Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Angielscy lotnicy pod nosem gestapo

Grażyna Kuźnik
archiwum DZ
Angielscy lotnicy spadli na akowców z okolic Rybnika jak grom z jasnego nieba. Jak ukryć i przerzucić zbiegów z obozu, którzy nie znają ani słowa po polsku?

Keith Chisholm, Erwin Carter, Charles Mac Donald i Geoffrey Hickman nie mają pojęcia o warunkach życia w okupowanej Polsce. Wysocy, z żołnierską postawą, młodzi, od razu rzucają się w oczy.

Dla akowców są groźni jak odbezpieczone granaty. Za pomoc takim uciekinierom grozi kara śmierci. Alianckich zbiegów, którzy nawiązali kontakt z polskim podziemiem, nazywa się "dorszami". Wiadomo, że ryby szybko się psują. Nie mogą długo leżeć, trzeba szybko coś z nimi zrobić.

Dla szefa akowskiego podziemia w Rybniku, Władysława Kuboszka "Rogosza", lotnicy to więcej niż kłopot. Śląski ruch oporu przeżywa wtedy ciężkie chwile, rozwalają je konfidenci gestapo. W 1942 roku trwają masowe aresztowania. I nagle czterech Anglików szuka kontaktu. Co robić z takimi gośćmi? Skąd się wzięli? Czy nie zostali nasłani przez gestapo?

Kuboszek jest ostrożny. Jeden z Anglików tłumaczy beztrosko, że mama w listach radziła mu ucieczkę z obozu, bo Polacy zawsze pomogą. "Rogosz" weryfikuje uciekinierów. Każe ich sfotografować, podać sobie ich adresy cywilne, przydział wojskowy ze wskazaniem znaków rozpoznawczych eskadr i przebieg ostatniej wyprawy.

Drogą radiową nawiązuje kontakt z Londynem. Godziny niepewności. W końcu nadchodzi wiadomość. Tacy lotnicy wylecieli na zadania bojowe i dotychczas nie powrócili. A zdjęcia odpowiadają ich wyglądowi.

Każdy z nich inaczej trafił do obozu jenieckiego. Mac Donald, lotnik RAF-u, wyskoczył z płonącego samolotu podczas lotu bojowego nad Paryżem. Płonął jak pochodnia i wylądował ze spadochronem wprost pod nogi Niemców.

Chisholm, oficer lotnictwa i student stomatologii, wyróżniał się odwagą. Dostał wiele odznaczeń. Hickmana zestrzelono w Nadrenii. Cartera nad Kretą; obiecywał, że jak znowu będzie latał, to zrzuci Hitlerowi na łeb swoje obozowe buciory.

Każdy z nich inaczej trafił do obozu jenieckiego. Mac Donald, lotnik RAF-u, wyskoczył z płonącego samolotu podczas lotu bojowego nad Paryżem. Płonął jak pochodnia i wylądował ze spadochronem wprost pod nogi Niemców. Chisholm, oficer lotnictwa i student stomatologii, wyróżniał się odwagą. Dostał wiele odznaczeń. Hickmana zestrzelono w Nadrenii. Cartera nad Kretą; obiecywał, że jak znowu będzie latał, to zrzuci Hitlerowi na łeb swoje obozowe buciory.
Przez trzy tygodnie siedzieli w szopie u rodziny Wiosków w lędzińskich Górkach. Tydzień u Tadeusza Piotrowskiego, gajowego w Ząbkowicach Starosie-dlu. Potem u Andrzeja Harata w Libiążu i u Czesławy Troja-nowskiej w Moczydle. Starsza pani chorowała na tyfus, ale zdążyła przed śmiercią zawiadomić AK, żeby odebrano lotników. Trafili do Józefa Paweli w Libiążu Małym, a stamtąd przerzucono ich do Krakowa i stolicy.

- Ojciec już nie żył, to matka zgodziła się na tych lotników. Schowaliśmy ich w szopce na podwórku. Nie mieli wymagań, wspaniali chłopcy - opowiadał nam Ludwik Wioska.

W szopce celebrowali swoje angielskie zwyczaje. O piątej po południu pili herbatę z mlekiem i zapraszali na nią Ludwika. Często żartowali.

- Wokół wielki strach, a oni w dobrych humorach. Byli nam wdzięczni. Mówili o swoim życiu, o akcjach bojowych. Ich towarzystwo było niezapomniane - dodawał Ludwik.

Uciekinierzy chcieli przedostać się na Zachód, żeby znowu walczyć. Nikt z przechowujących nie wiedział jednak, co dalej się z nimi stało. To był wymóg konspiracji.

Ludwik najbardziej zaprzyjaźnił się z Geoffreyem Hickmanem z Richmond, niemal swoim rówieśnikiem. Czekał na obiecany znak życia od niego. Ale nigdy się nie odezwał. Milczeli też pozostali uratowani. Pytanie, co się z nimi stało, męczyło go przez lata.

Przedwojenny katowicki redaktor Edmund Odorkiewicz z wielkim trudem ustalił, co przydarzyło się dzielnym lotnikom. Najpierw wpadł Erwin Carter. Może dlatego, że z pochodzenia był Żydem i żandarmom wydał się podejrzany? Zginął przy próbie ucieczki. Tylko trzech lotników trafiło do warszawiaków.

Hickmana rozpracował agent gestapo. Anglik dostał wyrok śmierci, torturowany, nikogo nie wydał.

- Odważny, dobry i wesoły chłopak. Ucieczkę z obozu traktował jak przygodę, która musi mieć dobre zakończenie. Niestety - żałował Ludwik Wioska.

Jeff Hickman zdążył zakochać się i ożenić z Polką, Julią. Trafiła do więzienia, tam urodziła dziecko, które zaraz zmarło. Przerzucić udało się tylko Charlesa Mac Donalda i Keitha Chisholma. Mac Donald przeżył wojnę, ale zginął w 1952 roku w Korei. Okazało się, że najwięcej szczęścia miał Keith.

Po wojnie ściągnął do siebie swoją dziewczynę, polską opiekunkę, Porucznik Władysław Kuboszek "Rogosz", który tak sprawnie zajął się na Śląsku angielskimi lotnikami, nie przeżył wojny. W 1944 roku trafił do Auschwitz, gdzie został zamordowany.

Grażyna Kuźnik
DZIENNIK ZACHODNI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Angielscy lotnicy pod nosem gestapo - Nasza Historia

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska