- Czas na nowy rozdział w życiu. Po 20 latach startów, przyszedł mój czas - skończyłem z jazdą na żużlu - poinformował w mediach społecznościowych.
Antonio Lindbaeck ma za sobą lata startów w europejskich ligach, w tym w Polsce. Był także uczestnikiem cyklu Grand Prix i przez jakiś czas ważnym zawodnikiem reprezentacji Szwecji. W Polsce startował w klubach z Wrocławia, Częstochowy, Rybnika, Bydgoszczy, Gniezna, Łodzi, Daugavpils, Grudziądza, a ostatnio Zielonej Góry.
Ten ostatni rok w Falubazie nie był jednak udany. Lindbaeck zakończył sezon ze średnią 4,14 pkt na mecz i 1,25 pkt na wyścig. Miejsca w drużynie z Zielonej Góry na kolejny sezon nie miał, nie było też raczej zainteresowania z innych kluów ekstraligi. Były za to zapytania z I ligi (być może również z Polonii Bydgoszcz), ale Szwed postanowił zakończyć karierę.
Teraz skupi się przede wszystkim na rodzinie. I będzie szukał nowej drogi zawodowej.
Lindbaeck ma za sobą również bardzo ciekawą historię poza torem. Antonio urodził się w Brazylii. Gdy był małym chłopcem, został porzucony na ulicy w małym miasteczku niedaleko Sao Paulo. Nie miał nic, poza kartką z napisem „Meu nome e Antonio” ("Mam na imię Antonio"). Jakiś czas potem został adoptowany przez małżeństwo ze Szwecji i właśnie w tym kraju spędził większość swojego życia.
Żużlowiec zapisał się nie tylko w historii żużla, ale też w policyjnych kartotekach. W 2016 roku po meczu w lidze szwedzkiej, w żużlowym parkingu czekała na niego policja. Był podejrzany o przestępstwa. Chodziło o kontakty seksualne z nieletnią o podejrzenie o gwałt. Wcześniej żużlowiec dwukrotnie był zatrzymywany za kierownicą pod wpływem alkoholu, w 2015 został skazany na 30 dni aresztu. Sportowiec publicznie przyznał się też, że zmaga się z ADHD i zapowiedział leczenie.
