Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Antoni Dudek, historyk IPN, wierzy bezkrytycznie w zapewnienia starego KGB-owca Jurija Andropowa?

Jacek Deptuła
Na początku lat 80. najważniejsze pytanie, które zadawali sobie Polacy, brzmiało: "wejdą Ruscy, czy nie wejdą?". Dziś ten fundamentalny spór brzmi nieco inaczej: "weszliby, czy nie?".

Siedząc wygodnie na kanapie i oglądając w TVN show "Mam talent" wyroki w tej sprawie ferować jest bajecznie łatwo. Tym bardziej że Instytut Pamięci Narodowej kilka dni temu rozstrzygnął ostatecznie spór twierdząc, że Rosjanie nie weszliby do Polski. Problem w tym, że - jak zwykle w przypadku werdyktów IPN - to bardziej kwestia wiary i interpretacji aniżeli dowodów. To, co mnie irytuje najbardziej w takiej postawie - po 28 latach od stanu wojennego (operacja "Z") - to przekonanie, że tamten grudzień można oceniać ahistorycznie, posługując się wyłącznie dwoma kolorami. Czarnym i białym. Taką filozofię prezentują zarówno najbardziej zacietrzewieni wrogowie, jak i wielu obrońców generała Wojciecha Jaruzelskiego.

Moskwa, trzy dni przed operacją "Z"

Nie ma nawet sensu przerzucać się argumentami o zdradzie lub bohaterstwie generała, bo na każdy z nich można znaleźć odpowiedni dokument lub cytat. Borys Jelcyn przekazał Polsce w 1993 roku fragmenty - tylko - stenogramu ze słynnego posiedzenia Biura Politycznego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego z 10 grudnia 81., a więc na trzy dni przed ogłoszeniem stanu wojennego. Dr Antoni Dudek z IPN z satysfakcją cytuje fragment notatek z tzw. zeszytu generała Anoszkina, adiutanta Wiktora Kulikowa, głównodowodzącego wojskami Układu Warszawskiego.
Fundamentalną częścią oskarżeń dr Dudka ma być jedno zdanie wypowiedziane przez generała 10 grudnia: "Strajki są dla nas najlepszym wariantem. Robotnicy pozostaną na miejscu. Będzie gorzej, jeśli wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne i organizować demonstracje uliczne. Gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to ZSRR będzie nam musiał pomóc. Sami nie damy sobie rady".
Historyk IPN przytacza też słowa Jurija Andropowa, późniejszego szefa partii: "Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. Jest to słuszne stanowisko i musimy się go trzymać do końca. Nie wiem, jak rozwinie się sprawa z Polską, ale jeśli nawet Polska będzie pod władzą "Solidarności", to będzie to tylko (sic!) tyle".
Jednak Antoni Dudek pomija milczeniem fakt, że Andropow znał już datę ogłoszenia stanu wojennego oraz szczegóły jego planu. Ze słów starego KGB-owca, który tłumił powstanie węgierskie w 1956 roku, wynika, iż de facto zgadzał się na demokrację w Polsce, jeśli operacja "Z" się nie uda. Taka teza wydaje się absurdalna choćby dlatego, że Polska była największym państwem wasalnym ZSRR i leżała w samym centrum europejskiej części Układu Warszawskiego.
Ale z punktu widzenia Moskwy nie chodziło przecież tylko o centralne położenie Polski. Stokroć ważniejszą dla Kremla sprawą była kwestia strategicznego położenia Polski między wschodem a zachodem. Generał KGB, rezydujący w Polsce w latach 80. nie miał złudzeń, kiedy w wywiadzie dla Telewizji Polskiej mówił w 1994 roku:
"Gdyby nie wprowadzono stanu wojennego i zaczęłaby się rzeź, powstałby chaos i nasi zmuszeni byliby do wkroczenia, ponieważ potrzebny byłby korytarz dla naszych wojsk w NRD, nienaruszalna linia strategiczna. Wtedy trzeba byłoby taki korytarz wykroić". Taki scenariusz był oczywisty nawet dla ludzi niezwiązanych z armią. Nie mówiąc nawet o cywilnych, ale strategicznych, sprawiających kłopoty do dziś, nitkach gazociągów i ropociągów oraz linii kolejowych z ZSRR do uzależnionych krajów "demokracji ludowej".

Generał wodził za nos

Ale w tych samych dokumentach z 10 grudnia są oświadczenia ministra obrony ZSRR marszałka Dmitrija Ustinowa: "Kulikow doskonale wie, że Polacy sami prosili, by nie wprowadzać wojsk". Najbliższy współpracownik Breżniewa, Michaił Susłow, miał zaś powiedzieć, że "Polacy otwarcie oświadczają, że są przeciwni wprowadzeniu wojsk. Jeżeli wojska zostaną wprowadzone, to będzie oznaczało katastrofę". Na tym samym posiedzeniu inny sekretarz KC KPZR, Konstantin Rusakow, stwierdził wręcz: "Jaruzelski najwyraźniej wodzi nas za nos". Ale tego dr Dudek już nie doczytał.
W tak skomplikowanym procesie historycznym nie może być więc prostej, jednoznacznej odpowiedzi. Nawet gdyby Moskwa ujawniła wszystkie dokumenty związane ze stanem wojennym - spór o to, czy Jaruzelski jest zdrajcą, czy też ocalił Polskę przed wojna domową, nie zostanie rozstrzygnięty. Kiedy wojska sowieckie wkraczały w 1956 roku do Budapesztu, Nikita Chruszczow też nie zapowiadał agresji, podobnie jak w 1968 roku nie zrobił tego Leonid Breżniew. Warto również pamiętać, że takie decyzje w ZSRR nie były podejmowane kolegialnie, np. na posiedzeniach Biura Politycznego, tylko w kręgu kilku najwyższych dostojników.
W 1994 r. historyk wojskowości prof. Dmitrij Wołkogonow, przewodniczący Komisji Rady Najwyższej Federacji Rosyjskiej ds. przekazania archiwów KPZR i KGB ujawnił, że odnaleziono tysiące dokumentów w archiwach partyjnych. "Na ich podstawie w sposób wiarygodny dowiedzieliśmy się o naszej zbrojnej inwazji na Węgry, Czechosłowację, Afganistan, a także o przygotowaniach do takiej samej ingerencji w Polsce".

Globalne skutki polskiej rewolucji

13 grudnia nowego prezydenta USA Ronalda Reagana nie było w Białym Domu - wyjechał na weekend do Camp David. Tuż po otrzymaniu informacji o stanie wojennym (początkowo sądzono, że to jakieś lokalne ćwiczenia) wiceprezydent George Bush zwołał sztab Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Kiedy okazało się, iż cały kraj jest odcięty od świata, prezydent Reagan - jak wspomina jego ówczesny doradca ds. wschodniej Europy Richard Pipes - był wściekły. "Mówił, że natychmiast trzeba coś zrobić. Okazało się jednak, że prezydent nie ma w tej sprawie jednoznacznego poparcia. Było wielu oponentów. (...) Większość gabinetu nie zgadzała się na jakieś zdecydowane działania przeciwko reżimowi w Polsce w obawie o globalne skutki. Do oponentów należał przede wszystkim sekretarz stanu Aleksander Haig (minister spraw zagranicznych - dop. J.D.), który wyrażał pogląd naszych europejskich aliantów. Według nich Polski oczywiście szkoda, szkoda "Solidarności", ale nie można ryzykować trzeciej wojny światowej. Coś jakby nawiązanie do "nie będziemy ginąć za Gdańsk" z 1939 roku. Podobne poglądy prezentowała większość gabinetu Reagana"...
Dziś, siedząc w wygodnym fotelu i oglądając "Taniec z gwiazdami", można jedynie z politowaniem fantazjować myśląc o możliwości wybuchu światowego kon-fliktu w 1981 roku. Ale w tamtych dniach nie było to tak oczywiste.
Kilka tygodni wcześniej na biurko prezydenta USA trafił raport agencji wywiadu dla Departamentu Obrony USA. Napisano w nim m.in.: "Jeśli Krajowa Komisja Koordynacyjna »Solidarności« nie zdoła opanować działaczy lokalnych - niektórzy z nich strajkują o byle co - a niedobór żywności i paliwa będzie trwał nadal, Polskę czekają tej zimy silne niepokoje społeczne, które prawdopodobnie spowodują wprowadzenie w tej, lub innej postaci stanu wojennego".
Trzy lata temu, 13 grudnia 2006 roku, wspomniany generał Aleksander Haig, udzielił Informacyjnej Agencji Radiowej wywiadu, w którym mówił zdumiewające rzeczy. Warto pamiętać o tej rozmowie sądząc autorów stanu wojennego:
"Jeśli chodzi o Jaruzelskiego, to nie zamierzam dołączać do fali krytyki jego osoby. Mając do wyboru czołgi radzieckie na ulicach Warszawy lub stan wojenny, wybrał to drugie. Rozumiem decyzję Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego, on uważał to rozwiązanie za mniejsze zło."
- Wielu Polakom się nie spodoba to co Pan mówi - stwierdzał dziennikarz IAR, na co usłyszał:
- Macie w Polsce bardzo silny nurt konserwatywny. Ja też jestem przedstawicielem tego nurtu. Należy jednak pozbyć się uprzedzeń patrząc na presję, jakiej poddani byli polscy przywódcy. Ich spojrzenie musiało uwzględniać niesprzyjające okoliczności, w jakich się znaleźli.
Jan Nowak Jeziorański, którego doprawdy trudno posądzać o sympatię do generała Jaruzelskiego, napisał kilka lat temu, że zgodnie z prawami każdej rewolucji - wzbierająca fala musi przeć do przodu, aż do zwycięstwa. W 1981 roku "mogła ją powstrzymać już tylko sowiecka inwazja albo użycie wojsk własnych. Dopiero w jesieni 1981 roku to drugie rozwiązanie stało się istotnie mniejszym złem".

Zbrodnia niesuwerenności

Zdaję sobie sprawę, że nie przekonam tym tekstem przeciwników generała Wojciecha Jaruzelskiego. Tym bardziej że tylko połowa Polaków uważa stan wojenny za konieczność, pozostali - tak jak dr Antoni Dudek - za zdradę narodu. Ale też nikogo nie chcę przekonywać. To jest już niemożliwe - chyba że w Rosjanie całkowicie otworzą sowieckie archiwa i znajdzie się dokument nie budzący wątpliwości, że generał Jaruzelski domagał się inwazji. Ale to też wydaje się niemożliwe.
Historia również nie oceni jednoznacznie generała. Natomiast kiedy nie ma dokumentów, należy zdać się na logikę. Fundamentalne pytanie zatem brzmi: czy Polska w latach 80. miała szanse stać się państwem suwerennym i wywalczyć sobie, na przykład, taki status jak Finlandia?
Wykluczam taki scenariusz. Prędzej czy później musiałoby dojść do rosyjskiej agresji. Nie potrafię sobie natomiast wyobrazić sowieckiej generalicji, która przyznaje się otwarcie do tego, że planowano interwencję w Polsce. Czego można oczekiwać od ludzi, którzy nawet dziś kwestionują zbrodnię katyńską?
W 1997 roku podczas słynnego spotkania w podwarszawskiej Jachrance spotkali się na konferencji naukowej historycy, politycy i generałowie z Europy i USA. Marszałek Kulikow przekonywał wszystkich, że Sowieci nie zamierzali w ogóle wkraczać do Polski, nawet w grudniu 1980 roku! Zapomniał jednak, że plan operacji został wtedy... przekazany Sztabowi Generalnemu Wojska Polskiego.
Trochę to dziwne, biorąc pod uwagę, że suwerenność Polska utraciła nie w grudniu 1981 roku, lecz w 1945 - w Jałcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska