Od kiedy pan Jerzy sprowadził się do Solca Kujawskiego, wstąpił do PZW i zaczął chodzić nad Wisłę. Posługuje się wyłącznie gruntówką bez spławika z koszykiem zanętowym, łowi metodą drgającej szczytówki.
- Łowiłem z główki na napływie - opowiada - czyli pod prąd. Około godziny 23.30 zauważyłem najpierw brania drobnicy, ale po chwili wzięło coś większego i przygięło gwałtownie szczytówkę. Ryba ruszyła z nurtem, więc musiałem przeciwdziałać, aby nie zeszła poniżej ostrogi. Gdzieś po 20 minutach zmagań doholowałem rybę do stanowiska i zobaczyłem sandacza. Choć zdarzało się czasem, iż sandacze brały mi na białe robaki, ale były to ryby małe. Po raz pierwszy wziął mi tak duży okaz.
Pan Jerzy do połowu użył wędziska Jaxon Tele-Picker, długości 3 m, kołowrotka Jaxon Harmony LX 400, żyłki głównej o średnicy 0,27 mm firmy Dragon i przyponu z plecionki o przekroju 0,08 mm Spider z haczykiem nr 6 Mustad. Zanętą i przynętą były białe robaczki.
Apetyt dużego sandacza na białe robaki nie jest w stanie zadziwić wędkarzy. Zgłaszali wszak nam niektórzy z łowiących w Wiśle sandacze, które złakomiły się - ba, ewenement! - na kukurydzę konserwową. Pokazywaliśmy również na naszych łamach 10-kilogramowe karpie wiślane, jakim w styczniu - brrr! -zachciało się błystek obrotowych i ripperów Mannsa. W ogóle z tą królową rzek polskich coś nie tak. Teraz kiedy wody w rzece jak na lekarstwo i od ryb powinno być gęsto, te brać nie chcą. Pewnie zagęściły się w rzece także brudy.
Apetyt na białe robaczki
Jerzy Ostaszkiewicz

Jerzy Radke z Solca Kujawskiego wyholował sandacza o ciężarze 8 kg i mierzącego 93 centymetry.