- Ciężki jej się tam żyło. Wszystko przez biedę, jaką miała. Żyli w bardzo trudnych warunkach - opowiada Krzysztof Bieliński. Zamieszkała w Kołudzie Wielkiej. - Tutaj odnalazła swoje miejsce na ziemi - przekonuje Halina Bielińska.
Została pracownikiem Zakładu Doświadczalnego w Kołudzie Wielkiej. - Moi rodzice pracowali. Ona zajmowała się naszym domem. Była jak członek rodziny - podkreśla pan Krzysztof, a jego żona kontynuuje: - Zawsze była przyjaciółką naszej rodziny. Najbardziej jednak była zżyta z moją teściową, która pochodziła z Wilna. Bardzo się szanowały. Były jak siostry. Rozumiały się bez słów.
Czytaj: Pelagia Gebler skończyła 100 lat! Piękna uroczystość w Domu Pomocy Społecznej w Inowrocławiu
Pani Anna na początku lat 70. przeszła na emeryturę. Była panną. Nie miała dzieci. Jej brat zmarł, a najbliższa rodzina mieszka w odległym Gdańsku. Nigdy nie chciała zamieszkać w domu pomocy społecznej ani wyprowadzić się z Kołudy Wielkiej. Mogła jednak liczyć na wsparcie Haliny i Krzysztofa Bielińskiej, sąsiadki Ewy oraz pań z ośrodka pomocy społecznej w Janikowie. Opiekunka Marzena Zielińska jest u niej codziennie. - Jak robię jej śniadanie, prosi, bym zrobiła także sobie. To bardzo dobra kobieta - wyznaje pani Marzena.
Pani Anna słabo słyszy. Już nie chodzi, ale ciągle ma bardzo dobre wyniki. Uśmiecha się do gości, którzy przybyli na jej 102. urodziny. Jaki ma patent na długowieczność?
- Jest panną. Nie ma dzieci, a z nimi są zawsze problemy. Raz mniejsze, raz większe, ale są. Ona praktycznie niczym się nie martwiła - tłumaczy pan Krzysztof. Skromnie żyła. Wystarczało jej na wszystko, czego od życia potrzebowała. Cieszyła się tym co ma.
- Całe życie miała atencję do ludzi. Często żartowała. Nawet jak jej coś się stało, mawiała: "Ach, to przejdzie, nie ma się czym martwić". Zawsze miała pozytywny stosunek do ludzi i świata. Pogodna była przez całe swoje życie. Do tej pory na nic nie narzeka - opowiada pani Halina.
Na jej 102. urodziny oprócz państwa Bielińskich przybyły panie z ośrodka pomocy społecznej,a także sekretarz gminy Aleksandra Szczesiak oraz burmistrz Janikowa Andrzej Brzeziński. Były kwiaty, list gratulacyjny, tort i gromkie: "Dwieście lat...". Gdy burmistrz na odchodne powiedział do niej: "Do zobaczenia za rok", ona z uśmiechem odpowiedziała: "Dziękuję".
Czytaj e-wydanie »