11 listopada, dzień świętego Marcina, który wypada w Święto Niepodległości, już jutro, a w cukierniach regionu tradycyjnych rogali świętomarcińskich brak. W zamian kupić można: rogale, rogale makowe, orzechowe, z posypką i bydgoskie.
Można iść do więzienia!
Od tego roku rogale świętomarcińskie są wielkopolską potrawą regionalną i znajdują się w unijnym spisie chronionych nazw pochodzenia i oznaczeń geograficznych.
Co to oznacza? - Dokładnie tyle, że możliwość używania nazwy świętomarcińskie kończy się na Gnieźnie i Trzemesznie - informuje Marzena Rutkowska-Kalisz, rzecznik Wielkopolskiej Izby Rzemieślniczej w Poznaniu. Za bezprawne nazywanie rogali "świętomarcińskimi" grożą surowe kary pieniężne. Można też trafić do więzienia.
Obostrzenia nie dotyczą tylko nazwy.
Prawdziwy rogal święto-marciński musi mieć 14 cm długości, 10 cm szerokości i 7 cm wysokości i ważyć około 250 gramów. Piec go należy z ciasta półfrancuskiego z nadzieniem z białego maku, wanilii, cukru, rodzynek, aromatu migdałowego i skórki pomarańczowej.
Czy kujawsko-pomorskim cukiernikom wolno więc piec rogale? - Pieczenie nie jest zastrzeżone, ale to kwestia etyki - dodaje Marzena Rutkowska-Kalisz.
Nie potrafią się dogadać
W piekarni Piotra Adamskiego w Inowrocławiu wczoraj królowały trójkątne kawałki ciasta. Kilka ruchów i zwinięte. - Rogale zgodnie z tradycyjnymi przepisami piekłem od najmłodszych lat i piec będę - komentuje rzemieślnik. - Wielkopolskim cukiernikom do interesu się nie wtrącam. A z tego co widzę, to oni sami nie potrafią się ze sobą dogadać.
Marian Bobkowski z Cechu Piekarzy i Cukierników w Bydgoszczy mówi: - Rzemieślnicy zrzeszeni w naszym cechu postanowili wyprodukować rogale bydgoskie. Różnią się tym od wielkopolskich, że te tradycyjne są wypiekane według określonej przez kapitułę receptury. My jesteśmy mniej restrykcyjni i w przepisach stosujemy pewną dowolność.
Bydgoszczanie i tak posługują się tradycyjną nazwą. - To jest sztuczne - mówi sprzedawczyni w piekarni Bigońskich. - Już od paru dni klienci pytają o rogale świętomarcińskie. Ja mam syna Marcina i on też wie, że dostanie ode mnie tradycyjnego wypieczonego rogala.
Kto koniecznie chciałby świętomarcińskiego z certyfikatem, powinien zajrzeć do Gruszeckiego w galerii Drukarnia. Oryginalne wypieki jeszcze wczoraj były też w "Piotrze i Pawle" Obie firmy są rodem z Poznania.
Nagonki nie będzie
Mimo restrykcji poznańskich rzemieślników, nagonki na cukierników nie będzie. Dorota Karczewska, dyrektorka delegatury Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Bydgoszczy zapewnia: - Nie będziemy kontrolować cukierni, ponieważ to nie należy do naszych kompetencji.
Klientów zaś regionalizm oburza. Justyna Durau, właścicielka toruńskiego salonu sukien ślubnych "Julia" zauważa: - Nie rozumiem tej obłudy. Rogal upieczony w naszym mieście też jest tradycyjny. Nie raz jadłam i te z Poznania, i nasze. Nie różniły się. Jak poznaniacy tak bardzo chcą "marcinki" tylko dla siebie, to niech je mają.