https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o rogale. Za bezprawne używanie nazwy "świętomarcińskie" można trafić za kratki

Dominika Kiss-Orska, Dominik Fijałkowski
W  piekarni Piotra Adamskiego w Inowrocławiu podczas przygotowywania tradycyjnych smakołyków
W piekarni Piotra Adamskiego w Inowrocławiu podczas przygotowywania tradycyjnych smakołyków Fot. Dominik Fijałkowski
Czekamy na nie cały rok! Choć smakiem nie różnią się od pieczonych w Wielkopolsce, na Kujawach i Pałukach żaden cukiernik nie nazywa ich już świętomarcińskimi. Bo może za to nawet trafić za kratki.

11 listopada, dzień świętego Marcina, który wypada w Święto Niepodległości, już jutro, a w cukierniach regionu tradycyjnych rogali świętomarcińskich brak. W zamian kupić można: rogale, rogale makowe, orzechowe, z posypką i bydgoskie.

Można iść do więzienia!

Od tego roku rogale świętomarcińskie są wielkopolską potrawą regionalną i znajdują się w unijnym spisie chronionych nazw pochodzenia i oznaczeń geograficznych.

Co to oznacza? - Dokładnie tyle, że możliwość używania nazwy świętomarcińskie kończy się na Gnieźnie i Trzemesznie - informuje Marzena Rutkowska-Kalisz, rzecznik Wielkopolskiej Izby Rzemieślniczej w Poznaniu. Za bezprawne nazywanie rogali "świętomarcińskimi" grożą surowe kary pieniężne. Można też trafić do więzienia.

Obostrzenia nie dotyczą tylko nazwy.

Prawdziwy rogal święto-marciński musi mieć 14 cm długości, 10 cm szerokości i 7 cm wysokości i ważyć około 250 gramów. Piec go należy z ciasta półfrancuskiego z nadzieniem z białego maku, wanilii, cukru, rodzynek, aromatu migdałowego i skórki pomarańczowej.

Czy kujawsko-pomorskim cukiernikom wolno więc piec rogale? - Pieczenie nie jest zastrzeżone, ale to kwestia etyki - dodaje Marzena Rutkowska-Kalisz.

Nie potrafią się dogadać

W piekarni Piotra Adamskiego w Inowrocławiu wczoraj królowały trójkątne kawałki ciasta. Kilka ruchów i zwinięte. - Rogale zgodnie z tradycyjnymi przepisami piekłem od najmłodszych lat i piec będę - komentuje rzemieślnik. - Wielkopolskim cukiernikom do interesu się nie wtrącam. A z tego co widzę, to oni sami nie potrafią się ze sobą dogadać.

Marian Bobkowski z Cechu Piekarzy i Cukierników w Bydgoszczy mówi: - Rzemieślnicy zrzeszeni w naszym cechu postanowili wyprodukować rogale bydgoskie. Różnią się tym od wielkopolskich, że te tradycyjne są wypiekane według określonej przez kapitułę receptury. My jesteśmy mniej restrykcyjni i w przepisach stosujemy pewną dowolność.

Bydgoszczanie i tak posługują się tradycyjną nazwą. - To jest sztuczne - mówi sprzedawczyni w piekarni Bigońskich. - Już od paru dni klienci pytają o rogale świętomarcińskie. Ja mam syna Marcina i on też wie, że dostanie ode mnie tradycyjnego wypieczonego rogala.

Kto koniecznie chciałby świętomarcińskiego z certyfikatem, powinien zajrzeć do Gruszeckiego w galerii Drukarnia. Oryginalne wypieki jeszcze wczoraj były też w "Piotrze i Pawle" Obie firmy są rodem z Poznania.

Nagonki nie będzie

Mimo restrykcji poznańskich rzemieślników, nagonki na cukierników nie będzie. Dorota Karczewska, dyrektorka delegatury Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Bydgoszczy zapewnia: - Nie będziemy kontrolować cukierni, ponieważ to nie należy do naszych kompetencji.

Klientów zaś regionalizm oburza. Justyna Durau, właścicielka toruńskiego salonu sukien ślubnych "Julia" zauważa: - Nie rozumiem tej obłudy. Rogal upieczony w naszym mieście też jest tradycyjny. Nie raz jadłam i te z Poznania, i nasze. Nie różniły się. Jak poznaniacy tak bardzo chcą "marcinki" tylko dla siebie, to niech je mają.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
Nagonki nie będzie, a szkoda, bo pewnie można by nieżle zarobic ?
p
pbz
Pan przesadza i zbytnio poddaje się swojej agresji. Rogale świętomarcińskie są takim samym regionalnym wyrobem jak oscypki. Dlaczego wobec tego Poznaniacy nie mieliby zastrzec sobie ich wyrobu. Mają oni do tego prawo i z niego korzystają. Może i u nas w regionie istnieje jakiś niepoznany jeszcze wszystkim charakterystyczny wyrób? Czy gdyby ew. taki istniał, nie chcielibyśmy go sobie zastrzec? Wtedy inne województwa mówiły by o nas to samo co Pan o Poznaniakach.
k
król Julian
Zawsze mówiłem, że poznaniacy mają łeb do interesów. Teraz trzeba iść za ciosem i zastrzec nazwę Poznań. Za każdorazowe publiczne użycie płacimy np. 2 PLN. No chyba, że wyraźnie powiemy, że to w ramach promocji. Można też pomyśleć o abonamencie albo winiecie. Należy śmiało sięgać do przeszłości bogatej w tradycje golenia baranów. Właśnie przeczytałem, że dzięki prawu składu itp. przywilejom królewskim towary sprzedawane w średniowieczu w Toruniu osiągały przebicie siedmiokrotne (słownie: siedemset procent zysku tylko dzięki decyzji administracyjnej). Ojcowie miast polskich: to żyła złota! Trzeba od przedszkola, ach co ja mówię, od żłobak powtarzać tubylcom, że tylko ten rogalik, który tyle waży i jest wypieczony przez tego cukiernika jest prawdziwym rogalikiem ) Tak długo, aż będą uwarunkowani jak psy Pawłowa.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska