O zarządzanie największą w naszym regionie uczelnią, a jednocześnie największym zakładem pracy w Toruniu do późnych godzin wieczornych w piątek rywalizowali profesorowie Andrzej Jamiołkowski (fizyk) - obecny rektor UMK i Andrzej Radzimiński (historyk) - aktualny prorektor ds. kształcenia i kadr.
Im bliżej wyborów, tym atmosfera na uczelni się zagęszczała. Część środowiska była zdumiona faktem, że prof. Jamiołkowski znalazł się także w gronie uprawnionych do głosowania. Dystans obu panów dało się odczuć także w piątek wieczorem, zwłaszcza, że ze strony obecnego rektora, który zarzucał swojemu prorektorowi krytykowanie i propagowanie nieprawdziwych informacji.
Szanse obu kandydatów na zwycięstwo oceniano tak samo.
Wystąpienia profesorów znacznie różniły się od siebie. Profesor Jamiołkowski podkreślał rolę rektora w funkcjonowaniu uniwersytetu, swoich starań o zwiększenie budżetu uczelni. Wymieniał inwestycje planowane w najbliższych latach w Toruniu i Bydgoszczy za 600 mln zł, m.in. budowę Collegium Humanisticum, Centrum Nowoczesnych Technologii, rozbudowę szpitala Jurasza.
Dla prof. Radzimińskiego o pomyślności uczelni nie decyduje rektor, ale całe środowisko. - Istotą uniwersytetu są i byli ludzie. Jego zdaniem należy dbać o przyjazne stosunki między nimi i wprowadzić skuteczne sposoby wzajemnej komunikacji. Jak mówił, dotąd wyznacznikiem pozycji uniwersytetu były wskaźniki liczbowe, a trzeba przede wszystkim postawić na jakość kształcenia, np. przyjmować mniej doktorantów, ale najzdolniejszych, którym będzie można zapewnić wysokie stypendia. - Moja ocena co do zarządzania uczelnią pokrywa się z opinią części środowiska. Uważam, że należy je zmienić. Nie chodzi o rewolucję, ale o zmianę sposobu myślenia. Jesteśmy jedną wspólnotą akademicką, a nie królestwem podzielonym na dzielnice, gdzie rządzą książęta, a na czele stoi król.
To przekonało elektorów, większość bo 131 (do 103) zagłosowała na prof. Radzimińskiego.
