Zobacz wideo: Bezpieczeństwo na drogach jesienią. O tym trzeba pamiętać.
Aleksander Knitter, dziś w Dzienniku Bałtyckim, w kwietniu tego roku nie pracował. Sam nie mógł trenować, co kocha jak fotografowanie. A to aż dwa treningi w tygodniu z kolegami na orliku i jeden lub dwa na „Kolejarzu”.
Olkowi bardzo brakowało ruchu i sportu....No i się zaczęło. Fotografowanie dla siebie - tego, jak inni ćwiczą w czasie zarazy. Jak np. Agata Stachewicz.
Karate w ciasnym pokoju w bloku pod okiem trenera z laptopa robi wrażenie. Fotograf dotarł do 12 sportowców, niestety w projekcie mógł umieścić tylko dziewięć zdjęć. Jest Andrzej Górnowicz, biegacz. Gdy ogłosił, że przebiegnie maraton na swojej działce - Olek wiedział: trzeba pokazać innym jak teraz wygląda sport. Trwało to miesiąc. W maju sportowcy wrócili na boiska i do trenerów.
- Nikt mi tego tematu nie zlecił. Nie wiedziałem, co będzie. Chciałem go zrobić, by udokumentować moment zamknięcia sportowców, którzy nie mogli ćwiczyć - opowiada nam Olek. - Te zdjęcia nie miały przeznaczenia. Były dla mnie i dla nich.
Olek pokazał sportowców, którzy wiedzą, że chcieć to móc
Ćwiczono nawet na balkonie - Lech Stoltmann tam przygotował się do paraolimpiady. Chcieć to móc!To przesłanie ze zdjęć Olka. Najczęściej wszyscy spoglądają najpierw na zdjęcie nieoczywiste. Na pierwszym planie owca, zawodnik, pan Andrzej, w głębi. Olek, zwycięzca Polskiego Konkursu Fotografii Sportowej, sportem był zainteresowany od małego chłopca.
Najpierw był zawodnikiem, młodym sędzią, trenerem, potem na sport patrzył z dziennikarskiej perspektywy, opisując w „Gazecie Pomorskiej” to, co się dzieje na murawach. A że nigdy nie zagrał w dorosłej lidze, niedawno prezentem na 40-tkę był debiut w „Kolejarzu”. Teraz Olek jest działaczem sportowym i dziennikarzem. Przyznaje, że zwycięstwo w Polskim Konkursie Fotografii Sportowej - gdzie rywalami są fotografowie obsługujący największe sportowe imprezy - daje kopa.
A wszystko zaczęło się od taty Rysia, który zabierał go na mecze, gdy był jeszcze dzieckiem, nawet wtedy, gdy było zimno i mama zwracała uwagę... - Dzięki tacie wszystko, co związane ze sportem się zaczęło. Później już to ja zabierałem go na różne mecze – śmieje się Olek.
Gdyby nie wizyty na stadionie za dziecka, może nie byłoby treningów, pracy w mediach i takich nagród.
