https://pomorska.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

O kapliczkach, także tych toruńskich - majowy felieton profesor Violetty Wróblewskiej

Violetta Wróblewska
Agnieszka Bielecka
Dziś nieco religijnie, nieco ludowo, bo i miesiąc szczególny. Maj. Czas kwitnienia, czas słońca, czas dobrej energii.

Nic dziwnego, że właśnie ten okres wybrano ku czci Matki Bożej. Można przecież modlitwy odmawiać nie tylko w kościołach, ale i na świeżym powietrzu, przy krzyżach bądź przydrożnych kapliczkach, a przy tym kwiaty w ofierze składać, czyli maić, umajać. W Europie Zachodniej zwyczaj utrwalił się na przełomie XIII/XIV wieku, ale np. w Egipcie odprawiano nabożeństwa ku Marii już w V wieku, do tego w grudniu. Wiadomo jednak, że inny kontynent, inny klimat, inna pora roku - wiosna, więc sprawa zrozumiała.

W Polsce tradycja majowych modlitw maryjnych sięga XVIII wieku, ale w niektórych miejscach bywa kultywowana do dziś, zwłaszcza tam, gdzie znajdują się urokliwe małe obiekty sakralne - kapliczki. Ich przykłady można znaleźć nie tylko na wsiach, lecz także w polskich miastach, których granice stopniowo się rozrastały, zawłaszczając przyległe obszary wiejskie wraz z zabudową, także tą drobną, przydrożną. Kapliczki znalazły się tym sposobem również w granicach Torunia, najwięcej zdaje się w części lewobrzeżnej, na Stawkach oraz Rudaku. Do najbardziej  popularnych należy ta z figurą Najświętszego Serca Jezusa, zlokalizowana na rozwidleniu ulic Włocławskiej oraz Łódzkiej, która została ufundowana przez mieszkańców Stawek i poświęcona w 1930 roku. Otoczona szczególną opieką miejscowej ludności, przetrwała wojenną zawieruchę i zdobi do dziś.

Druga, równie historyczna, tyle że z figurą Matki Bożej, usytuowana jest naprzeciw Szkoły Podstawowej nr 17. Jej fundatorami w 1925/1926 roku byli polscy osadnicy i chociaż sama kaplica uległa zniszczeniu, dzięki zachowaniu figury można było budowlę zrekonstruować, do czego doszło w 1945 roku. Przy obu, jak lokalna prasa lat 30. donosiła, odbywały się nabożeństwa majowe. Czy tradycja wspólnych modlitw przy świętych figurach nadal jest żywa, nie wiem, być może czytelnicy „Nowości” podzielą się swoimi obserwacjami. Ale to nie wszystkie lewobrzeżne kapliczki. Są jeszcze inne, mniej znane, te w przydomowych ogródkach, chociaż podobno były też dwie o wiele starsze, sięgające XVIII wieku, na terenie obecnego poligonu. Wiadomo, że jedna z nich miała trafić za sprawą kardynała Stefana Wyszyńskiego do skansenu w Dziekanowicach, jednak co z drugą, nic mi nie wiadomo.

Kapliczek nie brakowało również w prawobrzeżnym Toruniu, m.in. w Mokrem, tyle że te w znacznej części poznikały, niekiedy w tajemniczych okolicznościach, niektóre nie przetrwały próby czasu albo zostały przeniesione w inne miejsce, np. na Rubinkowo, o czym pisał Szymon Spandowski i to niedawno, w artykule  „Boża Męka z Mokrego. Kolejny fragment historycznej układanki trafił na właściwe miejsce” („Nowości” z 28.02.2024 r.). Pewno było ich dużo więcej, gdyż Toruń poszerzał swoje granice z każdej strony, więc może warto mapę lokalnych kapliczek stworzyć i opisać ich historię? Zachęcam. Ale w tym wszystkim wydaje się ważne także coś innego. Nie tylko chodzi o ocalanie dziedzictwa kulturowego regionu bądź pamięci o nim, gdyż to rzecz bezcenna. Rejestrując, opisując i dbając o małe obiekty sakralne w przestrzeni miasta ocalamy swoistą mapę duchową mieszkańców Torunia i okolic, gdyż kapliczki to nie tylko miejsca majowych nabożeństw. W przeszłości wyznaczały granice osad, oswajały rozstaje dróg, zabezpieczały przed złem, upamiętniały też miejsca historyczne i tragiczne. Te malownicze domki, drewniane bądź murowane, mogące przybierać różne formy, m.in. kłodowe, słupowe, szafkowe, wnękowe, oraz różnego koloru, zwykle bywały „zamieszkane” przez Matkę Boską, czasem Jezusa lub wybranego świętego. Ich kulturowa rola była nie do przecenienia, ponieważ spełniały funkcje drogowskazów, znaków orientacyjnych, a przede wszystkim miniaturowych kościołów, zwłaszcza tam, gdzie świątyń w pobliżu nie było. Wtopione w naturalny krajobraz stawały się miejscami modlitw, pocieszenia i to nie tylko religijnego.

Badacze ich historii twierdzą, że mają rzymski rodowód i nawiązują do małych budynków sakralnych (lararia) stawianych ku czci domowych bóstw utożsamianych z duszami zmarłych członków rodziny sprawujących opiekę nad żywymi. Niezależnie od genezy, kapliczki wprowadzały sacrum do codzienności, dawały poczucie ładu świata. I tak też dzieje się w ludowych bajkach. Bohaterowie przy kapliczkach się modlą, składają ofiary, a w zamian uzyskują wsparcie, spokój, czasami - jak się okazuje - nawet spokój wieczny:

„Była matka i ojciec i mieli dwoje dzieci: jednemu było Jaś, drugiemu było Helisia. Ten Jaś chodził gęsi pasać; co przygnał ty gęsi, to zawsze nie miał jednej, a ta Helisia się upierała: ja pójdę matusiu paść ty gęsi, że jej żadnej nie braknie. I przyśniło się jej, że widziała w lesie kapliczkę. Tak pasła ty gęsi, a zawsze jej dawali na obiad chleba i jabłek. I zagnała raz ty gęsi ku lasowi, a sama poszła do lasa ku ty kapliczce, co się jej o niej śniło. A w ty kapliczce był Pan Jezus. Juści ta Helisia, co tam miała na obiad, to mu zawsze połowę do tej kapliczki położyła. I zagnała do domu i żadnej gęsi jej nie brakowało. Chadzała ona zawsze ty gęsi pasać; ona jeno zagnała gęsi ku lasowi, a sama się modliła każdy dzień do wieczora przy ty kapliczce. Potem się jej przyśniło, żeby jej tatuś zrobił trugiełke (trumienkę), juści jej urobił, co matka nie wiedziała. I ona poszła do tej trugiełki i legła tak, że już umarła. Juści przyszli aniołkowie i strasznie nad nią pięknie grali i porwali ją do nieba z tą trugiełką. (W. Kosiński, „Materyjały do etnografii Górali Bieskidowych, „Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej” 1881, t. 5, s. 233 - pisownia uproszczona).

Nie sama śmierć jest jednak ważna w ludowych opowieściach, lecz ukojenie, jakiego człowiek doznaje w kontakcie z sacrum. Kapliczki bowiem to również miejsca wyciszenia, ukojenia, spokoju. Nie trzeba się przy nich modlić, jeśli ktoś nie chce czy nie potrafi. Zachęcają do tego, aby się przy nich zatrzymać, pomyśleć, przyjrzeć się ich wykonaniu, nawet gdy czasem wydają się nieporadne. Nie artyzm tu przecież się liczy, lecz intencja, z jaką je stawiano. Każda z kapliczek, jak dowodzą ich lokalne historie, upamiętniały ważne dla społeczności czy jednostek zdarzenia, czasami były formą podziękowania, a niekiedy wyrazem szczególnej pobożności. Warto też otoczyć je opieką, zwłaszcza jeśli są zaniedbane, opuszczone, niczyje, a na pewno znajdziemy w tym radość przywracania zbiorowej pamięci i symboli duchowości. Te sakralne domki są bowiem wyrazem potrzeby pokoleń wiary w wyższy ład, porządek, w głębszy sens naszego żywota. I niech takie będzie nasze majowe…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Okiem Kielara odc. 14

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska