Kcynianin z urodzenia, bydgoszczanin z wyboru. Dla tego miasta, już będąc na nauczycielskiej emeryturze, przepracował 25 lat jako urzędnik. Aleksander Śliwiński.
Tego stanowiska doczekał się w wolnej już, polskiej Bydgoszczy. To było ukoronowanie jego niełatwej kariery zawodowej.
***
Aleksander Śliwiński, nauczyciel i miejski urzędnik
(fot. archiwum rodziny śliwińskich i Barbary Śliwińskiej)
Miejski urzędnik Aleksander Śliwiński nie jest postacią pamiętaną. A szkoda, bo niewiele jest takich urzędników w historii bydgoskiego magistratu, poza prezydentami czy przewodniczącymi rady miejskiej.
Skromny nauczyciel z zawodu (uczył przez 31 lat), patriota, szwagier Józefa Święcickiego, znanego budowniczego, ojciec malarki Elżbiety Śliwińskiej-Kapturkiewicz (pisaliśmy o niej w "Albumie"), Leona - twórcy i kierownika pierwszej polskiej poczty w Jarocinie w 1918 roku.
Przeczytaj również: Elżbieta Śliwińska - portret malarki, o której zapomniała Bydgoszcz
Dziadka Aleksandra wspomina trzech żyjących jeszcze jego wnuków, synów Leona: Zbigniew, Antoni i najmłodszy Aleksander.
W Archiwum Państwowym w Bydgoszczy, w zespole akt bydgoskiego Urzędu Miasta zachowały się dokumenty dotyczące Aleksandra Śliwińskiego, w tym - własnoręcznie pisane przez niego życiorysy.
***
Kim był? W jednym z zachowanych listów do syna Leona podkreślał, że ród Śliwińskich ma polskie korzenie.
Aleksander urodził się w Kcyni 7 grudnia 1847 roku; jego rodzicami był Nikodem i Agnieszka z Jerzykiewiczów. Rodzice chyba mieli w planach wykształcenie go, bo po szkole elementarnej został oddany do Gniezna, gdzie uczył się od V klasy, a w 1861 r. zdał egzamin do IV klasy gimnazjum w Trzemesznie. "Po rozwiązaniu tegoż w roku 1863, skutkiem powstania w Kongresówce zacząłem sposobić się do stanu nauczycielskiego...". Dwa lata później został przyjęty do seminarium nauczycielskiego w Kcyni, które wówczas zostało otwarte. Odebrał "gruntowne nauki z religii katolickiej i w języku polskim", a ostateczne egzaminy złożył w 1871 roku, ale uczył już od 1869 roku.
Wielokrotnie zmieniał szkoły, w których uczył. W ślad za tym przenosili się całą rodziną. Rodziną, bo 25 lipca 1870 roku Aleksander poślubił Felicję Święcicką. Była starszą siostrą Józefa Święcickiego. W 1870 roku, gdy brali ślub, Józef miał raptem 11 lat i nic nie zapowiadało, że zrobi karierę jako znany w mieście budowniczy.
Brzeźno, Koninek, Drążno, Nowe Sipiory, Trzeciewiec, Trzebiń - to był szlak przeprowadzek. Najstarsza córka Maria (1871-1942) urodziła się w Brzeźnie, Leon Stanisław (1876-1944, naczelnik poczty w Jarocinie) - w Koninku, Elżbieta (1885-1954, późniejsza malarka) - w Drążnie.
***
Nie było łatwo być polskim nauczycielem w czasach nasilonej germanizacji. Aleksander pisze, że z tego powodu był to urząd "gorzki". Rozdarty między obowiązkami urzędowymi, a polskim sumieniem wytrwał na nim 31 lat, do lipca 1900 roku.
W lipcu 1900 roku Aleksander "z powodu sił nadwątlonych" poprosił o emeryturę. Miał raptem 53 lata.
Małżeństwo zamieszkało w Bydgoszczy, do końca przebywali w tej samej, nieistniejącej dziś kamienicy za Teatrem Miejskim, tuż przed mostem. Tylko adres się zmieniał. Najpierw było to Wilhelmstrasse 75, później Jagiellońska 75, a na końcu Focha 17.
Emerytura nie musiała być duża, utrzymać się z niej było trudno, dlatego Aleksander szukał pracy. Jako nauczyciel był osobą wykształconą. Znał biegle i polski, i niemiecki. Ale był Polakiem, nie mógł więc liczyć na intratne zajęcie. Został pomocnikiem biurowym w gazowni miejskiej. Po latach awansował na asystenta, pracował w biurze podatkowym gazowni.
***
Gdy w 1920 roku Bydgoszcz została przejęta przez władze polskie, starał się o posadę w urzędzie miasta. Biegle i poprawnie władał językiem polskim, co w tym czasie było rzeczą nieocenioną, bo polskich urzędników było jak na lekarstwo. Pisał ładnie, miał wyrobiony charakter, o czym świadczą listy, a szczególnie dokumenty, które po nim zostały. "Chociaż już podeszły w latach (miał 73 lata! - dop. jz) posiadam jeszcze dość sił do sprawowania jakiego urzędu" - pisał do prezydenta miasta w którymś z listów.
Znowu nie było łatwo.
Aleksander nie próżnował. W gazowni organizował kurs języka polskiego dla urzędników, opracował historię gazowni po polsku. Dopominał się o zaliczenie go do urzędniczej klasy A, a tym samym - o wyższe pobory. Dopiero 13 czerwca 1921 roku dostał nominację: "Za zgodą Rady Miejskiej przyjmujemy pana Aleksandra Śliwińskiego z dniem 1 października 1920 r. (tak jest w dokumencie - dop. jz) jako asystenta biurowego do administracji miasta Bydgoszczy i to dożywotnio".
To jeszcze nie koniec zawodowych losów Aleksandra Śliwińskiego. O dalszym ich ciągu, o związanych z Bydgoszczą losach dzieci i wnuków napiszemy w następnym odcinku.
Czytaj e-wydanie »