Wreszcie został sekretarzem!

1941 rok, Marianka koło Mińska Mazowieckiego - miejsce wysiedlenia z Turu. Leon Śliwiński z żoną Jadwiga oraz synami: Antonim i Aleksandrem. Najstarszy Zbigniew był wywieziony na roboty do Niemiec.
(fot. archiwum rodziny Śliwińskich)
Publikowaliśmy już pierwszą część historii Aleksandra Śliwińskiego. Dziś dokończenie.
Przypomnijmy, że Aleksander urodził się w 1847 roku w Kcyni. Został nauczycielem. Bardzo często był przenoszony z miejsca na miejsce. Jego praca przypadła na lata wzmożonej germanizacji. Trudno było mu to pogodzić z pielęgnowaniem polskiego ducha - podkreślał, że wywodzi się z polskiej rodziny.
W 1900 roku przeszedł na emeryturę. Osiadł w Bydgoszczy i zatrudnił w gazowni miejskiej. Dostał stanowisko pomocnika biurowego, po latach awansował na asystenta.
Czytaj: Aleksander Śliwiński - zapomniany miejski sekretarz (cz. I)
Gdy w 1920 roku Bydgoszcz przeszła w polskie ręce, zaczął starać się o posadę w urzędzie miasta. Ale dopiero w w czerwcu 1921 roku został mianowany dożywotnio asystentem.
Przez ten czas w gazowni nie próżnował. Organizował kurs języka polskiego dla urzędników i opracował po polsku historię gazowni.
Aleksander w 1870 roku ożenił się z Felicją Święcicką, siostrą Józefa, późniejszego znanego w mieście budowniczego. Mieli troje dzieci: Marię, Leona i Elżbietę. Elżbieta była malarką, również pisaliśmy o niej w "Albumie bydgoskim".
Wracamy do dalszych losów Aleksandra.
Asystent w urzędzie miasta to nie był dla Aleksandra szczyt marzeń, ale posada dawała stabilizację. Ciągle jednak upominał się o więcej. Ze względu na brak w urzędzie polskich kadr, gdy tymczasem on doskonale posługiwał się językiem polskim w mowie i piśmie.
Rok później, w lipcu 1922 roku, urzędnik został doceniony przez władze. "Oceniając zasługi i długoletnią pracę nominuję go (Aleksandra Śliwińskiego - dop. jz) wyjątkowo na sekretarza miejskiego bez egzaminu i to od 1 lipca 1922" - przeczytał w nominacji.
Wcześniej, w lipcu 1920 roku, Śliwińscy świętowali złote gody. Podczas rodzinnego spotkania, jak to było wówczas w zwyczaju, zbierano pieniądze na cel dobroczynny. Tym razem na wojsko polskie. Melania Sobierajska (wnuczka Śliwińskich od najstarszej córki Marii, która wyszła za mąż Franciszka Sobierajskiego, nauczyciela w Inowrocławiu) zebrała 470 marek.
Srebrny jubileusz pracy urzędniczej

Szkolne zdjęcie Zbigniewa Śliwińskiego. Szkoła w Turze
(fot. archiwum rodziny Śliwińskich )
1 listopada 1925 roku Aleksander Śliwiński obchodził srebrny jubileusz pracy urzędniczej. Czyżby wówczas jeszcze pracował? Bo, jak wynika z zachowanych akt, od 1 września 1923 został przeniesiony na emeryturę.
W każdym razie, i "Dziennik Bydgoski", i "Gazeta Bydgoska" informują o 25-leciu pracy urzędniczej, przypominają jego zasługi i podkreślają cnoty. Jubilata odwiedziła delegacja Towarzystwa Urzędników Komunalnych, które ufundowało mu złoty zegarek z dedykacją.
Tylko przedstawiciele magistratu i gazowni o zasłużonym pracowniku nie pamiętali.
Aleksander Śliwiński zmarł 2 tygodnie później, 15 listopada 1925 roku. "Dziennik Bydgoski" odnotował, że na stary cmentarz (Starofarny - dop. jz) odprowadziła go delegacja magistratu na czele z prezydentem i przewodniczącym Rady Miejskiej, urzędnicy gazowni z pięknym wieńcem. Uroczystości pogrzebowe prowadził ks. dr Jan Filipiak oraz księża: Jachecki, Łapka i Niziołkiewicz.
Po jego śmierci miasto nie chciało przyznać wdowie renty. "Wdowi grosz" przyznał Felicji dopiero sąd administracyjny.
Felicja Śliwińska przeżyła swojego męża o 9 lat. Zmarła we wrześniu 1934 r. Również pochowana jest na Cmentarzu Starofarnym.
Jak Aleksander poznał Felicję? Tego już się zapewne nie dowiemy. Gdzie odbył się ślub? W księgach bydgoskiej fary nie ma o nim wzmianki.
Intrygujące jest również, dlaczego Aleksander w dokumentach podaje różne daty urodzenia żony, tylko nie tę prawdziwą. Być może Felicja już przed ślubem z jakichś powodów "odmłodziła się" o rok. W wykazie (dowodzie) osobistym z 1920 roku ma wpisaną datę z grudnia 1848 r.
Jak sprawdziłam w księgach bydgoskiej fary, ani w 1846, ani w 1848 (takie lata wpisuje Aleksander) żadna Felicja Święcicka się nie urodziła. Urodziła się natomiast 12 listopada 1947 r. z rodziców Franciszka Święcickiego i Michaliny z Wojtalewiczów.
W jednym z listów do swego syna Leona (luty 1911 r.), Aleksander opisując pochodzenie rodziny wspomina, że Felicja jest córką właśnie Franciszka i Michaliny z Wojtalewiczów.
Losy splecione z Bydgoszczą i okolicami

Zbigniew (siedzi od lewej), Antoni, Aleksander (Stoi) Śliwińscy - synowie Leona i Jadwigi, wnuki Aleksandra i Felicji Śliwińskich
(fot. Jolanta Zielazna)
Losy dwojga z trojga dzieci Aleksandra i Felicji, a także ich wnuków, też w jakiś sposób splotły się z Bydgoszczą.
Tylko najstarsza Maria poślubiła nauczyciela Franciszka Sobierajskiego. Z mężem osiadła w tym mieście. Franciszek podobno uczył matematyki.
Najmłodsza Elżbieta (malarka, ur. 1885) na dobre osiadła nad Brdą prawdopodobnie około 1918 roku. Mieszkała tu i tworzyła do śmierci w 1954 r. Należała do elity miasta.
Leon (1876- 1944), a dokładniej Leon Stanisław był organizatorem i pierwszym dyrektorem Poczty Polskiej i Telegrafu w Jarocinie.
Tam mieszkał już wcześniej. Na początku XX wieku rozpoczął studia architektoniczne. Musiał je przerwać, bo w 1905 roku został powołany do pruskiej armii na wojnę w Prusach Wschodnich. Po jej zakończeniu nie wrócił już na studia architektoniczne. W Akwizgranie studiował, by zdobyć zawód poczmistrza. Podczas praktyki w Solcu Kujawskim poznał Helenę Kentzer, która została jego żoną.
Po praktyce zaczął pracę w niemieckim jeszcze urzędzie Poczty i Telegrafu w Jarocinie. Awansował.
Podczas I wojny walczył krótko, udało mu się uzyskać zwolnienie z armii, wrócił do Jarocina - do żony i czworga dzieci.
W 1917 r. rodzinę dotknęła tragedia: Helena i dwóch synów zmarli na szkarlatynę. Leon został z dwojgiem maluchów: Romualdem i Felicją. Wkrótce poślubił ich opiekunkę - Jadwigę Plackowską, która zajmowała się dziećmi w czasie epidemii.
Z tego związku urodziło się trzech synów: Zbigniew, Antoni i Aleksander.
Wszyscy trzej panowie żyją, mają rodzinne dokumenty, pamiątki i wspominają swoich dziadków: Felicję i Aleksandra Śliwińskich. To właśnie dzięki wspomnieniom nestorów rodziny Śliwińskich mógł powstać ten tekst.
Leon brał udział w powstaniu Wielkopolskim. Opowiadał o tym swoim synom, woził je w miejsca bitwy. Najprawdopodobniej posługiwał się wówczas drugim imieniem - Stanisław. Walczył w okolicach Szubina i Rynarzewa
Po oswobodzeniu Jarocina przejął Urząd Poczty i Telegrafu, zorganizował dla polskich władz i b ył jego dyrektorem do 1931 r. Wtedy przeszedł na emeryturę. Wtedy też Leon sprzedał dom i przeniósł się do Turu koło Bydgoszczy. Zmarł w 1944 r., podczas wysiedlenia rodziny w okolice Mińska Mazowieckiego. W l. 50 rodzina przeniosła jego ciało na cmentarz w Jarocinie. Spoczął obok swojej pierwszej żony. Później pochowano tam także Jadwigę (drugą żonę).
Starsze z dzieci Leona (z pierwszego małżeństwa) Romuald Śliwiński (1909-1984) w l. 30 był weterynarzem w bydgoskiej Rzeźni Miejskiej.
Felicja (1913-2005) jakiś czas pracowała w sklepie obuwia "Leo" przy ulicy Gdańskiej. Oboje mieszkali wtedy w Bydgoszczy u swojej ciotki-malarki.
Zbigniew przed wojną uczył się w gimnazjum przy pl. Wolności w Bydgoszczy. W czasie wojny rodzinę wysiedlono z Turu do Generalnego Gubernatorstwa, a Zbigniewa wysłano na roboty do Niemiec.
Maturę zdał jesienią 1945 roku w liceum im. Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. Jest weterynarzem.
Antoni w 1945 roku w Bydgoszczy uczył się w Gimnazjum i Liceum dla Dorosłych (pl. Wolności), tam zrobił maturę. Jednocześnie pracował: sprzedawał pierwszy nr IKP, później szył koszule dla wojska.
Jest profesorem fizyki.
Najmłodszy Aleksander co prawda ominął Bydgoszcz, ale po wojnie uczył się w Chełmnie i tam zdał małą maturę w 1950 r. Mieszkał wówczas u swego starszego brata Romualda, który był tam powiatowym lekarzem weterynarii. Aleksander Śliwiński jest inżynierem budowy dróg i mostów.
Żaden z braci nie mieszka w Bydgoszczy, miasto okazało się etapem w ich życiu, ale ciągle żyje w ich wspomnieniach.
Czytaj e-wydanie »