- I co to w sobotę się stało?
- Dostaliśmy zaraz na początku "dzwona" i już. Ledwie mecz się zaczął, przypadkowa wrzutka, a my zachowaliśmy się jak zahipnotyzowani. Ten "dzwon" nas nie przebudził.
- Nie tak miała wyglądać chyba wasza gra?
- A wyglądała niedobrze, źle... Goniliśmy cały czas wynik. Gryźliśmy trawę, zdominowaliśmy Nielbę całkowicie, mieliśmy chyba z tuzin dogodnych sytuacji, ale nic nie chciało wejść.
Przeczytaj także: Porażka Elany Toruń z Nielbą Wągrowiec
- Za dużo było w tej grze chaosu, nerwowości. A nerwy nie są, wiadomo, najlepszym doradcą.
- Ale przecież i tak dochodziliśmy do klarownych okazji. Cały tydzień pracowaliśmy nad wykończeniem akcji. Dobrze to wyglądało. Przychodzi mecz, w którym dodatkowo przeciwnik gra osłabiony kadrowo, mamy jeszcze rzut karny. Nie wiem co powiedzieć.
- A może wpływ na to ma sytuacja w klubie? Dostajecie bramkę zaraz na początku i wysyłacie sygnał...
- Nie ma to nic wspólnego z naszą postawą na boisku. Walczyliśmy; powtarzam raz jeszcze - mieliśmy mnóstwo sytuacji. Czasami przychodzi taki mecz, że nic się nie udaje.