- Późno zaczął Pan pisać kryminały…
- Rzeczywiście, ale to dlatego, że wcześniej robiłem coś zupełnie innego. Pracowałem w telewizji, w redakcji informacyjnej i przez wiele lat, codziennie, przygotowywałem teksty do felietonów. Dziś widzę, że była to doskonała szkoła pisania. Pewnie bez tej pracy reportera nie byłoby pisarza..
- Jest Pan prekursorem powieści kryminalnych utrzymanych w klimacie PRL- u, a konkretnie lat osiemdziesiątych. Jak Pan wspomina te czasy?
- Bez nostalgii. Nie należę do ludzi, którzy wspominają lata peerelu u jako okres względnej stabilizacji i siermiężnego dobrobytu. Uważam, że warto wracać do tamtych czasów tylko po to, żeby tym bardziej docenić to, co mamy teraz. Pisanie o tamtych czasach jest jak wyprawa na inną planetę, szczególnie dla młodych ludzi, którzy PRL - u zupełnie nie znają. Uczą się o nim na lekcjach historii, dowiadują się o wydarzeniach, zapamiętują daty, ale jednocześnie nie mają zielonego pojęcia, jak wyglądało życie zwykłych ludzi. Mam nadzieję, że moje książki pozwalają im rozejrzeć się trochę po ulicach i podwórkach, które przemierzali ich rodzice.
- Czy zatrzymanie Pana na 48 godzin, w stanie wojennym, miało jakiś wpływ na szczególne zainteresowanie się tym okresem?
- Wtedy było to dla mnie okropne przeżycie. Dziś widzę, że warto było posiedzieć trochę w areszcie, bo wiem, jak taki areszt wyglądał od środka. Dzięki temu moje opisy milicyjnych cel są bardziej wiarygodne, bo oparte na doświadczeniu a opowieści i historie, które tam usłyszałem, wykorzystałem w kilku swoich książkach.
- Akcja książek osadzona jest w Poznaniu. Skąd ten pomysł?
- To był naturalny wybór. W końcu to moje miasto. Gdy w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych zaczęły ukazywać się pierwsze, polskie kryminały, których akcja rozgrywała się we Wrocławiu, Warszawie czy Krakowie, ja - miłośnik kryminałów - czekałem na kryminał poznański. Nie mogąc się doczekać, sam zabrałem się do pisania. No i napisałem pierwszy poznański kryminał... No i okazało się, że Poznań może być, doskonałym tłem dla akcji powieści kryminalnej. Zauważyli to inni pisarze i dzięki temu mamy już sporo dobrych kryminałów z akcją w Poznaniu. Opłaciło się więc zacząć.
- W Pana książkach czytelnik znajdzie nie tylko wątki kryminalne, lecz także wiernie przedstawiony obraz lat 80-tych.
- Bez dobrego tła kryminał jest niepełny. Dlatego staram się pokazać je jak najwierniej, do tego stopnia, że miasto z tła staje się równorzędnym bohaterem. Dzięki temu powieści z fikcyjną akcją stają się bardziej wiarygodne. Przydaje się do tego dobra pamięć, ale też porządna, sumienna praca dokumentalisty. Zanim zacznę pisać powieść, najpierw przeglądam prasę z tamtych czasów, czytam książki, żeby opis rzeczywistości był jak najbardziej precyzyjny i nie wprowadzał czytelników w błąd.
- Zadebiutował Pan kryminałem "Upiory spacerują nad Wartą". Książka ukazała się w 2007 r. Czy są w niej jakieś prawdziwe wątki?
- Prawdziwe jest tło. Historia kryminalna jest wymyślona od początku do końca, podobnie jak większość historii w innych moich książkach.
- W kolejnych latach na rynek trafiły następne książki. Którą z nich najlepiej Pan ocenia?
- Wszystkie traktuje w podobny sposób i nie wyróżniam żadnej. Każda jest, mam nadzieję, ciekawą opowieścią kryminalną. Najbardziej emocjonalny stosunek mam jednak zawsze do tej ostatniej, najnowszej. "Błyskawiczna wypłata" - moja najnowsza powieść - pojawi się na przełomie września i października, więc czekam z niecierpliwością, jak przyjmą ją czytelnicy. Mam nadzieję, że z zainteresowaniem podobnym do poprzednich moich powieści.
- Na jaką sensację mamy się przygotować?
- Akcja " Błyskawicznej wypłaty" rozgrywa się w 1982 roku. W Hiszpanii zaczynają się właśnie mistrzostwa świata w piłce nożnej. Większość kibiców w Polsce jest przekonana, że nasza reprezentacja nie wyjdzie nawet z fazy grupowej, bo w grupie pewniakiem są Włosi. Mimo to, gdy zaczyna się pierwszy mecz, ulice w naszych miastach pustoszeją i wszyscy zasiadają przed telewizorami. A ulicami Poznania jedzie milicyjna nyska, która przewozi wypłatę do fabryki Cegielskiego. Konwojenci też się śpieszą na mecz i dlatego postanawiają skrócić sobie drogę. Co z tego wyniknie? Zapraszam do lektury.
- Zanim został Pan autorem kryminałów, studiował socjologię na UAM w Poznaniu, jednak dyplom zdobył na innej uczelni. Dlaczego?
- Zaczynałem studia w Poznaniu, a potem przeniosłem się do Katowic. I dzisiaj widzę, że dobrze zrobiłem, bo dzięki temu Katowice mogłem wykorzystać, podobnie jak Poznań, jako tło jednej z moich książek. Akcja "Ręcznej roboty" rozgrywa się bowiem i w Poznaniu, i w Katowicach.
- Czy praca dziennikarza pozwoliła ukształtować warsztat pisarski?
- Nauczyłem się warsztatu. Poza tym dziennikarstwo newsowe to praca pod presją czasu, dlatego wymaga wielkiej dawki samodyscypliny i dobrej organizacji. Dziennikarz newsowy na napisanie swojego "kawałka" ma często godzinę czy dwie. Musi być więc pisarsko sprawny. A to się przydaje w pisaniu książek.
Czytaj e-wydanie »