O akcji zbierania podpisów informowano już w ubiegłą niedzielę. - Byłem mocno zdumiony, kiedy w moim kościele pw. Ducha Św. w ostatnią niedzielę proboszcz po mszy informował, że listy z podpisami można zostawiać w zakrystii - opowiada świadek zdarzenia (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). - Nie jestem w fanklubie prezydenta, mam do niego stosunek obojętny, ale takie działanie proboszcza to zwyczajne mieszanie Kościoła z polityką, któremu jestem przeciwny. Już pomijam fakt, że przed kościołem stała grupa oponentów Bruskiego i też zbierała podpisy...
Okazuje się, że to niejedyny przypadek, kiedy proboszcz w ogłoszeniach duszpasterskich wspominał o zbieraniu podpisów pod referendum o odwołanie prezydenta Bydgoszczy.
Podobnie było najprawdopodobniej w wielu bydgoskich parafiach - a na pewno jeszcze w dwóch: na Wyżynach oraz w bazylice św. Wincentego a Paulo.
Przekroczono granicę?
Ani prezydent Rafał Bruski, ani jego Biuro Komunikacji Społecznej nie zamierza komentować tych faktów.
Za to komentarza nie odmawia Paweł Olszewski, bydgoski poseł PO: - To kompletne przekroczenie granicy między Kościołem a polityką, to pomieszanie wszystkiego. Jeżeli proboszczowie będą robić tak dalej, to doprowadzą do sytuacji, do której dochodzi już w niektórych krajach Europy Zachodniej - że kościoły będą zamieniane na dyskoteki, bo nikt do nich nie przychodził... Fakty z Bydgoszczy pokazują, że niektórzy księża całkowicie zatracili poczucie tego, do czego ich powołano.
Tymczasem sami proboszczowie nie widzą w swoich działaniach niczego złego, jednak proszą, żeby nie podawać ich nazwisk. - Do tych działań włączyło się wiele organizacji katolickich, najważniejsza z nich to Akcja Katolicka. Ma ona do tego prawo - słyszymy.
Nie udało nam się uzyskać stanowiska biskupa Jana Tyrawy w tej sprawie. Nieoficjalnie wiemy, że stanowiska nie zajmie, ponieważ, jak miał zauważyć, każde stowarzyszenie katolickie ma swój statut. Jeżeli pozwala on na prowadzenie działań społecznych, to organizacje mają do tego prawo.
Polityka? Ależ skąd!
Niczego złego w agitacji z ust proboszczów nie widzi Paweł Skutecki, bydgoski poseł Kukiz’15 i inicjator zbierania podpisów pod referendum. - Akcja Katolicka to ruch działający na zupełnie innych zasadach niż my, ale jednocześnie przecież zadeklarował dołączenie do akcji, która moim zdaniem wcale nie jest polityczna - mówi. Jeżeli pewna społeczność na terenie parafii podejmuje jakąś inicjatywę, to proboszcz - także w wielu innych przypadkach - ogłasza to z ambony i już. Teraz też tak się dzieje, nie widzę w tym nic zdrożnego...
- Nikt im tego prawa nie zabierze - dodaje również Bogdan Dzakanowski, niezależny radny, mocno zaangażowany w zbieranie podpisów. - Wiem, ile parafii jest zaangażowanych w akcję. W najbliższą niedzielę odwiedzimy wszystkie. Poza tym - przepraszam - ale przed kościołami swoje materiały wyborcze pokazywała także PO, a nawet SLD! Wtedy nikomu to nie przeszkadzało?
Chcą mieć „na górkę”
Do końca sierpnia, żeby doszło do referendum o odwołanie prezydenta Rafała Bruskiego, organizatorzy akcji muszą zebrać 30 tysięcy podpisów.
6 sierpnia pochwalili się, że mają już ich ponad 13 tysięcy. Kart do podpisywania się wydano 70 tysięcy.
Ile podpisów jest obecnie?
Wypadek w Osięcinach. 7 osób poszkodowanych [zdjęcia]
Info z Polski - 24 sierpnia 2017.