MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krzyżak w sieci

ADAM WILLMA [email protected]
Wyobraź sobie, że gadasz na czacie z sympatycznym, niegłupim kolesiem. Aż facet wyznaje ci, że jest sparaliżowany od szyi w dół. I co robisz? Wylogowujesz się, jak każdy. No, może nie każdy. Justyna nie.

Z Marcinem to nie było nic oryginalnego. Zakładowa impreza nad jeziorem. Miła atmosfera aż do chwili, gdy Marcinowi zachciało się kąpieli. Niedawno, po kilku latach przeglądał zdjęcia z tej imprezy. Jest na nich znak zakazujący skoków do wody, którego wówczas nie widział.

Zapomnij o nogach

Pamięć wróciła mu w szpitalu. Ale nie poczucie rzeczywistości. Rzeczywistość Marcina nadal miała sprawne nogi i mięśnie do napakowania. Jak może być inaczej, u kogoś kto ma za sobą szkołę sportową i piłkarski nałóg we krwi? Do końca życia nie ruszyć ręką ani nogą? Nie podrzucić syna? Nie zawiązać sznurowadła? Nie podnieść kubka do ust? Nie odgonić muchy? Co to, to nie. Zejdzie opuchlizna z kręgosłupa, wróci władza w nogach i rękach. Happy end.
Z happy endu pozostało jedynie zejście opuchlizny. Krwiak się wchłonął. Teraz można było wrócić do pionu. To znaczy nie całkiem do pionu, bo przy 45 stopniach robiło się Marcinowi czarno przed oczami, odjazd.
Któregoś dnia żona przyjechała do szpitala z małym synkiem. Położyła go Marcinowi na piersiach. - To było kilka najgorszych minut w życiu. Czułem ciepło dziecka, ale nie mogłem go nawet przytulić, bo ręce były bezwładne. Żona pomogła mi zarzucić jedną rękę. Ta ręka przygniotła Oskara, a ja nie potrafiłem zareagować.
Chłopaki, krążący na wózkach po szpitalu, sprzedali Marcinowi prawdę bez ogródek: - Zapomnij o nogach, teraz będziesz żył na kółkach.

Ołówek z gumką

Justyna

Organizm ludzki to twór pełen niespodzianek. Choć rdzeń kręgowy Marcina został przerwany przy piątym kręgu, czyli powyżej rąk czucie w ramionach pozostało, bo regulują je nerwy schodzące z wyższych kręgów. Świetna sprawa, po kilkuset godzinach ćwiczeń można umyć twarz, po następnych, uchwycić kubek. Kolejne tygodnie wysiłku - jedzenie przy pomocy łyżki.
Ale wcześniej trzeba chcieć chwycić łyżkę i umyć twarz. Musi być ktoś, dla kogo się chce. Najpierw z życia Marcina zniknęła żona (- Napisz, że oboje sobie zasłużyliśmy na ten rozwód), rok później zmarła matka. Z dawnej firmy w szpitalu pojawiła się tylko jedna osoba, pozostali nie chcieli robić Marcinowi przykrości widokiem swoich sprawnych nóg.
W tamtym czasie po raz pierwszy wśliznął się do internetu. I odpłynął. - Najpierw był czat, anonimowe pogawędki. Zajmowało to całe godziny. Klawisze przyciskałem ołówkiem z gumką na końcu. Szło sprawnie, aż do momentu, gdy napisałem prawdę o sobie. Ten po drugiej stronie się wylogowywał. W 95 procentach.
Justyna
W pozostałych pięciu procentach była Justyna. Spotkali się w miejscu, w którym zdrowi ludzie nie bywają, jeśli nie mają potrzeby - na internetowym forum tetrusów (tetraplegia - paraliż unieruchamiający wszystkie kończyny). Justyna nie miała potrzeby. Chciała.
Później było spotkanie w realu. - Takiej przyjaźni nie spotkałem nigdy wcześniej w życiu. Ta dziewczyna postawiła mnie na nogi. No może trochę przesadziłem - gdy mowa o Justynie Marcin się uśmiecha.
Wzruszające.
- Pogadaj z Justyną. Nie będzie słodko - radzi Marcin.
Pogadam. Justyna, blondynka około trzydziestki o pięknym uśmiechu (Marcin ostrzegał), z zawodu pedagog specjalny: - Nie jestem Siłaczką. Po prostu, nie mam ochoty przychodzić zmęczona do domu, kłaść się spać i odliczać kolejne dni. Lubię towarzystwo Marcina, bo ono mnie rozwija. Marcin nie zasklepiał się w swojej chorobie, nie gadał tylko o swoich problemach.
Gdy spotkali się pierwszy raz, Marcin stukał w klawiaturę leżąc w łóżku. Miał stracha, ale rozmowa jakoś zaczęła się kleić.
- Obawiał się wyjścia do ludzi, cudzego wzroku - uśmiecha się przekornie Justyna. Więc w końcu wyciągnęła go z domu. - No i ludzie patrzeli. A dlaczego mieli nie patrzeć? Gdy ja widzę kogoś nietypowego, sama mam ochotę popatrzeć. Któregoś razu podchodzi do nas żul z ulicy, mówi do Marcina "życzę ci żebyś wyzdrowiał". "Facet, sam się lecz, przecież to ty niebawem umrzesz na marskość wątroby" - pomyślałam.
Wątek nachalnego wpatrywania pojawił się na forum tetrusów. Ktoś napisał: "aż się żal robi ludzi, którym nas tak bardzo żal".

Tetrusie, bądź facetem!

Zaczęli bywać na koncertach i wystawach. Justyna: - Czasem się na niego wściekam, gdy nie zaplanuje nic na weekend. W końcu to on jest facetem, co z tego, że tetrusem? Jestem typem choleryczki, więc jak się we mnie zbierze, to muszę mu wszystko wygarnąć.
Gdy już Marcin zaczął wychodzić z domu, nadszedł czas, aby uczyć się czegoś więcej niż jedzenia i mycia. Justyna zadeklarowała, że będzie odwozić Marcina do policealnego studium informatycznego. - I tak ze mną chodziła, więc nasz profesor zaproponował jej, żeby sama zapisała się do szkoły - mówi Marcin.
Justyna: - Zawodowym informatykiem pewnie nie będę, ale po trzech semestrach nauki dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy. Marcin jest lepszy, gdy ja sobie odpuszczam, on rozgryza problem tak długo, aż go rozwiąże.
Andrzej Korpala, nauczyciel informatyki w studium lubi pracę z Marcinem: - Jest jednym z najlepszych uczniów. Ogranicza go nie wiedza, ale techniczna strona obsługi komputera. Okazuje się, że producenci sprzętu komputerowego niekoniecznie brali pod uwagę ergonomię. Ale całe to oprzyrządowanie ułatwiające pracę można samemu sobie stworzyć. Dzięki internetowi może spokojnie pracować w domu i żyć z informatyki.

Przyszłość to rugby

Niedawno stanął przed komisją orzekająca o zdolności do pracy: - Lekarz z komisji powiedział, że chciałby pokazać mnie innym pacjentom jako przykład. Nigdy o sobie nie myślałem w ten sposób, trochę urosłem.
Marcin potrafi dziś administrować siecią, konstruuje strony internetowe. Ale nie ma pewności, czy to informatyka będzie jego przyszłością: - Pociągają mnie sprawy podatkowe. Chętnie postudiowałbym sobie te zagadnienia.
Ale to dalsza przyszłość. Ta bliższa jest nie mniej emocjonująca: - Rugby.
Zachłystuję się herbatą. - Że co?
- To jest wymarzony sport dla tetrusów, rozwija mięśnie, pozwala siedzieć prosto w wózku. Dałoby się nawet skompletować sprzęt, ale problem polega na tym, że nie mogę znaleźć kompletu do drużyny - Marcin wybucha entuzjazmem.
Ale nie zawsze jest tak pięknie. Któregoś dnia Marcin przyglądał się bawiącemu się Oskarowi. W pewnym momencie piłka poturlała się w kierunku Marcina. Już miał się zamachnąć, żeby ją kopnąć. W takich chwilach schodzi z człowieka powietrze.

Wygrana Krzyżaka

Tapeta w monitorze Marcina przedstawia wielkiego pająka. On sam ma na forum nicka "Krzyżak". Marzy się Marcinowi uroczy owłosiony ptasznik do towarzystwa. Ale nic z tego: - Moi znajomi nie przepadają za pająkami. Muszę się z nimi liczyć.
Pająk z ekranu przygląda się codziennym ćwiczeniom Marcina: - Kiedyś nauczę się przenosić z łóżka na wózek. I wtedy będę wygrany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska