Przyjechał z dwoma sporych rozmiarów pojemnikami pełnymi tzw. narybku letniego - tym razem sandacza. - Dziś przywiozłem 200 tysięcy sztuk tego narybku - mówi Jacek Kaczmarek, ichtiolog z Torunia, dzierżawiący od kilku lat Zalew Koronowski. Spotkaliśmy go pod Samociążkiem. Narybek przywiózł ze stawów hodowlanych w Łąkach Jaktonowskich koło Żyrardowa, należących do Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Zarybianiu przyglądali się Marek Granat, społeczny strażnik rybacki z Koronowa oraz wyznaczeni przez burmistrza pracownicy koronowskiego ratusza: Włodzimierz Gajewski i Jerzy Michalski. - Dzierżawca prosił, byśmy towarzyszyli mu w zarybianiu, to wyznaczyłem do tej roli dwóch pracowników - mówi burmistrz Stanisław Gliszczyński.
- Wczoraj też byliśmy - powiedział nam Włodzimierz Gajewski. - Pan Kaczmarek przywiózł tak jak dziś - 200 tysięcy narybku sandacza. Wpuszczał te rybki w czterech miejscach zalewu.
- Wcześniej przywiozłem też 200 tysięcy narybku letniego węgorza, oraz 2,5 mln tzw. wylęgów, czyli pierwszego stadium ryby po ikrze. Wyznaczyłem 14 miejsc do zarybiania zalewu. Przywiozę jeszcze w najbliższych tygodniach narybek jazia, bolenia, suma, jesienią - karpia.
Wędkarze od kilku lat narzekają, że w zalewie nie ma co łowić i że nie ma ryb. Czy świadkami zarybiania nie powinni być zatem wędkarze?
Czytaj e-wydanie »