Proces toczy się powoli i dostojnie, choć nie bez pewnej nerwowości. Nerwowość wywołały na przykład podejrzenia, że z nową partią mogą się zabrać bardzo już nienowi ludzie, którzy w dodatku przeszłość mają jakby trochę zachlapaną. Ostatnie wieści z kolejnego etapu głoszą, że jednak nie zabiorą się.
Sposób powstawania nowej partii wywołał już sporą falę krytyki i niemało żartów. Oto proszę, kiedy Unia Wolności zabiera się do jakiegoś przedsięwzięcia, to wiadomo, że utonie ono w gadulstwie - to nie jest odosobniona opinia. Mogło oczywiście w gadulstwie nie utonąć, gdyby kilku polityków nie wyobraziło sobie, że już gra na pierwszym planie i wiadomością o tym natychmiast nie zapragnęło się podzielić z opinią publiczną. Efekt zaskoczenia minął. Kto jednak wie, może jednak z owego żmudnego układania się, zbierania nowych ludzi i ponad dotychczasowymi, historycznymi podziałami coś sensownego wyjdzie.
Na razie partii jeszcze nie ma, ale zaniepokojenie już jest. Widać, że przyszłej partii nie lubi Marek Borowski. Można go zrozumieć. Władysław Frasyniuk kiedyś odrzucił zaloty Borowskiego i nie pospieszył z UW do SdPl. SdPl w sondażach wypada marnie, co nawet trudno zrozumieć, bo lider ma się o wiele lepiej. Zaniepokojona jest najwyraźniej PO, która zaczyna nieco zbaczać z wytyczonego kursu na prawo. Teraz PO już niekoniecznie chce budować IV RP, może nawet chce tylko poprawiać obecną, nie uważa też, aby superkomisje i superprokuratorzy stanowili panaceum na bolączki naszego życia publicznego. Co więcej, PO przestaje się bać przedsiębiorców, a nawet ich zachęca twierdząc, że jest jedyną partią, która może ich reprezentować. A przecież jeszcze niedawno debatowano, czy przedsiębiorcom nie zakazać kandydowania w wyborach, bo mogą skazić partyjną czystość. Nowe tony już są, zobaczymy, jaka będzie cała piosenka.
Tak więc partia, której jeszcze nie ma, okazuje się najwyraźniej bardzo potrzebną. Już coś tam dokonała. Czy w końcu powstanie? To dziś jest pytanie kluczowe. Kto do niej wstąpi? Czy z zaproszenia rzeczywiście skorzysta Marek Belka? Czy będzie to Unia Wolności - bis, czy rzeczywiście jakaś nowa jakość? Seria pytań jest długa. Nie ma na razie odpowiedzi na nie, ale wypada mieć nadzieję, że szybko je usłyszymy. Jeden falstart już wystarczy. Kolejnym byłoby powstanie jakieś AWS-bis. Pospolite ruszenia już były i wiadomo, że ich klęska prędzej czy później (ostatnio jednak prędzej niż później) jest nieuchronna. Musi więc nowa formacja mieć jakieś minimum programowe ze wsparciem integracji europejskiej i poparciem dla traktatu konstytucyjnego na czele.
Właśnie Hiszpanie ratyfikowali traktat w referendum, a jeszcze niedawno z trybuny w naszym Sejmie niosło się w Polskę hasło: Nicea albo śmierć. Hiszpanie postanowili nie umierać za Niceę, choć mieli być naszym głównym sojusznikiem w tym dziele. Szkoda byśmy umierali w samotności, zwłaszcza że Polacy w tej akurat sprawie zdanie mają wyrobione - oni chcą do Europy, nawet bez nicejskiego systemu liczenia głosów, bo tyle o traktacie konstytucyjnym wiedzą. Co ciekawsze, Polacy wydają się być nadzwyczajnie uodpornieni na katastroficzne wizje rozpowszechniane przez polityków. Czas, by politycy zaczęli słuchać wyborców.
Autorka jest publicystką tygodnika "Polityka"
Ach, jak oni się zbierają!
JANINA PARADOWSKA
Jaki mają wdzięk i szyk. Zbierają się powoli, godnie, dyskutują, a może nawet debatują, zapraszają liczne znane osoby, ostatnio na przykład premiera Belkę, zbierają się, by utworzyć nową partię. Zamiast wjechać szybko na scenę, jak zrobiła to kiedyś z zupełnego zaskoczenia Platforma Obywatelska, wioząc trzech tenorów, teraz mamy proces wjeżdżania rozłożony na etapy.