Informowaliśmy o ataku prezesa PZPC Zygmunta Wasieli na Szymona Kołeckiego (konkurenta do fotela w styczniowych wyborach), a pośrednio na Adriana Zielińskiego. W liście otwartym w zaowalowany sposób Wasiela sugeruje, że sztangista Tarpana w okresie przygotowawczym przed igrzyskami mógł w ogóle nie wyjechać (za swoje 45 tys. zł) do Osetii Płd. W ten sposób mógłby unikać kontroli dopingowej...
Poniedziałkowy "Przegląd Sportowy" ujawnia, że to niemożliwe, bo Zieliński jest objęty programem ADAMS. Z dokładnością co do godziny musi informować o miejscu swojego pobytu. Kontrolerzy agencji antydopingowej mogą go w każdej chwili chcieć sprawdzić. Trzecia nieobecność to automatyczna dyskwalifikacja, bez tłumaczenia. Sztangista z Mroczy był przed IO wielokrotnie badany przez Polaków i WADA, również po powrocie z Osetii i zawsze był czysty.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Adrian ma dość takiej obecności w mediach. W "PS" mówi: - Na razie nie jest mi dane świętować sukces. Muszę się z niego tłumaczyć. Jestem już tym wszystkim zmęczony. Myślałem, że z prezesem Wasielą wyjaśnimy sobie wszystko w zamkniętym gronie, ale chyba zabrakło mu odwagi, by się spotkać. Wolał napisać list. Jego wybór. Mam zabezpieczone dokumenty potwierdzające mój pobyt w Osetii. Gdy się w końcu spotkamy, pokażę prezesowi wszystkie rachunki, tak jak sobie tego życzy. Zwrotu pieniędzy jednak nie chcę. Jestem honorowym człowiekiem i jeśli raz ktoś mi powiedział, że nie, to nie. Jak wyglądałbym w oczach innych ludzi, gdybym teraz przyjął te pieniądze? Nie zbiedniałem przez to. Nie potrzebuję ich.
Zieliński chciałby odpocząć, nie miał nawet czasu na radość, na wakacje. W napiętym terminarzu zdołał jednak wybrać się do Nowego Dworu Gdańskiego, gdzie pochowany jest Ireneusz Chełmowski, jego zmarły nagle w ubiegłym roku trener. W "PS" Adrian mówi: - Wziąłem ze sobą złoty medal olimpijski, pomodliłem się, zawiesiłem go na krzyżu na grobie trenera. To także jego medal...