To historia, która swój początek ma podczas kampanii przed wyborami samorządowymi, w październiku ubiegłego roku. Kamil Heyka był kandydatem Koalicji Obywatelskiej do sejmiku wojewódzkiego. Wielki baner reklamujący jego osobę zawisł na jednej z kamienic przy ulicy Paderewskiego. Ale został zaklejony, a na tym samym miejscu zawisł plakat przedstawiający kandydatów na radnych Grudziądza z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Jak wówczas ustaliła „Pomorska”, właścicielką - wraz z mężem - kamienicy, na której wisiał plakat Heyki jest Marzena Makowska, ówczesna radna i kandydatka na radną z ramienia PiS. Jej wizerunek był wśród kilku portretów widniejących na nowym bilbordzie.
- To chyba pierwszy taki przypadek w Polsce, gdy jedna partia kradnie bilbord drugiej. Mój plakat i moje materiały wyborcze zostały zniszczone i przykryte reklamą PiS - mówił podczas październikowej konferencji Kamil Heyka.
Marzena Makowska natomiast w rozmowie z „Pomorską” tłumaczyła, że powierzchnię reklamową wynajęła firmie, ale z zastrzeżeniem, że nie mogą pojawić się tam materiały polityczne. - Stało się jak się stało i wywiesiliśmy swój (czyli kandydatów PiS - dop. red.) okręgowy plakat - mówiła Marzena Makowska.
Kamil Heyka o fakcie powiadomił policję. - Właśnie otrzymałem pismo w tej sprawie - teraz informuje Kamil Heyka. - Pomimo ewidentnych dowodów, jasnych przepisów i dużej wartości zniszczonej reklamy policja odmówiła skierowania wniosku o ukaranie, a udzieliła jedynie pouczenia.
Funkcjonariusze argumentują, że prowadzone czynności wyjaśniające nie dostarczyły podstaw do skierowania wniosku o ukaranie do Sądu Rejonowego w Grudziądzu w sprawie tego wykroczenia.
- W tej sytuacji pozostaje zadać sobie pytanie: czy legitymacja PIS zapewnia bezkarność? - pyta retorycznie Kamil Heyka. - Zamierzam złożyć zażalenie na tę decyzję do komendanta wojewódzkiego policji - nie odpuszcza.
