Kim jest trener Adrian Stawski? Proszę się przedstawić kibicom...
Adrian Stawski jest trenerem, który pracował prawie na każdym poziomie rozgrywkowym w Polsce ale ostatnie ponad 10 lat tylko na szczeblu 1. i 2. ligi. Jestem trenerem, który jest głodny sukcesu. Przez ostatnie dwa lata dużo się uczyłem, komentowałem mecze, jeździłem na staże zagraniczne, Teraz wracam na trenerską ławkę.
Jak to się wszystko zaczęło?
W malutkim klubie Urania Udorpie. Tam byłem zawodnikiem, a potem grającym trenerem. Zrobiłem tam dwa awanse, najpierw prowadząc juniorów a następnie seniorów. Następnie trafiłem do Bytowa. Tam początkowo byłem trenerem drugiego zespołu, z którym zrobiliśmy awans do 4. ligi. Najpierw byłem asystentem trenera Waldemara Walkusza, Pawła Janasa, a następnie Tomasza Kafarskiego. Po jego zwolnieniu zostałem pierwszym trenerem. Udało się utrzymać zespół w 1. lidze po barażach z Radomiakiem Radom. Dwa razy byliśmy w ćwierćfinale Pucharu Polski. Po pracy w Bytovii, trafiłem do pierwszoligowego Stomilu Olsztyn. Tam budowałem zespół od zera, gdzie na samym starcie z klubu odeszło 20 zawodników i wszyscy kluczowi, którzy stanowili kręgosłup tego zespołu, ale zostałem zwolniony w marcu, po zaledwie dwóch porażkach rozpoczynającej się dopiero rundy wiosennej wcześniej, remisując z Koroną Kielce, która awansowała do ekstraklasy i wygranej z ŁKS Łódź 2:0 na boisku rywala. Bardzo to mnie zabolało, bo nie pozwolono mi dokończyć pracy. W sumie ponad 10 lat pracy na szczeblu centralnym, czy to w charakterze asystenta, a potem pierwszego trenera, uzbierało się prawie 200 meczów jako samodzielny trener na poziomie 1. i 2. ligi i Pucharu Polski.
Po tych dwóch latach przerwy w prowadzeniu zespołu odezwał się zew i postanowił pan wrócić do pracy na trenerską ławkę?
Już około dwa miesiące przed zakończeniem 1. ligi, gdzie byłem ekspertem w Polsacie Sport i komentowałem mecze, głośno powiedziałem, że chcę wrócić. Komentowanie to fajna i bardzo pouczająca praca, ale poczułem, że ciągnie mnie do szatni, na trening, brakowało meczowej adrenaliny. Było kilka propozycji ze szczebla centralnego z zespołów 1. i 2. ligi, ale zdecydowałem się na Zawiszę.
Podczas konferencji prasowej kiedy ogłoszono, że został pan nowym trenerem Zawiszy, powiedział pan: „Wierzę, że Zawisza może być projektem mojego życia”. Proszę rozwinąć tą myśl...
Przyglądałem się Zawiszy na różnych płaszczyznach. Widzę, że jest tutaj duży głód piłki. Powiedziałem sobie, że pójdę do klubu, który ma perspektywy rozwoju. Patrząc na całą otoczkę, pomyślałem sobie, że dobrze byłoby tu pracować i coś pozytywnego zrobić. Trafiłem do klubu o wielkiej historii, z wielkimi aspiracjami i chciałbym się w nim dobrze zapisać. Jestem bardzo zdeterminowany, by osiągnąć sukcesy. Warunki do pracy są znakomite. Będę chciał dużo pracować indywidualnie z zawodnikami, by podnieść ich poziom, bo wcześniej też mi się to udawało. Konsultowałem swoją decyzję z trenerem Pawłem Janasem i profesorem Zbigniewem Jastrzębskim z którym współpracuje od dawna i trener Janas powiedział mi wprost: „Nie zastanawiaj się długo. Zawisza to wielki klub i warto w nim pracować”! Powrót z Zawiszą na szczebel centralny to byłoby coś fantastycznego.
Jednak na razie Zawisza gra na poziomie III ligi. Umowę podpisaliście na dwa lata. Czy to oznacza, że najpóźniej w 2026 roku niebiesko-czarni zagoszczą na szczeblu centralnym?
Tak można to interpretować, ale ja jestem bardzo ambitnym człowiekiem i wszyscy chcielibyśmy żeby zrobić to wcześniej , Dobrze, że zarząd zadbał o to, że jest trzon zespołu i nie trzeba budować wszystkiego od początku, tak jak miałem w ostatnich latach swojej pracy trenerskiej. Zobaczymy, ile mi się uda wyciągnąć z tego zespołu i co osiągniemy na koniec sezonu. Swoją rolę do spełnienia mają też zawodnicy. Jeśli chcą być w takim klubie jak Zawisza i się rozwijać, to muszą bardzo ciężko pracować każdego dnia bo tylko wtedy wejdziemy wspólnie na wyższy poziom, my jako drużyna, ale oni też indywidualnie. Będę im się starał pomóc ze swoim sztabem w każdej możliwej sprawie i będą mieli w nas oparcie. Jeśli ktoś będzie odstawał, to będziemy się musieli pożegnać. To jest normalne, jeśli klub ma się rozwijać i iść do przodu. Zawodnicy muszą poddać się priorytetom, jakimi będą ciężka praca, odpoczynek, właściwe odżywianie, odpowiednia waga czy właściwy procent tkanki tłuszczowej oraz odpowiednie standardy przed i po treningach. Te wszystkie małe rzeczy potem mają wpływ na końcowy sukces.
Każdy trener chce, żeby jego zespół miał jakieś cechy charakterystyczne. Jaki będzie pański pomysł na Zawiszę?
Wszystko zależy od tego jak szybko zawodnicy przyswoją sobie moją filozofię gry. Będziemy musieli być bardzo dobrze przygotowani fizycznie do gry jaką preferuję. Intensywność gry będzie musiała wzrosnąć. Ten zespół będzie zadziorny i agresywny. Ten zespół będzie musiał wiedzieć, co ma robić, kiedy ma piłkę i wtedy, kiedy jej nie ma, co ma zrobić po odbiorze i też po jej stracie. Będziemy pracować nad grą w obronie, by tracić jak najmniej goli. Będę chciał, by Zawisza był zespołem dominującym, preferującym grę ofensywną. Kibice oczekują widowisk i trzeba zrobić wszystko, by to im zapewnić.
O trzeciej lidze mówi się, że to piłkarski czyściec, bo trudno się z niej wydostać. Jaka jest pańska opinia?Dobrze, że wprowadzono system baraży i dwa zespoły z drugich miejsc będą miały szansę powalczyć o awans. Baraże w 1. i 2. lidze się sprawdziły. Mam nadzieję, że podobnie będzie w 3. lidze. Na pewno mniej będzie meczów o nic, bo więcej zespołów w 3. lidze też będzie zagrożonych potencjalnym spadkiem. Nie będzie odpuszczania i będzie zdrowa rywalizacja do końca.
Co się panu rzuciło w oczy podczas oglądania meczów Euro 2024?
Wszystkie zespoły grają bardzo intensywnie, co jest obowiązkiem i podstawą. Wiele zespołów stara się grać wysokim pressingiem. Podoba mi się intensywność Niemców czy techniczna gra Hiszpanii. Jakiś taktycznych nowinek nie zauważyłem. Generalnie turniej stoi na bardzo dobrym poziomie, mecze są emocjonujące. Szkoda, że to już się powoli kończy.
