Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agresja, narkotyki, alkohol, ucieczki, kradzieże, sponsoring... W Topolnie dziewczyny po przejściach uczą się życia

Roman Laudański
Wspólny spływ Notecią wychowanek, sióstr i  Sekcji Turystyki Kajakowej Regionalnego Towarzystwa Wioślarskiego Lotto - Bydgostia.  Dziewczyny sprawowały się znakomicie. Już umówiliśmy się na następny spływ!
Wspólny spływ Notecią wychowanek, sióstr i Sekcji Turystyki Kajakowej Regionalnego Towarzystwa Wioślarskiego Lotto - Bydgostia. Dziewczyny sprawowały się znakomicie. Już umówiliśmy się na następny spływ! Elżbieta Marzęta
W Topolnie siostry Pasterki podpowiadają dziewczynom po przejściach, jak wyjść na prostą i normalnie żyć.

Już 120 lat temu błogosławiona Maria Karłowska, założycielka Zgromadzenia Sióstr Pasterek od Bożej Opatrzności, zajmowała się prostytutkami. W Topolnie siostry są od 1921 roku. Wychowanki były tu cały czas. Ośrodek, w obecnej formie, powstał w 2001 roku. Może tu przebywać 20 dziewcząt. Są pod opieką sióstr zakonnych, wychowawców, pedagoga i psychologa. Siostra Katarzyna: - Nie narzucamy nikomu wiary, bo przyjmujemy również osoby niewierzące. Nie zmuszamy do chrześcijańskiej aktywności, ale dajemy przykład naszego życia. My np. modlimy się przed posiłkiem, a one nie. Dwa razy w tygodniu idziemy na msze do kaplicy lub kościoła, a takie osoby są z grupą, ale nie muszą się modlić, czy przystępować do sakramentów.

Potoczne wyobrażenie o zamkniętej placówce, na dodatek prowadzonej przez siostry zakonne, nie jest najlepsze (- Boże, klasztor!). Bo wyrok sądu, mury, rygor. A jednak... jak mówi Anastazja, jedna z wychowanek: - Kiedy pierwszy raz przekroczyłam te progi, to pomyślałam sobie: Boże, jak tu jest pięknie!

- Staramy się stworzyć namiastkę domu, ale wiemy, że nigdy go nie zastąpimy - opowiada siostra Katarzyna, dyrektor opiekuńczo-wychowawczego ośrodka w Topolnie. Trafiają tu dziewczyny z wyrokiem sądu. Także te, które nie sprawdziły się w domach dziecka. Miejsce pomaga odizolować dziewczyny od poprzedniego życia. Przebywają tu do ukończenia gimnazjum.

Każda ze swoją historią.

Można bez przemocy

Zosia w domach dziecka i placówkach opiekuńczych jest od trzeciego roku życia. - Placówka? Do tej pory to były kraty w oknach, a tu jest otwarta brama. Zastanawiałam się na początku, czy aby nie pomyliłam adresu.

- W innych ośrodkach na "dzień dobry" był "chrzest", czyli lanie, a tu - każda z nas trafiła pod opiekę starszej koleżanki - opowiada Zosia. - Byłam wcześniej agresywna, ale nikogo nie biłam. Potrafiłam zwyzywać rówieśników i wychowawców. Olewałam naukę. Tu przepracowałam moje emocje i zapanowałam nad językiem. Dużo zawdzięczam tej placówce, jestem wdzięczna za pomoc. Nigdy nie myślałam o ucieczce. Jeździłam na przepustki do domu, ale tam nie było zbyt dobrze. Dobroć, ciepło w ośrodku jest lepsze niż awantury w domu.

Renia trafiła do Topolna w wieku 13 lat. - Uciekałam z domu i ze szkoły, nawiązywałam złe kontakty, za to trafiłam do sióstr - mówi. Teraz pracuję nad dobrymi relacjami z rodziną. - Na początku wcale mi na tym nie zależało, ale teraz staramy się to odbudować. To przecież priorytet w życiu.

- Bałam się pierwszego dnia - wspomina Renia. - Nie wiedziałam, jak mnie przyjmą? Był stres, że czeka mnie "chrzest". A tu siostra Agnieszka i dziewczyny przyjęły mnie bardzo dobrze. Dużo zrozumiałam, pomogły mi siostry. Teraz wiem, że od problemów się nie ucieka, tylko się je rozwiązuje. Siostry traktuję jak rodzinę, a ten ośrodek jak swój dom. Na pewno będę dobrze wspominać to miejsce i tu wracać.

- To nie tak, że mamy tu tylko naukę, pracę i nic więcej - dodaje Zosia. - Są wyjazdy do kina, aquaparku. No i byliśmy razem na spływie kajakowym Notecią.
- Takie zajęcia są lepsze niż siedzenie na fejsie i zamulanie - mówią dziewczyny.

Nie ubierają się w miniówki i szpilki. - Gdyby przyszedł do nas ktoś z zewnątrz i to zobaczył, to co by o nas pomyślał - pytają. Ubierają się normalnie. - Ostatnio siostra Katarzyna kupiła mi świetną sukienkę - opowiada Zosia. Anastazja: - Zawsze patrzę na ceny, a siostra mówi: kupimy to, co ci się podoba.

Nie malują się, ale w czasie ferii profesjonalna kosmetyczka zrobiła im trzydniowy kurs makijażu. Przez jeden dzień chodziły umalowane, a do końca ferii miały pomalowane paznokcie. - Siostry malowały z nami paznokcie, także u nóg! - śmieją się.

Zumba i hafty

W czasie roku szkolnego pobudka o szóstej rano i jeśli czegoś nie lubią, to właśnie tego (- W sobotę możemy pospać dłużej!). Do śniadania wszystko jest posprzątane. Później lekcje do godziny 16.00-17.00. Cicha nauka. W międzylekcyjnych "okienkach" idą do pracowni, np. plastycznej. Siostra dyrektor - czyli siostra Katarzyna - prowadzi kółko teatralne, siostra Magdalena - plastyczne i hafciarskie, pani Ewa zajęcia z zumby. Pani Michalina zaprasza do biblioteki. Najwięcej pracy "w terenie" mają jesienią, ale zapewniają, że przy grabieniu liści zawsze jest dużo zabawy.

Z nauką (nauczyciele dojeżdżają do placówki ze świeckiego "katolika") jest różnie.

Zosia uśmiecha się, że kiedy pierwszy raz trafiła do kółka hafciarskiego, to zastanawiała się, co ona tu robi? Dziś krzyżykami z radością wyszywa najróżniejsze obrazki i zapewnia, że to nic trudnego. Taka sama była reakcja Reni. Teraz ich wyszywane prace trafiają przy okazji świąt do ludzi pomagających ośrodkowi. Nawet siostra Katarzyna pokazuje z dumą obraz wyszytego krzyżykami tygrysa, który dostała od dziewczyn.

Anastazja: - Dzięki ośrodkowi możemy nauczyć się wielu rzeczy, które ominęłyby te z nas, które pochodzą np. z uboższych rodzin.
O godz. 21.00 gasną światła.

Lepiej niż w domu

Placówka jest na wsi. Do przystanku pekaesu, sklepu - daleko, do kolei - jeszcze dalej. Niby jest zamknięta, ale bramy nikt nie zamyka. - Otwarta brama jest wyrazem zaufania do nas, że nie uciekniemy. Pewnie każda nowa osoba myśli o ucieczce, niektóre próbują, ale po godzinie już wracają. Nawet okoliczni mieszkańcy widząc idącą samotnie dziewczynę dzwonią do placówki z pytaniem, czy aby któraś z nas nie uciekła. Ucieczka to ślad w papierach do sądu. Po co nam to?

Zawsze świętują hucznie urodziny. Jest tort, prezenty, życzenia. (Tu, po raz pierwszy w życiu miałam tort na urodziny - mówi jedna z podopiecznych ośrodka). Jeśli są na większych imprezach, to wiadomo, że Topolno rozkręci zabawę. Po zakończeniu roku pojechały do "Tawerny" na uroczysty obiad i dyskotekę. Na parkiet ruszyły razem z siostrami, bo np. zumbę tańczą razem.

- Nasze spektakle są fajne, jeździmy z nimi też do innych szkół - zapewniają dziewczyny. Siostra Katarzyna, autorka scenariuszy, dodaje, że bardzo często dziewczyny poprawiają jej dialogi, bo przecież młodzież tak nie mówi! Dlatego ich spektakle trafiają do młodych, poruszają i dają do myślenia.

Dziewczyny mówią, że czasami doprowadzają siostry do wrzenia, ale nigdy nie ma krzyków. - Odczekają, żeby rozmawiać z nami spokojnie.

No i trzeba przyzwyczaić się do formuły: siostro. Na początku się mylą, mówią: "proszę pani". Bywa, że podczas przepustek w domach używają formuły "siostro" do swoich bliskich lub wracają i mówią do sióstr: "ciociu" lub "babciu". - Babciu? No dobrze, niech będzie, że babciu - żartują wtedy siostry. Bywa, że i mówią: "mamo". - Kiedyś usłyszałam od jednej z dziewczyn: - Siostra jest chyba normalną kobietą! - wspomina siostra Katarzyna. - Jak już to odkryją, to zaczynają się inne relacje - uśmiecha się siostra dyrektor.

Dziewczyny: - Na fejsie mamy wspólne zdjęcia. Nie wstydzimy się chodzić z siostrami, bo to wspaniałe osoby. Jesteśmy związane z kadrą, dlatego ciężko jest stąd odchodzić - mówią. Śmieją się, że czasem siostry je "wkręcają". Wtedy jest dużo śmiechu i zabawy.

Co dziś na obiad?

Kuchnia jest królestwem siostry Celiny. Zapewnia, że dziewczyny chętnie przychodzą na dyżury. Nauczyły się gotować. Ba, same wymyślają, co ugotują na obiad czy kolację! Książki kucharskie zajmują cały regał w bibliotece. Opowiadają, że nie przeraża ich obiad na dwadzieścia osób. - Rosół, pomidorówka, grzybowa, żurek, ogórkowa - potrafimy ugotować większość zup - zapewnia Weronika. Tosia nauczyła się piec ciasta: biszkopt, blok czekoladowy czy urodzinowe torty - zrobię wszystko!
Karolina: - Przed placówką potrafiłam usmażyć tylko naleśniki, teraz prawie wszystko.

Anastazja, dzięki zajęciom w kuchni, odkryła talent do gotowania i zdecydowała się na dalszą naukę w "gastronomiku". - Siostra Katarzyna zgodziła się, żebym została tu do skończenia osiemnastki. A inne marzenia? Dom, rodzina. Anastazja przyznaje się do niskiej samooceny. Ale pracuje nad tym, rozmawia z siostrami i psychologiem. - Trafiłam do ośrodka nie ze swojej winy, ale dlatego, że źle się działo w domu. W Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie podpowiedzieli, że u sióstr będzie mi lepiej - dodaje Anastazja. - Teraz staram się żyć inaczej, uwierzyć w siebie - dodaje. - Tak naprawdę wcześniej nie miałam nic, a teraz mam wszystko - uśmiecha się Anastazja.

Zosia ciągnie do liceum z profilem sportowo-obronnym.

Odnaleźć siebie

Zgodnie z przepisami dziewczyny przebywają w Topolnie do skończenia gimnazjum.
- Sporo w sobie przepracowałam, spróbuję tego nie zniszczyć - deklaruje Zosia, przed którą jeszcze jeden pobyt w innej placówce.
- Byłam dobrym człowiekiem, a uczę się być jeszcze lepszym - dodaje Anastazja. Zapewniają, że w Topolnie każdy je doceniał. A to dla nich bardzo ważne.
- My też doceniamy to, co robią dla nas siostry. - Zapewniają, że będą wracać. Po to w korytarzu powstała galeria zdjęć dziewczyn, które mają już dziś normalne rodziny. Opowiadały o "przypałach" z ich czasów.
- Te dziewczyny są dla nas przykładem, że - pomimo popełnionych wcześniej błędów - można wyjść na prostą i normalnie żyć - zapewniają.
Imiona niektórych osób zostały zmienione.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska