwsza myśl o rewolucji i w którym rodzice "wspaniałego i ukochanego wodza" uczyli patriotyzmu, wyjątkowy. Nic dziwnego, że w rocznicę jego urodzin dom odwiedzają miliony wiernych jego idei.

Bez głosów z zewnątrz
Andrzej Fidyk pozwala bohaterom filmu mówić swobodnie. Nie zadaje pytań, które mogłyby wprawić ich w zakłopotanie albo spowodować milczenie. "Umiłowane dzieci wielkiego wodza, towarzysza Kim Ir Sena" mówią - wydaje się - co myślą i jak czują. Ale ich wypowiedzi nie są komentowane ani przez reżysera, ani przez innych bohaterów opowieści. A łzy wzruszenia na widok "ukochanego ojca narodów", które Koreańczycy mają w oczach podczas oficjalnych uroczystości? Z pewnością nie są udawane, ani specjalnie "wyciskane" na potrzeby kamery.

"Defilada" jest więc dokumentem w pełni obiektywnym, można by rzec. "Defilada" jest...
- Nie ma obiektywnego dokumentu - powiedział kiedyś Fidyk. - Jeżeli film dokumentalny ma być jakimś dziełem, a nie zapisem - musi być subiektywny.
Filmowiec bowiem powinien ogarnąć materię, która go interesuje, powinien zrozumieć, co tu jest kinem, co jest ważne i co chce powiedzieć. A potem, poprzez świadków, swoje wrażenia powinien przenieść na widza i...

Fidyk: - Przetrawić wszystko w sobie i znaleźć metodę, żeby w sposób dokumentalny do widza dotarło to, co twórca chce, żeby dotarło...

Szczególnie, gdy filmowiec nie może dokumentować tego czego chce, lecz tylko to, co mu się grzecznie podsuwa.

Dokument "Defilada" powstał w 1988 roku i jest już dzisiaj filmem kultowym. Doceniają go nie tylko widzowie, ale i krytycy, którzy nagrodzili obraz na wielu festiwalach i przeglądach. Przykłady? Weźmy choćby rok 1989. Filmowi przyznano w tamtym czasie między innymi wyróżnienie "Prix Italia", w Lipsku - Grand Prix, a w Mannheim - Złotego Dukata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska