3-osobowa rodzina mieszka pod Inowrocławiem. W poniedziałek, 15 stycznia, starsza córka zamiast do szkoły, poszła rano do ośrodka pomocy społecznej. Pokazała paniom list pożegnalny, który sama napisała. Z treści wynikało, że nastolatka nie chce wracać do domu, bo mama ją i jej siostrę bije. Socjalni od kilku lat znają rodzinę. Chwilę później mama dziewczynek odebrała telefon.
- Zostałam zaproszona na rozmowę do szkoły, ale jeszcze nie wiedziałam, w jakiej sprawie - mówi. - Zabrałam młodsze dziecko. Na miejscu czekali m.in. przedstawiciele ośrodka, pedagog ze szkoły córki i policja. Usłyszałam, że córka mnie zgłosiła. Od razu skierowali nas do lekarza w przychodni. W przypadku 13-letniej córki obdukcja wykazała, że ma chyba siniaki albo inne ślady pobicia. U 4-letniej nikt nie dostrzegł żadnych śladów.
W ciągu paru godzin Sąd Rejonowy w Inowrocławiu III Wydział Rodzinny i Nieletnich wydał postanowienie, dotyczące dzieci. Starszą dziewczynkę zdecydował natychmiast umieścić w placówce opiekuńczo-wychowawczej, a młodszą w rodzinie zastępczej. Tak też się stało.
Mama dziewczynek wyjaśnia z płaczem: - Wróciłam do domu już bez dzieci. Może 2 czy 3 razy uderzyłam dziewczynki i czasami puszczają mi nerwy, ale nie jestem złą matką. Zrobię wszystko, żeby córki wróciły.
Starsze dziecko kilka lat temu już przebywało w placówce, lecz wróciło do matki. Dla młodszego to pierwsza tego rodzaju rozłąka. Świadkowie interwencji dziwili się, że dziewczynki nie protestowały. - Żadna nie płakała, nie krzyczała, nie wyrywała się do mamy, co jest przecież naturalne i częste w sytuacji, gdy dzieci zostają rozdzielone z rodzicami - opowiada nam jeden. - Od razu poszły z obcymi dla siebie osobami. To jakby znaczyło, że w ich domu rzeczywiście działo się źle i chciały z niego się wydostać.
Nie wiadomo, jak długo i jak często matka stosowała przemoc, ale wiadomo, że młodsza córka też dostała lub dostawała lanie. - Z mamą dziewczynek jesteśmy parą od prawie roku, ale na razie nie mieszkamy razem - mówi jej obecny partner, który sam skontaktował się z redakcją. - Dba o dzieci, jak umie. Bywało natomiast, że jak je odwiedzałem, to krzyczała na dzieci, ale nigdy nie widziałem, żeby biła.
Mężczyzna wspomina incydent. - Jesienią 2023 roku też byłem w ich domu i akurat przyjechała pani z ośrodka pomocy społecznej albo z innej instytucji. Jak rozmawiała z młodszą córką mojej partnerki, to mała powiedziała, że mama ją bije. Pani zaczęła wypytywać dziecko o szczegóły. Moja narzeczona potem ani nie zaprzeczyła, ani nie potwierdziła. Powiedziała tylko, że mała nie zjadła obiadku.
Narzeczony dodaje: - Nie znam jej jeszcze na tyle, żeby stwierdzić, czy jest winna. Na pewno czasem źle reagowała na różne sytuacje, bo krzykiem.
W Miejsko-Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej niedaleko Inowrocławia rodzinę znają. Z naszych ustaleń wynika, że założono jej tzw. niebieskie karty, a te są wystawiane w przypadku stwierdzenia czy też podejrzenia przemocy.
- Rodzina, o której mowa, jest objęta i naszym, i sądu nadzorem - mówi przedstawiciel M-GOPS. - Pracownik socjalny, kurator zawodowy, kurator społeczny, asystent rodziny oraz dzielnicowy odwiedzają ten dom.
Matka dziewczynek ma żal, że trafiły do osobnych placówek. - Ze mną je rozdzielono i jeszcze je rozdzielono. Jedna przebywa teraz pod Inowrocławiem, druga w Inowrocławiu.
W ośrodku pomocy tłumaczą: - Postąpiliśmy zgodnie z procedurami tak, żeby uchronić dzieci przez ewentualnym niebezpieczeństwem ze strony ich matki. Nie było możliwe umieszczenie dziewczynek w jednej placówce z powodu braku miejsc. To zresztą nie była nasza, lecz sądu, decyzja o umieszczeniu dzieci w placówkach.
Kwestia kasy
Pojawia się jeszcze jeden wątek: pieniądze. Kobieta prawie wciąż jest bezrobotna (brała np. udział w programach aktywizacyjnych, prowadzonych przez ośrodek pomocy, ale podjąć zatrudnienia nie zamierzała). Rodzina żyje głównie z zasiłków, przyznanych przez opiekę społeczną, alimentów i 800 plus.
- Nie mogę pracować, bo nie miałby kto zaprowadzać i odbierać młodszej córki z przedszkola - podkreśla matka. - Zablokowano mi 800 plus. Teraz zostanie mi jakieś 300, może 400 zł zasiłku na miesiąc.
Po akcji z ubiegłego tygodnia matkę odwiedziła pani asystent rodziny. - Powiedziała, że mam się podnieść - kończy kobieta po 30-tce.
