Ostatnia wiadomość jaka nadeszła z pokładu maszyny dotyczyła zwarcia elektrycznego, które nastąpiło 15 minut po ciężkich turbulencjach - podało Air France, w którego barwach latała zaginiona maszyna Airbus 330-200, lot nr AF 447.
Na jego pokładzie było 216 pasażerów i 12 członków załogi. Większość to Brazylijczycy, ale wiadomo już o pięciu Włochach.
- Samolot był oczekiwany w Paryżu o godz. 11.10 czasu polskiego - powiedziała rzeczniczka paryskiego lotniska. Jednak maszyna znikła z ekranów brazylijskich radarów ok. godz. 3.30 rano czasu polskiego nad Atlantykiem. Z Rio wyleciał o północy.
Brazylijskie wojsko poinformowało, że straciło maszynę z radarów po 3,5 godzinach lotu, co oznaczałoby, że samolot musiał być wówczas stosunkowo blisko Brazylii.
Dlatego też, jak podał rzecznik Air France, poszukiwania samolotu prowadzone są w pobliżu archipelagu Fernando de Noronha, ok. 350 km od wybrzeży kontynentu. Bierze w nich udział brazylijskie lotnictwo wojskowe.
Pojawiła się jednak inna hipoteza - brazylijskie siły powietrzne poinformowały bowiem, że samolot mógł zaginąć "daleko" nad Atlantykiem. Tam bowiem nawiązano z nim ostatni kontakt. Francuskie media mówią wręcz, że samolot zaginął niedaleko wybrzeży Maroka.
Francuski rząd wykluczył jednoznacznie hipotezę o porwaniu.
Źródło na paryskim lotnisku im. Charlesa de Gaulle'a, gdzie utworzono sztab kryzysowy, mówi wprost - "nie ma żadnej nadziei" na uratowanie zaginionego samolotu.
Przedstawiciel francuskiego rządu powiedział nawet, że w samolocie wyczerpałoby się do tej pory paliwo. Władze lotniska otoczyły opieką wszystkich, którzy czekali na przylot samolotu.
Airbus 330-200 to bezpieczna maszyna, zapewniał w TVN24 ekspert ds. lotnictwa Michał Setlak z "Przeglądu Lotniczego". Do tej pory samoloty tego typu nie uległy katastrofie, gdy na jej pokładzie byli pasażerowie. Wypadkowi uległ jeden samolot w trakcie lotu testowego.
Zaginiony Airbus A-330-200 latał od 2005 roku. Ostatni raz przeszedł przegląd techniczny 16 kwietnia.