Wyobraźmy sobie, że nagle pada elektronika w samochodach, telewizorach, radiach, komputerach i telefonach komórkowych. Właśnie zostaliśmy zaatakowani bronią elektromagnetyczną, której obecnie szuka (jeśli minister mówił poważnie - przyp. red.) Ministerstwo Obrony Narodowej lub nieznana, ale podległa ministrowi komisja.
Antoni Macierewicz, minister obrony narodowej w marcu 2016 r. zapytany podczas spotkania o nielegalne testowanie broni elektromagnetycznej na polskich obywatelach wskazał okolice Legnicy i Zachodniopomorskie, jako miejsca, w których nasilenie skarg było największe. Minister obiecał półroczną analizę dla rozwiania wątpliwości w sprawie broni elektromagnetycznej.
Jak ocenić działania ministra obrony? - Jeśli dochodzą go takie słuchy, ludzie skarżą się, że ktoś użył broni elektromagnetycznej i ludzie czują się źle np. w województwie kujawsko-pomorskim, to obowiązkiem rządu jest badanie takich sygnałów - opowiada kmdr por. rez. Maksymilian Dura. - Natomiast wyjaśnienie nie może trwać pół roku, a kwadrans - góra dwie godziny! Antoni Macierewicz ma złych doradców. Znający się na rzeczy powiedzieliby mu, że to jest niemożliwe. Minister nie powinien mówi rzeczy, których nie przemyślał. Nie musi się znać, nie ma wiedzy wojskowej, bo jest politykiem, ale od tego ma doradców!
- Broń elektromagnetyczna traktowana jest jako jedna z broni masowego rażenia, która działa przede wszystkim na sprzęt elektroniczny - mówi Maksymilian Dura, ekspert portalu Defence 24. - Za pomoc impulsu elektromagnetycznego niszczy urządzenia. Nikt się nie przyznaje do posiadania takiej broni, ale wszyscy nad nią pracują. Gdyby ktoś miał ją na wyposażeniu, to byłaby prawdziwa rewolucja. Był przypadek jednego z amerykańskich generałów, który stwierdził, że armia chciała kupić pociski manewrujące wyposażone w głowice elektromagnetyczne. Ale na sto procent jeszcze tego nie mają - zapewnia Maksymilian Dura.
Macierewicz: - Polska u progu wielkiej zmiany. TVN24/x-news