Pszczółka - Artego 56:64 (12:20, 13:22, 15:12, 16:10)
Pszczółka: Ugoka 17, Handford 14, Owczarzak 6, Madgen 5 (1), Jujka 4 oraz Dorogobuzowa 8 (2), Dobrowolska 2, Szumełda-Krzycka 0, Mistygacz 0.
Artego: Koc 16 (1), Armstrong 14 (2), Reid 14 (1), Międzik 12 (2), Szybała 5 oraz Niedźwiecka 2, Suknarowska 1.
Można było obawiać się inauguracyjnego spotkania w wykonaniu Artego Bydgoszcz, gdyż grały bez kontuzjowanej środkowej Daneshy Stallworth, więc trener Tomasz Herkt miał do dyspozycji tylko 9 zawodniczek. Jutro do Artego ma dołączyć nowa zawodniczka zagraniczna, ale dziś jeszcze musiały radzić sobie w osłabieniu.
Ale bydgoszczanki od pierwszych minut pokazały, kto rządzi na parkiecie. Odmłodzona drużyna zagrała jak doświadczone zawodniczki, wykorzystując wszelkie błędy stremowanych rywalek. Już w pierwszej połowie zdobyły aż 42 pkt., trafiając czterokrotnie za 3 pkt. W pierwszej kwarcie brylowała Anne Marie Armstrong (10 pkt.), a w drugiej Maurita Reid (10 pkt.). Kluczem do wysokiego prowadzenia była dobra, żespołowa gra i idealnie ustawione akcje. Jedynym problemem były 3 faule Armstrong w drugiej kwarcie.
Na początku 3. kwarty Elżbieta Międzik popisała się kolejnym rzutem za 3 pkt. i Artego prowadziło już 45:25. Nie wiadomo dlaczego, od tego momentu wkradała się w poczynania bydgoszczanek jakaś nerwowość, nieskuteczne akcje, choć można było się tego spodziewać, po zmęczonych bydgoszczankach. Agresywnie grające lublinianki wymuszały strarty i w kilka minut odrbiły straty do 11 pkt. (49:38).
W tym trudnym momencie Reid popisała się kolejną asystą do Martyny Koc, która jeszcze po chwili popisała się akcją 2+1. Po trzech kwartach było 54:40.
W ostatniej kwarcie Artego nie pozwoliło sobie wydrzeć zwycięstwa, choć było po nich widać zmęczenie i zdobywanie punktów nie przychodziło już z taką łatwością. Tym bardziej, że w 34 min za 5 przewinień zeszła Reid, więc rozegranie przypadło dwóch młodym zawodniczkom - Katarzynie Suknarowskiej i Karinie Szybale. Lublinianki zmniejszały prowadzenie (44:56, 51:61, 53:61, 56:63), ale nie na tyle, by zagrozić bydgoszczankom.