Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

25 lat kujawsko-pomorskiego biznesu. Te firmy odniosły sukces na wolnym rynku [lista]

agad
Bydgoska Pesa świetnie wykorzystała szansę, jaką dał jej rynek. Tak wygląda produkcja nowego Linka.
Bydgoska Pesa świetnie wykorzystała szansę, jaką dał jej rynek. Tak wygląda produkcja nowego Linka. Jarosław Pruss
Jak rodził się wolny rynek? Ludzie ryzykowali, ale brali los firm w swoje ręce. Efekt? Rynkowe sukcesy.

Nie byłyby możliwe, gdyby nie wielka zmiana. Wiele państwowych zakładów w regionie nie wytrzymało terapii szokowej, jaką była transformacja. Mamy jednak gospodarcze perły. To one po udanej prywatyzacji weszły do pierwszej ligi firm. Nie tylko krajowej. Pesa, TZMO, Mondi, Neuca, to przykłady sukcesów firm z Kujaw i Pomorza.

Przed i po 1989 roku

Przed transformacją rynek chłonął wszystko i obojętnie co wychodziło z fabryki, sprzedawało się na pniu - wspomina Mirosław Ślachciak, prezes Pracodawców Pomorza i Kujaw oraz właściciel bydgoskiej firmy Domik (producent AGD), którą prowadzi od 1984 roku. - Problem polegał jednak na tym, że trudno było dostać surowce do produkcji. Dziś mamy ich pod dostatkiem, ale jest kłopot ze zbytem towarów. Trzeba walczyć o klientów, iść im mocno na rękę.

Pesa: spełnienie marzeń

- Dla państwowych zakładów przemiany gospodarcze były rewolucją. Niektóre nie potrafiły przestawić się na kapitalistyczne myślenie. Odpadły z gry.  - Wiele firm, choćby spółdzielni rzemieślniczych, nie przetrwało transformacji - dodaje Ślachciak. - Upadły na początku lat 90. Nie miały kapitału, a pojawiły się odroczone terminy płatności za towary. System bankowy właściwie nie istniał, więc nie mogły kredytować produkcji. Nie wszystkie też umiały postawić na jakość po nowemu. Bankrutowały również firmy, w których ważną rolę odgrywały związki zawodowe, czyli na przykład Romet czy Kobra w Bydgoszczy. Związkowcom zbyt trudno było pogodzić się z tym, że mamy otwarty rynek. Że trzeba znosić konkurencję. Jednak przecież mnóstwo przedsiębiorstw nie tylko przetrwało, ale dziś odnoszą wielkie sukcesy.

Tomasz Zaboklicki, prezes bydgoskiej Pesy, przeprowadził jedną z najbardziej spektakularnych prywatyzacji. Dekada wystarczyła, by nasza fabryka pojazdów szynowych stała się rozpoznawalną polską marką za granicą.

 

Pociągi i tramwaje z Bydgoszczy jeżdżą nie tylko w kraju, ale jeszcze np. we Włoszech, Niemczech, Rosji czy na Węgrzech i Ukrainie. Na międzynarodowe salony Pesa "wjechała" dzięki wartemu 1,2 mld euro kontraktowi z Deutsche Bahn, podpisanemu w 2012 roku (470 pociągów Linków dla DB).

Na początku lat 90. Zaboklicki podjął jednak bardzo ryzykowną decyzję: trzeba ratować Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego. Pracował w nich od 1983 roku, najpierw na stanowisku samodzielnego pracownika i specjalisty, później jako główny specjalista ds. ekonomicznych, dyrektor generalny, prezes.

- Nie ratowałem firmy sam - podkreśla. - Razem ze mną zaryzykowało kilka osób, to dzisiejsi współwłaściciele spółki. Pożyczyliśmy pieniądze pod zastaw domów. Restrukturyzacja była bolesna, bo dotyczyła również poziomu zatrudnienia i płac. Koniec lat 90. i 2000 rok, tak, to był najtrudniejszy okres w moim zawodowym życiu. Najbardziej przełomowe zmiany przyszły w 2001 roku, kiedy powołaliśmy do życia Pojazdy Szynowe Pesa SA. Spełnieniem marzeń jest firma, jej pozycja, sukcesy rynkowe i technologiczne, wysokie zatrudnienie. W 1997 roku Pesa miała 1800 pracowników, dziś to ok. 3 tysiące. I to nie koniec. Chciałbym doprowadzić firmę do zasięgu już nie tylko europejskiego, ale światowego. Prowadzą do niego kolejne konkretne kroki, czyli nasze starania o wejście na rynki Izraela i Francji.

Nie od razu były sukcesy, przyznaje prezes, bo np. w 2009 roku Pesa musiała zwolnić aż 250 pracowników.

TZMO: na początku był leasing

Gdy stanowisko dyrektora Opatrunków obejmował w 1981 roku 31-letni

Jarosław Józefowicz, nikt nawet nie marzył, że za 30 lat produkty tej firmy (właściciel marek: bella, seni, happy czy eva natura) będą znane jednej trzeciej ludności świata. Dziś Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych to potęga, właściciel 54 firm w 17 krajach świata.

 

Zatrudniają 7,6 tys. pracowników, a w 1991 roku było ich zaledwie 1000. - Obserwując przemiany polityczne, jeszcze przed 1989 rokiem rozmawiałem z załogą o tym, jak może przebiegać restrukturyzacja - wspomina Jarosław Józefowicz, od 1991 roku, to jest od momentu prywatyzacji, prezes TZMO SA. - Wiadomo było, że w gospodarce wolnorynkowej musimy być zupełnie inną firmą. Namawiałem pracowników, by uczestniczyli w prywatyzacji wykupując akcje. Efekt? 80 proc. załogi posłuchało mnie, niektórzy zapożyczyli się. To było ryzyko, ale opłaciło się. Akcjonariusze wzięli państwowy majątek w leasing na siedem lat.

- Ani na chwilę nie stanęliśmy z produkcją. 13 sierpnia 1991 roku podpisaliśmy umowę, 14. byliśmy jeszcze przedsiębiorstwem państwowym, potem był dzień wolny, a 16. pracownicy przyszli już do spółki akcyjnej - doskonale pamięta Józefowicz.

Twierdzi, że największym sukcesem firmy jest to, że udało się zintegrować pracowników mających długi staż z ludźmi młodymi: - Dzięki tej mieszance rutyny z młodością, tak dobrze sobie radzimy.

Zeto: skok cywilizacyjny

Podobnie doświadczyło Zeto, dziś jedna z najlepszych firm informatycznych w kraju. Opracowała m.in. używany w ZUS i KRUS system, który obsługuje emerytury.

 Za PRL-u byliśmy Zakładem Elektronicznej Techniki Obliczeniowej - mówi Waldemar Kępski, do końca 2013 roku prezes Przedsiębiorstwa Informatyki Zeto SA w Bydgoszczy. To on przeprowadził jego transformację.

 

Kępski był w nim od początku, czyli od 1967 roku. Najpierw pracował jako programista, później kierownik działu, zastępca dyrektora, dyrektor. W 1995 roku został prezesem i wtedy zainicjował przekształcenie Zeto w spółkę pracowniczą. 

- Pierwsza nasza próba prywatyzacji, w 1992 roku, nie powiodła się, ponieważ nie dysponowaliśmy wystarczającym kapitałem - mówi Waldemar Kępski. - Do 1995 udało się uzbierać już tyle, by wziąć fabrykę w leasing od Skarbu Państwa. Założyliśmy spółkę pracowniczą i staliśmy się innym zakładem, choć na początku to był jeszcze majątek państwa. Jednak już po siedmiu latach, gdy spłaciliśmy wszystkie zobowiązania, firma stała się własnością 120 akcjonariuszy. Dzięki usługom nowych technologii zrobiliśmy skok cywilizacyjny.

Były również trudne momenty: po restrukturyzacji trzeba było zamknąć filie spółki w Grudziądzu i we Włocławku oraz zwolnić pracowników. Kiedyś zatrudniała 370 osób, dziś - 120. W zeszłym roku Zeto kupiła spółka Asseco Systems, która specjalizuje się w produkcji i rozwoju oprogramowania.

Tele-Fonika: referendum przed prywatyzacją

Udało się także Bydgoskim Fabrykom Kabli, które w 2002 zmieniły nazwę na Tele-Fonika Kable SA. Firma posiada jedną z najbardziej nowoczesnych fabryk w Europie. Produkuje kable gumowe, telefoniczne i energetyczne średnich i wysokich napięć. Podbija nimi nasz i zagraniczne rynki. Produkty rodem z tej fabryki wykorzystano m.in. przy budowie Lotniska Heathrow w Londynie i w Nowym Orleanie.

Zostaliśmy wytypowani przez rząd do pilotażowej prywatyzacji - przypomina Jan Wieluński, wieloletni prezes Kabli, od półtora roku na emeryturze. Wprowadził firmę na nowy, wolny rynek.

 

Pracował tutaj od 1967 roku, najpierw jako technolog, a od 1991 roku prezes. - Prywatyzację, która zaczęła się w 1992 roku, poprzedziło referendum, w którym aż 70 procent pracowników opowiedziało się przeciw, spotkałem się więc z dużą opozycją - mówi. - Rok później powtórzyłem referendum i już tylko jedna osoba była na nie. Ludzie zrozumieli, że to jest najlepsze rozwiązanie. Zaczęli lepiej zarabiać, zakład rozwijał się.

W 1997 roku firma zadebiutowała na giełdzie. Pieniądze przeznaczyliśmy inwestycje.

To była prywatyzacja kapitałowa, czyli przekształcenie przedsiębiorstwa państwowego w spółkę prawa handlowego. Zgłosiło się czterech oferentów, ale ostatecznie Kable, w 1995 roku, kupił Elektrim. Od 1998 roku mieliśmy w Bydgoszczy Elektrim Kable. I tak było do 2002 roku, kiedy przejął je Bogusław Cupiał, właściciel fabryki kabli pod nazwą Tele-Fonika.

- W latach 90. zatrudnialiśmy 1500 osób, w 2007 roku 800. Wiele firm musiało w tym czasie zwalniać pracowników. Jednak produkcja zwiększyła się dwukrotnie. Dzięki nowoczesnym technologiom - podsumowuje były prezes. 

Mondi: nie byliby liderem

Udaną transformację przeszło też Mondi - dawniej Zakłady Celulozy i Papieru w Świeciu, później Zakłady Celulozy i Papieru w Świeciu Celuloza SA, Frantschach Świecie SA, Mondi Packaging Paper Świecie SA i wreszcie Mondi Świecie SA. Wytwarza około 1, 5 miliona ton papieru (na początku lat 90. to było zaledwie 0,4 mln ton) i jest jednym z największych tego typu zakładów w Europie.

 Gdyby nie przemiany, które zaszły w naszym kraju przez ostatnie 25 lat, a zapoczątkowane zostały pierwszymi częściowo wolnymi wyborami w 1989 roku oraz wdrożeniem reform Balcerowicza, nie bylibyśmy dziś w tym miejscu, czyli jednym z liderów w Europie w produkcji papieru do opakowań. Otworzyły drogę do wdrożenia nowej strategii i modernizacji zakładu - nie kryje Maciej Kunda, od 2004 roku prezes i dyrektor generalny firmy

 

Trafiło do niej  zaraz po ukończeniu studiów i odtąd piął się po szczeblach kariery. Od 2012 roku pełni również funkcję Szefa Operacyjnego Dywizji Containerboard Grupy Mondi Europe & International, gdzie zarządza jednostką biznesową rozmieszczoną w Polsce, Niemczech i Rosji.

- W 1989 roku firma znajdowała się w dobrej kondycji. To było wtedy wyjątkiem w skali kraju. Pierwsze kroki do prywatyzacji stawialiśmy w 1991 roku, gdy przekształciliśmy się w spółkę akcyjną, wówczas ze 100-procentowym udziałem Skarbu Państwa. W kwietniu 1997 roku wprowadzono 15 procent akcji do obrotu na giełdę, a cztery miesiące później 65 procent akcji wykupił inwestor strategiczny Grupa Framondi. Wówczas też 15 procent przydzielono pracownikom spółki, a pięć pozostało w rękach państwa - wyjaśnia Kunda.

W 2012 roku Grupa Mondi wykupiła pozostałą część udziałów i dziś ma 100 procent akcji spółki. W 1990 roku w Mondi było zatrudnionych ponad 4,6 tys. pracowników, dziś ok. 1000 osób. - Należy jednak pamiętać, że te dwie cyfry nie są porównywalne. W latach 90. w wyniku restrukturyzacji firmy wydzielono wiele spółek, do których przeszli pracownicy "Celulozy". Funkcjonują bardzo dobrze do dziś, rozwijają się i często zatrudniają nawet więcej osób niż w momencie ich utworzenia - dodaje prezes.

Neuca: pomogły unijne dotacje

Toruńska Neuca (do 2010 roku Torfarm) również ma powód do dumy, bo to dziś niekwestionowany lider polskiego rynku hurtu aptecznego. Grupa Neuca to ponad 4 tys. pracowników (w pocz. lat 90. było ich 350) i współpracowników w całym kraju. Dostarcza leki do ponad 10 tys. aptek. 

 Dzięki transformacji gospodarczej w ogóle możliwe stało się prowadzenie takiego biznesu, jak nasz - przekonuje Piotr Sucharski, prezes firmy Neuca, związany z nią od kilkunastu lat. - Ostatnie 25 lat przyniosły kolosalne zmiany z punktu prowadzenia biznesu.

 

Przemiany i eksplozja przedsiębiorczości wśród naszych rodaków wpłynęły również na rozwój rynku aptecznego i nowych aptek. Niezwykle ważnym dla wszystkich podmiotów gospodarczych stało się wejście Polski do Unii Europejskiej. Dotacje pomogły małym, średnim i dużym firmom, my również jesteśmy w tym gronie. Początki firmy to 1990 rok. Wtedy Kazimierz Herba, dziś przewodniczący rady nadzorczej i jeden z głównych akcjonariuszy, założył w Toruniu hurtownię leków pod nazwą Torfarm.

- Od początku byliśmy prywatnym przedsiębiorstwem. W pierwszych latach obsługiwaliśmy wyłącznie lokalny rynek, a już pod koniec lat 90. objęliśmy zasięgiem cały kraj. Choć hurtowy handel farmaceutykami jest naszą podstawową działalnością, to również między innymi dostarczamy własne rozwiązania informatyczne do aptek. Planujemy inwestycje również w przychodnie - zdradza Sucharski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska