Andrzej Frydryszek (zarządza na co dzień firmą brokerską) przyznaje się, że śpiewać lubił zawsze, ale życie tak się ułożyło, że nie studiował wokalistyki czy też gry na instrumencie. Na gitarze nauczył się grać sam. Teraz - w wieku 50 plus - uczy się śpiewać. Może zainspirowały go do tego spotkania w "Rybakówce" nad Zalewem Koronowskim? W grupie przyjaciół bywali m.in. Elżbieta i Walerian Krenz, z którymi zaczął nieśmiało śpiewać, ale chciał czegoś więcej.
Tu dygresja - Walerian Krenz przed laty uczył muzyki m.in. w bydgoskim "Mechaniku" (Zespół Szkół Mechanicznych nr 1). Przynosił na lekcje płyty z muzyką poważną lub siadał z gitarą, grał i śpiewał wraz z czterdziestoma facetami w klasie! Aleksandra Frydryszek potwierdza. Walerian też był jej nauczycielem w VI LO.
Lubię smutek
Życie zaczyna się po 50.
Andrzej i Aleksandra wymarzyli kiedyś, że na swoje wspólne, 50. urodziny zorganizują koncert dla przyjaciół , w którym sami zaśpiewają. W związku z tym podeszli do sprawy poważnie i rozpoczęli naukę śpiewu i emisji u wspaniałej nauczycielki Ludmiły Małeckiej.
Postępy wokalne zaowocowały z czasem pojawieniem się pierwszych nagrań w studio, a potem pierwszych płyt.
Dla Aleksandry poddanie się pasji śpiewaczej stało się najlepszą terapią po chorobie nowotworowej.
Dziś widziałem
- W życiu zdarzają się momenty olśnienia, nagle dociera prawda oczywista, że można nauczyć się lepiej tego, co się lubi - śpiewania - dodaje Aleksandra. - Nasze głosy, wokal potraktowaliśmy jak instrumenty, które trzeba lepiej poznać. Przez to rosną nasze możliwości i poszerza się repertuar.
Przyznają, że wychowali się na piosence literackiej, kabaretowej i piosenkach z "krainy łagodności", choć w młodości nie stronili od tego, czego słuchało się w latach 70. Andrzej pasjonował się Edwardem Stachurą, piosenkami Starego Dobrego Małżeństwa, Seweryna Krajewskiego, Czesława Niemena. W czasach szkoły średniej dużo śpiewał z przyjaciółmi i wraz z polonistką Krystyną Berendt, wyjeżdżali często na przeglądy piosenki studenckiej.