Aby wystawiać pacjentom recepty na leki refundowane, lekarz musi odpowiednio wcześniej podpisać umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia. W przeciwnym wypadku medyk może ordynować jedynie preparaty pełnopłatne. W ubiegłym roku, w związku z nową ustawą refundacyjną, umowy obowiązywały tylko do 1 lipca. Lekarze, którzy chcieli kontynuować współpracę z NFZ, musieli podpisać nowe kontrakty. Nie wszyscy to zrobili.
W naszym regionie z umów z funduszem wyłamało się 2,8 tysiąca medyków - głównie tych, którzy przyjmują chorych w prywatnych gabinetach. Jak twierdzą, z powodu niekorzystnych warunków oferowanych przez NFZ. Zgodnie z prawem, stracili oni zatem możliwość wystawiania recept refundowanych. Ale i tak je wystawiali. Z danych Kujawsko-Pomorskiego Oddziału NFZ wynika, że w okresie od 1 lipca do końca grudnia przepisów nie respektowało 680 lekarzy z naszego województwa. - Wartość wystawionych przez nich recept refundowanych opiewa na 323 tys. zł - wylicza Jan Raszeja, rzecznik prasowy oddziału NFZ w Bydgoszczy.
Prezczytaj:
W samo południe: Biedny jak pacjent, bogaty jak lekarzFundusz chce odzyskać te pieniądze, bo jak tłumaczy, musi działać zgodnie z prawem. - Ustawa mówi jasno, kiedy lekarz może ordynować preparaty refundowane - powtarza Jan Raszeja.
Dlatego właśnie urzędnicy zaczęli wysyłać medykom wezwania do zwrotu bezprawnej, w ich ocenie, refundacji. Dotychczas NFZ odzyskał 230 tys. zł. - Zostało 70 lekarzy, którzy nie uregulowali jeszcze należności - informuje rzecznik. - W tej chwili sprawę analizują nasi prawnicy. Niewykluczone, że nie obędzie się bez sądu.
Co na to lekarze? Ci, którzy nie odpowiedzieli na wezwanie funduszu, nie zamierzają się poddać. Jak wskazuje dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, medycy, mimo braku umów, wystawiali przecież recepty refundowane pacjentom do tego uprawionym, czyli posiadającym ubezpieczenie zdrowotne. - Ilekroć recepta na lek refundowany wystawiana jest osobie uprawnionej do jej otrzymania, poniesienie kosztów refundacji tego leku nie jest szkodą Narodowego Funduszu Zdrowia - wskazuje prezes NIL, podkreślając zarazem, że lekarz, który wypisuje receptę refundowaną nie ma z tego tytułu żadnych korzyści majątkowych.
Zobacz: NFZ chce miliarda dla e-Wuś! Po co funduszowi taki zastrzyk gotówki?
Dlatego, jak dodaje, bez względu na to, czy lekarz ma umowę, czy też nie, zapisuje lek na receptę w przypadkach uzasadnionych. A jeśli pacjentowi przysługuje zniżka, medyk nie odbiera mu prawa do niej i zaznacza odpowiedni stopień refundacji preparatu. Wydaje się jednak, że sankcje finansowe podziałały na lekarzy, ponieważ w tym roku do podobnych sytuacji już nie dochodziło. W praktyce oznacza to, że medycy, którzy nie podpisali umów z NFZ, a przyjmują pacjentów prywatnie, nie wystawiają już recept refundowanych. To istotny sygnał dla pacjentów. - Przed wizytą w prywatnym gabinecie warto upewnić się, czy lekarz ma umowę z funduszem - radzi Jan Raszeja.
Wizyty te nie są bowiem tanie, a gdyby dorzucić do tego jeszcze brak refundacji zapisanego leku, pacjent może naprawdę słono zapłacić.