Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandrów Kujawski. Biznesmen połasił się na milionowy interes, a wylądował za kratkami

Maciej Czerniak [email protected] tel. 52 32 63 142 fot. sxc.hu (sundstrom)
Frantisek Mrazek, zwany czeskim „Ojcem Chrzestnym” złożył propozycję biznesmenowi z Aleksandrowa Kujawskiego. Mieli zarobić miliony na biopaliwach. Mrazek zginął od kuli w Pradze, a jego wspólnik tłumaczy, że nie ma nic wspólnego z mafią paliwową.

W Bydgoszczy trwa proces 21 osób oskarżonych o produkowanie paliwa na bazie oleju opałowego oraz uchylanie się od płacenia podatku VAT. Siatka działała na terenie Kujawsko-Pomorskiego w latach 2003-2006, jej macki sięgały jednak od Gdańska do Poznania.

Mimo że proces ciągnie się już dwa lata, większość z domniemanych członków paliwowej szajki konsekwentnie odmawia składania zeznań w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. Na ostatniej majowej rozprawie milczenie przerwał tylko Jan T. Jego zeznania ujawniły drugie, dotąd nieznane dno paliwowych interesów w regionie.

Fotele obrotowe

T. mieszka w Aleksandrowie Kujawskim. Swój pierwszy biznes rozkręcił jeszcze w latach 90., w Bydgoszczy. Dorobił się wtedy na produkcji... amortyzatorów do foteli obrotowych. Na pytanie sędziego, o to, jakim majątkiem dysponował w latach 2002-2006, odpowiedział, że nie wie dokładnie, ale było to powyżej miliona zł. W ogóle na sali rozpraw zachowywał się bardzo pewnie. Zupełnie tak, jakby fakt, że zeznaje w sprawie paliwowych przekrętów, nie dotyczył go. Skupił się głównie na przedstawieniu swojej osoby i swoich sukcesów. I zaczął przy tym od wątku pobocznego.

Przeczytaj: Nadużycia pracowników. Co mają na sumieniu zatrudnieni w kujawsko-pomorskich firmach?

- Wysoki sądzie w 2005 roku prowadziłem z ramienia PKN Orlenu-u negocjacje z Czechami w sprawie kupna rafinerii Unipetrol - zeznawał Janusz T. - To miała być gigantyczna transakcja, na pewno największa w historii polskiego przemysłu paliwowego. Założenie było takie, żeby przejąć Unipetrol za 150 mln zł.

Zlikwidować „Ojca”

Czeski potentat stał się ostatecznie częścią polskiego koncernu w 2006 roku, ale już nie dzięki pośrednictwu T. W styczniu tego samego roku biznesmen z Aleksandrowa okazał się Orlenowi nieprzydatny.

- W negocjacjach miał pomóc mój serdeczny przyjaciel, Frantisek Mrazek, czeski przedsiębiorca - wyjaśnia M. - Został zastrzelony w 2006 roku w centrum Pragi.

Czeska policja do dzisiaj nie zatrzymała zamachowca, który 26 stycznia zastrzelił Mrazka przed siedzibą jego własnej firmy przy ulicy Durychova. Śledztwo w tej sprawie próbowali przyśpieszyć szefowie kolejnych czeskich rządów, w tym Mirek Topolanek i jego następca Jan Fischer. Mimo to dochodzenie utknęło w martwym punkcie - podaje portal novinky.cz.

- Ten, kto ma dużo pieniędzy, ma też problemy. Pieniądze czynią ludzi nieszczęśliwymi - wyznał Mrazek w rozmowie z dziennikarzem novinek.cz kilka tygodni przed zamachem, niejako przeczuwając własną śmierć.

Skąd to ogromne zainteresowanie polityków śledztwem w sprawie zabójstwa Mrazka? Jeszcze kilka miesięcy wcześniej Mrazek, milioner, właściciel gigantycznego koncernu chemiczno-spożywczego Setuza, był uznawany za szarą eminencję czeskiej gospodarki i polityki. Głośno zrobiło się o nim w 2000 roku, gdy został przyłapany w podejrzanych okolicznościach w związku z upadkiem czeskiego Banku IPB.

Z kolei na portalu roz-hlas.cz pojawiła się informacja sugerująca wprost, że Mrazek jest zamieszany w defraudację kilku milionów koron z państwowego kredytu. W przeciwieństwie jednak do Ivo Svobody, ówczesnego czeskiego ministra finansów, który zapłacił za aferę więzieniem, Mrazek nie doczekał się procesu.

Co więcej, w 2004 roku wpadł na pomysł „złotego interesu”. Zamierzał sprzedawać do Polski czeskie biopaliwa. Od czego zaczął?

- Podczas jednego ze spotkań Mrazek zasugerował, bym założył firmę zajmującą się obrotem paliwami - wspomina Jan T. - Zapewniał, że lada dzień w Polsce zostanie uwolniony rynek biopaliw. Szacował, że na tym biznesie można zarobić krocie. Tu była mowa o naprawdę dużych pieniądzach, o setkach milionów złotych. Firmę trzeba było założyć jednak wcześniej, tak aby w momencie uwolnienia biopaliw mieć już silną pozycję na rynku.

T. zarejestrował w Poznaniu przedsiębiorstwo Galon Sp. z o.o. Jak sam twierdzi, nie miał jednak czasu, ani możliwości, by samemu pilnować interesu. W końcu znalazł - wydawało mu się - właściwą osobę - swoim pełnomocnikiem w Poznaniu uczynił Stefana Ł.

- Już nie pamiętam, kto mi podsunął kandydaturę Ł. - Janusz T. zeznaje w bydgoskim sądzie. - Sprawiał dobre wrażenie, miał opinię mocnego człowieka.

Były zapaśnik i areszt

Na pytanie sędziego, co to znaczy określenie „mocny”, T. odpowiada po krótkim namyśle: - Jako człowiek z zewnątrz sam nie mógłbym otworzyć firmy paliwowej w Poznaniu. Tam rynek był już nasycony. Konkurencja by mnie po prostu zniszczyła. A Stefan Ł. znał wielu ludzi w Poznaniu. Można powiedzieć, że miał pewien posłuch - oskarżony dodaje po chwili wahania: - Stefana Ł. nie dało się łatwo złamać... to były zapaśnik.

Spółka Galon radziła sobie nieźle, aż do 2005 roku. Wtedy to Jan T. został wezwany przez prokuraturę jako świadek. Miał złożyć zeznania na okoliczność zarzutów przedstawionych Stefanowi Ł., którego podejrzewano o pokątny handel olejem napędowym bez akcyzy.

- Wcześniej zdarzyło mi się, że poproszony przez K. zawiozłem jakieś pieniądze do firmy paliwowej w Bydgoszczy - tłumaczy M. - Nie wiem, jakiego rzędu była to gotówka, z tego co pamiętam, przekazałem ją Marcinowi S. Wtedy jeszcze nie przywiązywałem do tego zbyt wielkiej wagi. Później, gdy dowiedziałem się o zatrzymaniu Stefana, zerwałem z nim umowę. Więcej się z nim nie kontaktowałem.

Olej opałowy do baku

Śledczy powiązali jednak fakty, uznali też, że znajomość Jana T. ze Stefanem Ł. i zatrudnienie tego drugiego na stanowisku prezesa zarządu spółki „Galon” nie było przypadkowe. Ostatecznie T. został aresztowany 18 maja 2007 roku. Spędził za kratami miesiąc.

Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim postanowiła przedłużyć mu areszt do 16 lipca. T. wpłacił jednak poręczenie majątkowe w wysokości 20 tys. zł i wyszedł na wolność już 14 czerwca 2007 roku. Obecnie zeznaje w procesie z wolnej stopy.

Jeden z zarzutów sformułowany w akcie oskarżenia Janusza T., brzmi: „(...)uchylał się od opodatkowania towaru akcyzą w ten sposób, że nabył od Jakuba S. i Artura Z. i wprowadził do obrotu jako olej napędowy olej ciężki w ilości nie mniejszej niż 19 tys. litrów oraz olej lekki opałowy w ilości nie mniejszej niż 51 tys. litrów.”

Przeczytaj: Praca na czarno. Czy szefowie firm muszą łamać prawo?

Według śledczych w krótkim czasie sprzedając trefne paliwo T. miał zarobić na czysto 28 tys. zł, a niepłacony przez niego VAT osiągnął wartość ponad 118 tys. zł.

Tymczasem T. konsekwentnie nie przyznaje się stawianych mu zarzutów. Twierdzi też, że nie działał w szajce tworzonej przez 20 pozostałych oskarżonych. A według prokuratorskich zarzutów chrzczone fałszywe faktury za paliwo miały być wystawiane dla kilkunastu stacji, między innymi w Bydgoszczy, Konecku, Solcu Kujawskim, Nakle oraz w Ślesinie.

 

* Z uwagi na to, że w tej sprawie trwa proces sądowy, nazwiska niektórych bohaterów tekstu zostały zmienione.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska