Smaki Kujaw i Pomorza - odcinek świąteczny
W sytuacji pandemii, gdy do budżetu wpływa mniej pieniędzy, pojawia się coraz więcej argumentów za tym, żeby zlikwidować program "Rodzina 500+", który kosztuje - bagatelka - ok. 40 mld zł rocznie. Czy jednak to się rządowi opłaca? Zapytaliśmy ekspertów.
Polecamy także: Takimi samochodami można jeździć za 500 plus [lista, koszty]
- 500 plus to na dobrą sprawę zwrot podatku dla rodzin - twierdzi Andrzej Sadowski, ekspert z Centrum im. Adama Smitha. - Mechanizm jest podobny do cashback, czyli robisz zakupy w sklepach lub na stacjach benzynowych, a przy okazji wypłacasz gotówkę. Kupując różne towary płacisz podatki, które są tobie później oddawane w formie świadczenia rodzinnego. Płacisz, dostajesz zwrot. Płacisz, dostajesz zwrot i tak w kółko. 500 plus w ostateczności zawsze wraca do budżetu państwa. Czyli rząd daje, by za chwilę znów zabrać. Gdyby zlikwidował wsparcie obniżyłby poziom życia rodzin. Tym samym straciłby ich poparcie w następnych wyborach. Inne skutki to mniejsze zakupy, ograniczenie konsumpcji i gorsze notowania gospodarki. Jaki więc sens ma likwidacja programu? Nie ma żadnego.
500 plus bardziej pewne niż trzynasta i czternasta emerytura
- 500 plus mocno napędza konsumpcję, co ma dobry wpływ na gospodarkę - mówi także prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, były wiceminister finansów. - Oczywiście, jest to ogromny koszt dla państwa, a zwłaszcza, gdy program został rozszerzony także na pierwszą pociechę, bez kryterium dochodowego i dotyczy aż 6 mln dzieci. To ważne wsparcie społeczne, choć nie spełniło oczekiwań co do zwiększenia dzietności, bo tak się nie stało. Z drugiej strony mamy ogromny dług publiczny i deficyt budżetu. Nie ma złudzeń, że sytuacja finansów państwa będzie się pogarszać i rosną koszty obsługi długu publicznego. Łatwiej było spinać budżet w okresie wzrostu gospodarczego, ale pandemia wszystko zepsuła. Państwo ma teraz niższe dochody, a 500 plus to program finansowany z długiem.
Zdaniem prof. Gomułki rząd nie zrezygnuje jednak ze świadczenia rodzinnego, które napędza sprzedaż: - Jeśli będą jakieś ruchy oszczędnościowe, to bardziej skupią się na 13. i 14. emeryturze. Zresztą, rząd już teraz bardzo waha się przy czternastce. I, gdyby miałby zabrać się za 500+, to raczej tylko ograniczyć program, czyli np. uzależnić go od dochodów rodziców.
500+ to już realnie 400+. Ceny cały czas rosną
Na efekt konsumpcji wskazuje też ekonomista Marek Zuber. - Likwidacja programu oznaczałaby gorsze wyniki sprzedaży detalicznej - uważa Zuber. - To miliardowy koszt, ale wpływa na koniunkturę. Poza tym, pamiętajmy, że gdy zaczął obowiązywać, spora część tych pieniędzy trafiła na spłatę długów Polaków w parabankach i zaległych kredytów, np. samochodowych. Dzięki temu dysponowali większą gotówką na zakupy. PiS nie ma interesu w likwidacji programu. Inna sprawa, że tak naprawdę już nie ma 500 plus, a jest 400 plus. Podwyżki cen obniżyły realną wartość rządowego wsparcia.
Od czasu jego wprowadzenia zdrożało niemal wszystko, a ceny wciąż rosną.
Polecamy także: Ceny rosną jak szalone. Z 500 plus zrobiło się 400 plus. Będzie podwyżka?
Tymczasem nie brakuje pomysłów, by ograniczyć dostęp do tych pieniędzy. Duży sprzeciw jest m.in. w rodzinach, gdzie nie ma dzieci lub, gdy są one już dorosłe.
Padają różne hasła. I tak np. są propozycje, żeby pieniądze wypłacać jedynie rodzinom, w których choć jeden rodzic pracuje. Mówi się również, aby - na czas kryzysu - je wstrzymać.
- To fantastyka ekonomiczna, żeby doszło do zamrożenia 500+ - komentuje w rozmowie z MondayNews Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych. - Jeśli będzie trzeba, to rząd zwiększy zadłużenie, bo dziś tak robi cały świat. Natomiast od zawsze uważałem, że zamiast na ten program, pieniądze powinny być sensownie przeznaczone na ochronę zdrowia. Przez te kilka lat byłoby to ok. 200 mld zł. Teraz wstrzymywanie czy odbieranie świadczenia oznaczałoby zubożenie ludzi, którzy już i tak w wielu przypadkach mają duże problemy.
