Artego - Energa 94:64 (22:13, 25:13, 22:14, 25:24)
ARTEGO: McBride 17 (2), O'Neill 14 (2), Międzik 13 (2), Stallworth 8, Żurowska-Cegielska 8 oraz Stankovic 15, Szott-Hejmej 7 (1), Poboży 6, Kuczyńska 3 (1), Bujniak 3 (1), Adamowicz 0, Niedziółka 0
ENERGA: Skobel 13 (3), Rasheed 11 (1), Cain 10, Mansfield 9 (1), Tłumak 0 oraz Grigalauskyte 9 (1), Suknarowska-Kaczor 7 (1), Maliszewska 5 (1), Uro-Nile 0.
To byłe efektowna inauguracja BLK w Artego Arenie. Wszyscy spodziewali się zaciętego - jak zwykle - spotkania między oboma zespołami. Ale tak nie było.
Pomimo tego, że Artego poważnie zmieniło skład, nie uległa zmiana żelaznej obrony w bydgoskim zespole. A przy tym trener Tomasz Herkt mógł mocno rotować składem bez zmiany jakości gry. Energa w wielu przypadkach musiała oddawać rzuty w ostatnich sekundach, a kilka razy zabrakło jej czasu.
Dla Julie McBride powrót z Torunia do Bydgoszczy okazał się zbawienny: już w pierwszej kwarcie miała 8 pkt., zupełnie przyćmiła swoją odpowiedniczkę - Lauren Mansfield. Kelley Cain nie miała wsparcia na środku, tak jak Agnieszka Skobel na obwodzie. Filigranowa Jennifer O'Neill uwijała się w obronie jak w ukropie, nie zapominając o ataku, w którym była pierwsza.
Artego prowadziło w 1. kwarcie już 22:10, w drugiej 42:21, w trzeciej 65:33, a w czwartej... 80:44. Nawet jak na boisku pojawiła się głęboka rezerwowa Paulina Kuczyńska od razu trafiła za 3 pkt. Chwilę później weszła Sylwia Bujniak i Paulina Niedziólka, a najwcześniej na boisku pojawiła się Karolina Poboży. Wzmocnione tylko przez Dragane Stankovic (świetny mecz) grały przeciwko Cain, Ricie Rasheed, Katarzynie Suknarowskiej, Miriam Uro-Nile i Monice Grigalauskyte.
To był nokaut drużyny toruńskiej, która momentami nie wiedziała co robić, bo żaden z jej elementów nie funkcjonował jak należy.