- W niedzielę po spotkaniu rozgrywanym w Gliwicach na ulicach jak zwykle było mnóstwo skandujących kibiców - opowiada pani Anita, która wieczór spędzała w jednym z ogródków piwnych przy Starym Rynku. - I już nawet nie chodzi o te krzyki, to da się jakoś wytrzymać. Gorzej, że oni są agresywni, często na oślep. Każdemu może się oberwać.
Kibole Zawiszy uciekli gliwickiej policji!
Złe miejsce, zły czas
Niestety, takich sygnałów mamy od Państwa więcej. - Wraz ze znajomymi już wiemy, że gdy jest jakiś mecz to najlepiej nie ruszać się wieczorem z domu - twierdzi Marcin, mieszkaniec centrum Bydgoszczy. - A najgorsze jest to, że oni robią, co chcą i w grupie czują się bezkarni. A policji nie widać.
Jednak Maciej Daszkiewicz, oficer prasowy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy zapewnia, że w te dni, w których odbywają się mecze, na ulicach miasta pojawia się o wiele więcej funkcjonariuszy.
Rozprawa kibiców, którzy zdemolowali stadion Zawiszy. Większość nie przyznaje się do winy
Mecze nie mają znaczenia
- Patrole są wzmożone, ale jak pokazują statystyki w wieczory, w których mecze się nie odbywają, mamy więcej interwencji - mówi.
- Na przykład 9 maja, gdy zespół Zawiszy grał z Arką Gdynia mieliśmy 236 wezwań, natomiast 19 maja, w sobotę, gdy nie było rozgrywek już 302 interwencje. Widać zatem, że mecze nie mają wpływu na to, jak często otrzymujemy wezwania.
Dlaczego więc bydgoszczanie czują się zagrożeni? - Nie szkalujmy marki drużyny Zawiszy, nie o to przecież chodzi - mówi Jan, kibic naszego zespołu. - Ani klub, ani piłkarze nie są odpowiedzialni za zachowanie grupy agresywnych, źle pojmujących ideę sportu ludzi. Moim zdaniem policja powinna więcej robić. To, że w dni meczowe jest mniej interwencji, nie znaczy że nie są poważniejsze.
Kibice na meczu Piast Gliwice - Zawisza Bydgoszcz [zdjęcia]
Czują się bezkarni, bo są bezkarni
Jan opowiada o sytuacji, w której po jednym z meczów grupa kilkudziesięciu pseudokibiców stała w pobliżu muzeum dawnego Pomorskiego Okręgu Wojskowego. - Zaczepiali przechodniów, rzucali butelkami i nigdzie nie było widać ani jednego radiowozu - mówi.
- Reagujemy na każde wezwanie - tłumaczy Daszkiewicz. - Ale zdarza się również, że ludzie do nas nie dzwonią. Dlatego apelujemy, aby zawsze zgłaszać nam takie incydenty.
Jeden z przedstawicieli Stowarzyszenia Kibiców Zawiszy Bydgoszcz ubolewa, że klub kojarzony jest z wybrykami pseudokibiców. - Pracujemy na swoją renomę, a potem słyszymy, że miasto jest terroryzowane przez naszych kibiców - mówi. - To niesprawiedliwe, bo nie mamy z tym nic wspólnego. To, czy w mieście jest bezpiecznie, zależy od policji.
Czytaj e-wydanie »