- Z usług PKS-u korzysta wiele osób - mówi nasz Czytelnik. - Często są od tego środka lokomocji uzależnieni. Dziwi mnie jednak, że to przedsiębiorstwo tak lekceważy klientów. Są też niemiło obsługiwani. Sam korzystam z usług PKS-u, gdyż dojeżdżam do pracy i szkoły. Niejednokrotnie autobus na trasie Chełmno - Bydgoszcz i Bydgoszcz - Chełmno nie jechał, nikt nie wie dlaczego, bo w rozkładzie jazdy nie ma adnotacji o zmianie. Nagminne stały się spóźnienia autobusów. Kierowcy są nieuprzejmi. Oczywiście, nie wszyscy, ale większość z nich.
Godzinami na przystanku
Czytelnik ubolewa też, że zimą na autobus musi czekać czasami ponad pół godziny.
- Najwidoczniej kierowcom nie śpieszy się, bo i po co, oni mają ciepło, a inni niech marzną na przystanku - dodaje oburzony. - Często autobusy jadą przepełnione, a są przecież godziny, w których jeździ bardzo dużo ludzi. Zazwyczaj wracają z pracy, a młodzież ze szkół, czyli są to systematyczne dojazdy.
Od razu na skargę
Jak mówi Małgorzata Świstonowicz, kierownik chełmińskiego PKS-u, niezadowolony pasażer powinien natychmiast zwrócić się do niej.
- Jeśli zachodzi jakaś sytuacja, na którą pasażer chce się poskarżyć, powinien zrobić to od razu - mówi Małgorzata Świstonowicz. - Później, jeśli ktoś nie spisał numeru i daty, z dokładną godziną kursu, nie wiem przecież nawet czy mowa o naszych autobusach i naszych kierowcach. Mogę zareagować tylko na konkretną sytuację.
Na dworcu w Chełmnie pojawiają się autobusy z Bydgoszczy, Chojnic, Grudziądza i Świecia.
- Nie zgodzam się, że kierowcy rozmawiają podczas jazdy.ą, że to zabronione - dodaje pani kierownik. - Zresztą w każdym autobusie wisi tabliczka z takim zakazem. Mogę ewentualnie swoim kierowcom zwrócić uwagę, aby tego nie robili.
Kierowca decyduje, czy weźmie odpowiedzialność
Kierownik twierdzi, że opóźnienia kursów zazwyczaj nie zależą od kierowców, a od warunków atmosferycznych. Gdy panują trudne warunki to kierowca, którzy bierze odpowiedzialność za bezpieczne dowiezienie ludzi, decyduje czy jedzie. Nikt nie może go zmusić do wyjazdu.
- Zima była trudna, wierzę, ze ludzie odstali swoje na przystankach i wymarzli - tłumaczy Małgorzata Świstonowicz. - Jednak winne spóźnieniom były często nieprzejezdne drogi, ślizgawica, zaspy. Staraliśmy się nie odwoływać żadnych kursów, choć wiem, że inne PKS-y to często robiły. Przez całą zimę tylko dwa razy przed godziną ósmą nie wypuszczaliśmy autobusów. Łącznie w tym roku może kilkanaście kursów zostało odwołanych. Jeśli możemy, nawet gdy pojazd ma awarię, opóźniamy odjazd i podstawiamy autobus zastępczy.
Małgorzata Świstonowicz zapewnia, że monitorują, które autobusy jeżdżą przepełnione.
- W miarę potrzeb podstawiamy linię bis - mówi. - Na każdy kurs musimy mieć pozwolenie.