Zgodnie z prawem na konto Platformy Obywatelskiej wpłynęło w tym roku ponad 40 mln złotych, Prawo i Sprawiedliwość zainkasowało 37 mln, Polskie Stronnictwo Ludowe - 14 mln, a Sojusz Lewicy demokratycznej - siedemset tysięcy zł mniej. Z budżetu finansowane są jeszcze trzy partie - za ok. 6 mln zł - które uzyskały ponad 3 proc. poparcia w wyborach, lecz nie weszły do parlamentu.
Na co wydają te pieniądze nasze stronnictwa? "Pomorska" sprawdziła raporty Państwowej Komisji Wyborczej, z których wynika, że ponad połowa tych środków przeznaczana jest na "statutowe cele partii", cokolwiek to oznacza. Ale najdziwniejszą pozycją jest fundusz ekspercki. Chodzi o pieniądze wydawane na opracowania i analizy naukowe związane z przygotowywanymi projektami ustaw. Partie wydają na to zaledwie 5 - 6 proc. budżetu! I tak PO zamówiło ekspertyzy za 1,9 mln, PiS - 1,8, PSL - 740 tys. zł, a SLD - 719 tys. W tej sytuacji nie może dziwić, że duża część ustaw to zwyczajne buble prawne.
Jeśli porównać te wydatki z sumami przeznaczanymi na propagandę partyjną - wygląda to jeszcze gorzej. Kampanie wyborcze, billboardy, reklamówki radiowe i telewizyjne pochłaniają miliony. Partyjni liderzy wolą płacić na kolorową, lecz jałową, choć skuteczną propagandę, aniżeli na rzetelne ekspertyzy.
Jest jednak nadzieja, że podczas kampanii mniej będzie billboardów i kolorowych baloników, a więcej merytorycznej debaty. W ub. tygodniu PO, PSL i SLD złożyły do laski marszałkowskiej projekt ustawy o ograniczaniu wydatków propagandowych. Zakłada on zakaz finansowania kampanii medialnych i billboardowej. Plakaty wyborcze nie mogą być większe niż 2 m kwadratowe, a komitety będą mogły korzystać tylko z bezpłatnego czasu antenowego. Natomiast partie będą miały obowiązek przeznaczać 25 proc. budżetu na fundusz ekspercki. W pracach nad projektem nie brali udziału przedstawiciele PiS, mimo że byli zapraszani do współpracy.
W Kancelarii Sejmu poinformowano nas, że projekt trafi pod obrady jeszcze w tym roku.
Udostępnij