Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Akcja Pomorskiej "Kryminalne lato". W śmierci nie ma nic rozrywkowego...

Karina Obara
Marta Mizuro, autorka kryminału "Cicha przystań"
Marta Mizuro, autorka kryminału "Cicha przystań"
Marta Mizuro, autorka kryminału "Cicha przystań" - opowiada o wcielaniu się w postać detektywa, czyli przedstawiciela jasnej strony mocy: - Nadajemy mu cechy, które sami chcielibyśmy mieć.

Marta Mizuro

Marta Mizuro

polonistka, krytyk literacki, dziennikarka, laureatka Nagrody im. Ludwika Frydego, przyznawanej przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Krytyki Literackiej (2002), nominowana do "Pikowego Lauru", nagrody Polskiej Izby Książki. W latach 90. współredagowała "Telewizyjne Wiadomości Literackie". Regularnie publikuje recenzje m.in. w "FA-arcie", "Nowych Książkach", "Onecie", na empik.com oraz w "Literze", gdzie opiekuje się prozą. Od 2004 roku pracuje w miesięczniku "Odra" i prowadzi rubrykę książkową w "Zwierciadle". Mieszka we Wrocławiu.

Strasznie wkurzona ta pani bohaterka w "Cichej przystani". Pracoholiczka?
Owszem. W rzeczywistości jednak nikt dobrowolnie nie wysyła na urlop tak pracowitego prokuratora. Stawiam więc swoją bohaterkę, Zuzannę Bylińską w nietypowej sytuacji: dostaje prezent, o który musiałaby mocno walczyć, gdyby nie była konfliktowa i nie stwarzała problemów. To nie praca ją jednak frustruje i wkurza, ale rzeczy, które wydarzyły się w jej życiu osobistym: rozwód, śmierć najbliższej przyjaciółki. Te sprawy poniekąd zamiotła pod dywan i wreszcie musi się z nimi zmierzyć.

Jest pani na co dzień redaktorką, a to wymaga spokoju i opanowania. Tymczasem skonstruowała pani postać, której, jak podejrzewam, trudno wytrzymać samej ze sobą: butna, bezkompromisowa, gwałtowna, przenikliwa, podejrzliwa, prokuratorka z temperamentem, który niejednego mężczyznę wbić może w fotel. Trudno było pani się w nią wcielić?
Teraz głównie redaguję, ale wciąż jestem też dziennikarką i krytykiem literackim, a to nie są zawody dla potulnych cieląt. Łudzę się jednak, że do takiej zołzy jak moja bohaterka, mi daleko. Z wcielaniem się w postać detektywa, czyli przedstawiciela jasnej strony mocy, jest pewnie trochę tak, że nadajemy jej cechy, które sami chcielibyśmy mieć. Fajnie jest nikogo się nie bać, umieć się błyskotliwie odciąć, zmagać się z mordercami, a nie - jak redaktor - ze źle wstawionymi przecinkami. Fakt, dołożyłam Zuzie trochę własnych cech, spora część jej przygód zainspirowana jest tym, co przeżyłam na własnej skórze podczas kilkunastu pobytów wakacyjnych w Łagowie Lubuskim. Oczywiście nie chodzi o przygody kryminalne! Ale nawet dla mnie była momentami męcząca, co odczuwałam tym bardziej dotkliwie, że "mówię nią" w powieści.

Mam wrażenie, że jest ona reprezentantką trzydziesto, czterdziestolatek, które postanowiły, że nie będą, tak jak ich mamy, grzecznymi dziewczynkami.
Myślę, że niewiele kobiet podejmuje świadomą decyzję, iż nie chcą być żonami i matkami. Że wolą się bawić, korzystać z niezależności i zdobyczy feminizmu. Wesoło bawią się do 30., a potem są niegrzeczne, żeby zapomnieć o rozpaczy albo poczuciu emocjonalnego wypalenia. I to jest właśnie przypadek Zuzy.

Tytuł książki sugeruje, że będzie mrocznie, gęsto, głęboko i nieprzejednanie. A mamy taką sytuację; bohaterka, która wyjeżdża na przymusowy urlop pośród lasów i jezior, próbuje rozwikłać tajemnicę, która ją powoli odmienia. Jest tu jakieś drugie dno?
Tytuł zaczerpnęłam z Iwaszkiewicza, obszernie wyjaśniam to w książce. Trudno mi palcem wskazywać te różne dna czy problemy, jakie poruszyłam w powieści. Na pewno jednak nie jest to żadna zemsta na łagowskiej społeczności czy próba zdemaskowania ciemnej strony miejsca, które kocham i dobrze się tam czuję. Także dlatego, że spotkałam tam wspaniałych ludzi. Swoją drogą - już byłam na urlopie i sprawdziłam - ze zrozumieniem przyjęli te moje wymysły. Wiedzą, że to fikcja literacka i sposób na pokazanie Łagowa w inny sposób, niż to się robi w przewodnikach. Jeśli umieści się akcję kryminału w małej miejscowości, nie ma ucieczki od porównań z Twin Peaks, które w zbiorowej świadomości funkcjonuje jako symbol złego miejsca. Dlatego sama podsuwam takie aluzje, ale też podchodzę do nich z przymrużeniem oka.

Pani książka świetnie pokazuje też Polskę w pigułce. Do Łagowa przyjeżdżają rodacy, którzy szokują swoim zachowaniem - nieświadomi, że mogą ranić własne dzieci, brnący w sytuacje, które komplikują im życie. Tak pani widzi Polskę?
Wolę myśleć, że "Cicha przystań" pokazuje w pigułce polskie letnisko. To, że ludzie krzywdzą siebie i innych, nie jest jakąś naszą oryginalną cechą, inaczej tylko w Polsce produkowałoby się telenowele. W sumie to nie wypieram się związków z telenowelą, lecz mam nadzieję, że ta moja jest śmieszniejsza czy bardziej ironiczna. Opisuję to, co obserwuję, podglądając mieszkańców, wczasowiczów i przybyszy, którzy do Łagowa wpadają na weekendy. I chociaż żadna z postaci nie ma pierwowzoru, są czytelnicy przekonani, że to ich opisałam. A mrok, szaleństwo i przemoc? Raz, że to są wymogi gatunku, a dwa, bliska mi jest wizja Polski, którą pokazuje w swoich filmach Wojciech Smarzowski. Nie chcę się wdawać w domorosłe socjologiczne rozważania, ale, na przykład, w tak pięknym miejscu jak Łagów niestety widać, jakimi jesteśmy brudasami. Butelki i puszki w jeziorach, stosy śmieci walające się w lesie, mycie szamponem psa w wodzie o pierwszej klasie czystości… I rzucanie się do gardła, jeśli ktoś śmie zwrócić na to uwagę. Tacy z nas od dziesięciu lat pełnowartościowi Europejczycy, a pod tym względem nic się nie zmieniło.

A może właśnie pani jest na Polskę wkurzona?
Często przypominam sobie taką piosenkę Dezertera: "To jest mój kraj, bo tu się urodziłem. I tutaj pewnie umrę, ale dlaczego mam się cieszyć z tego, że…". Śpiewa się ją w kółko. Przyznam uczciwie, że z mojej strony to jest Hassliebe - miłościo-nienawiść. Wkurza mnie wiele rzeczy, które się kojarzą z naszym krajem, tylko - paradoksalnie - mówiąc o tym wkurzeniu, czyli marudząc, gadam właśnie jak typowa Polka. Programowa malkontentka. Nie cierpię tego naszego czarnowidztwa, które sprawia, że lepiej nic nie robić, bo i tak się nie uda, a jeśli się jednak komuś uda, to go z miejsca należy znienawidzić. Nie cierpię, ale sama taka jestem, bo oddycham tym samym powietrzem.

Wroński czy Krajewski piszą kryminały osadzone w czasach, które już nie wrócą, pani trzyma się współczesności. Jest ciekawsza?
Tak, ciekawsza. Ci, którzy wracają do przeszłości, tworzą wizję Polski, której już nie ma. Wolę tę moją, namacalną. Chciałabym opisywać prawdziwych ludzi, rzeczywiste warunki życia, współczesny sposób myślenia. To wszystko, co składa się na polską odmienność i co sprawia, że nasze powieści siłą rzeczy różnią się od skandynawskich czy amerykańskich. Z rozbawieniem przypominam sobie, jak w pilotowym odcinku "Pitbulla" pokazano mieszkanie jednego z bohaterów, samotnego policjanta tuż przed emeryturą. Piękne, designersko urządzone. Potem jednak twórcom przypomniało się, że chcą robić film realistyczny i że inny z bohaterów nie może dostać kredytu mieszkaniowego, bo nie pozwala mu na to marna pensja. No i w drugim odcinku lokum Benia, granego przez Janusza Gajosa, cudownie zamienia się w zapuszczoną, starokawalerską norę. Z pierwszego odcinka "przeprowadzono" tylko akwarium. Miło by było, gdyby było piękniej, tego by zapewne chcieli polscy czytelnicy, którzy wciąż z ociąganiem sięgają po rodzime kryminały, żeby zapomnieć także o tym, że ich piękne mieszkania obciążone są czterdziestoletnim kredytem, ale…Ale ja nie mogę zapomnieć, że podłożem zbrodni bywa bieda, zawiść czy frustracja. O polskich realiach i mentalności.

Czy pokazując świat oczami swojej bohaterki, chciałaby pani, aby czytelnik zobaczył go tak samo wyraźnie i zapragnął go zmienić?
Naturalnie, chciałam ten świat opisać jak najbardziej sugestywnie. I być może kogoś zainspirować do zmiany. Wiąże się to z czarnowidztwem, o którym mówiłam. Tak, pewnie, trzeba stawiać opór, zanim nie będzie za późno. Dopóki ma się jeszcze siłę, by zacząć życie na nowo. Pomagając Dorocie, dziewczynie, której inni ludzie zgotowali piekło, Zuza kieruje się właśnie tą zasadą.

Pytam dlatego, bo odnoszę wrażenie, że pani bohaterka jest bardzo zaangażowana, a przecież zwykle taka postawa bohatera nie jest oddzielona od autora.
Nie pomogłam żadnej ofierze przemocy domowej, jeśli o to chodzi. Kiedyś rozmawiałam z Wojciechem Tochmanem o tym, czy człowiek pióra, zwłaszcza reporter najczęściej stykający się z ludzkimi dramatami, powinien czynnie pomagać tym, o których pisze. Powiedział, że nie, chociaż w niejednej ze swoich książek dowodzi, że jednak realnie pomaga. Prozaik ma pod tym względem lepszą sytuację, bo nie przedstawia realnych ludzi. Niemniej powinien ich znać, a więc rozmawiać, słuchać, okazywać zainteresowanie. Naturalna wrażliwość zobowiązuje nas do czegoś więcej niż cyzelowanie pięknie brzmiących fraz. Mówię o zachowaniu w codziennych sytuacjach. O zwyczajnej nieobojętności.

Czytając "Cichą przystań" można poczuć bliskość śmierci. Czuje ją pani w Łagowie?
W podobny sposób, jak wspomniany już Iwaszkiewicz, więc znów do niego odsyłam. Każdy z nas marzy chyba o tym, by umrzeć bez bólu, we śnie. Pobyt w Łagowie jest dla mnie jak sen. Odrywam się tam od pracy, stresu, problemów. Leczę z tego, co nagromadziło się we mnie przez rok. Przez kilka tygodni czuję się naprawdę szczęśliwa. Pogodzona ze sobą. Bardzo blisko wiecznego świętego spokoju. No tak, a miałam mówić o powieści kryminalnej… Ale ona właśnie pokazuje, jak ważne jest życie.

To pani najbardziej ceni w kryminałach?
Niezupełnie. Zazwyczaj nie doszukuję się w nich warstwy filozoficznej. Ale i nie traktuję ich jak literatury rozrywkowej.

Dlaczego?
Co jest rozrywkowego w śmierci dziecka? W jakiejkolwiek śmierci? Kiedyś powieści kryminalne były dla mnie wytchnieniem od różnego rodzaju eksperymentów, które musiałam zgłębiać jako polonistka z wykształcenia, a potem zawodowy krytyk. Cechują się klarowną fabułą. Teraz traktuję je bardziej jak pomoc naukową, narzędzie do rozwijania warsztatu pisarskiego. Najbardziej lubię takie książki, w których do końca nie potrafię odgadnąć, kto zabił. Niestety, nie dość że coraz szybciej typuję potencjalnego podejrzanego, to jeszcze złoszczę się, gdy znajduję jakieś psychologiczne albo logiczne dziury. Nie dziwię się więc, że wielu autorów powieści kryminalnych zarzuca czytanie tego typu lektur. Właśnie dlatego, że już znają większość chwytów, co im ułatwia rozwiązanie zagadki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska