Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autostrada. Fatalny układ z pośrednikiem

Ewelina Fuminkowska
Kierowcy ciężarówek, którzy pracują przy budowie autostrady, nie ukrywają, że pojazdy są mocno przeciążone. - Wszystko dlatego, bo gonią terminy - tłumaczą
Kierowcy ciężarówek, którzy pracują przy budowie autostrady, nie ukrywają, że pojazdy są mocno przeciążone. - Wszystko dlatego, bo gonią terminy - tłumaczą Fot. Ewelina Fuminkowska
Siedem osób, które pracowały na budowie autostrady A1 na odcinku Czerniewice - Odolion, czeka na zaległą wypłatę. Szef nie chce przyjąć faktur.

Tylko pierwsza wypłata bez problemów

Adam Polniak pracę przy budowie autostrady znalazł przez irlandzką agencję. Dowodził nią Polak - pan Karol (nazwisko znane redakcji, chce pozostać anonimowy).

- Kontakt z nim złapaliśmy już w Irlandii - opowiada Adam Polniak, który pochodzi z Odrowąża w woj. opolskim. - Po jakimś czasie dostałem propozycję pracy przy bu- dowie autostrady w Polsce. Sam prowadzę firmę, więc wziąłem kilku swoich ludzi i wyruszyliśmy na Kujawy. Jako pracownicy agencji pana Karola.

Firma pana Karola zakwaterowała Polniaka i kolegów w dwóch wynajmowanych mieszkaniach w Ciechocinku. Po kilku dniach panowie zamieszkali wspólnie.
- Na początku nie było źle - tłumaczy Krzysztof Makleś. Pracę zaczęliśmy w końcówce listopada. Pracowaliśmy przy zbrojeniach. Pierwszą wypłatę otrzymaliśmy bez problemów.
Polniak dodaje: - Do pracy dojeżdżaliśmy własnym samochodem. Jeżdżąc po tych dziurach i budowie auto strasznie się zniszczyło. Co rusz trzeba było gnać do mechanika.

Kłopoty zaczęły się od przeprowadzki z mieszkania przy ulicy Chopina w Ciechocinku.
- Gdy wyprowadziliśmy się z pierwszego lokalu, właścicielka dokładnie przejrzała mieszkanie. Nie stwierdziła żadnych zniszczeń. Później jednak zdanie zmieniła i pan Karol dzwonił z pretensjami, że rzekomo zniszczyliśmy meble - opowiada Adam Polniak.

- Meble nie były warte dwóch tysięcy. Strach było siadać na krzesłach, bo baliśmy się, że się połamią. - Grudniowej i styczniowej wypłaty za pracę nie dostaliśmy podobno za zniszczenie mebli - mówi Zdzisław Soboń.

Później było już gorzej

- Po miesiącu dowiedziałem się od pana Karola, że mam mu wystawić faktury, za wykonaną pracę, bo moi ludzie pracują dla mnie, więc to ja mam im zapłacić. Po prostu zmienił warunki umowy - denerwuje się mężczyzna.

On i jego koledzy przyznają, że słyszeli, iż pan Karol oszukiwał swoich pracowników. Nie byli jednak skłonni w to uwierzyć. Chcieli pracować. Dziś tę pracę oceniają jako gehennę. - Budowa autostrady to miejsce, gdzie kierowników nie obliguje żadne prawo - mówią.

- Byłem kierowcą, jeździłem ciężarówkami, stosowałem się do tachografu - opowiada Adrian Wójcicki. - Gdy miałem postój, zrobiłem sobie przerwę. Wtedy irlandzki kierownik podszedł, wziął moje tacho i wyrzucił w błoto. Pan Karol nakazał mi pracować tak jak sobie życzą irlandzcy kierownicy, a oni nie uznają przerw w pracy i tachografów.

Potwierdzają to inni kierowcy, ale anonimowo, bo wciąż pracują przy budowie autostrady. - Mamy jak
najszybciej wykonać zadanie, obliguje nas termin wykonania pewnych prac. To nic, że ciężarówki są przeładowane. W Irlandii wiele takich sytuacji nie mogłoby mieć miejsca. U nas robią, co chcą - mówią o irlandzkim kierownictwie budowy.

Od drugiego lutego Adam Polniak i sześciu jego kolegów nie pracują już przy budowie autostrady.
- Jechaliśmy do pracy i nagle zepsuło nam się auto - opowiada Adam Polniak. - Zadzwoniliśmy do wszystkich kierowników z informacją, że nie możemy dojechać na miejsce budowy. Nikt nie zaproponował nam, że po nas podjedzie, ale też nikt nie robił z tego powodu problemów. Wieczorem dostaliśmy informację od pana Karola, że już nie pracujemy. Nasi irlandzcy kierownicy byli w szoku, gdy dzwoniliśmy, że-by dowiedzieć się, o co chodzi. Nikt z nich nie wiedział, że już nie pracujemy - opowiadają nasi rozmówcy.

Mieszkańcy Opolszczyzny, którzy przyjechali na Kujawy popracować, chcieli uzyskać zaległe wynagrodzenie.-
- Zaczęły się schody - mówi Polniak. - Mam problemy z dostarczeniem faktur za pracę. Wysłałem je panuKarolowi pocztą internetową. Za grudzień i styczeń otrzymaliśmy jedynie zaliczki. Gdy prosiłem o spotkanie w biurze w Odolionie i odebranie faktur, pan Karol nie odpowiadał - mówi zdenerwowany mężczyzna, który specjalnie przyjechał z Opolszczyzny upomnieć się o swoje.

Gang Polniaka?

Pan Karol, szef agencji zatrudniającej Polaków do pracy przy budowie autostrady, telefonicznie wyjaśniał nam sprawę, że miał do czynienia z... gangiem Polniaka. Podobno tak nazywają ich inni pracownicy na budowie autostrady.

- Jedną wersję faktur otrzymałem tydzień temu, poprawioną dzień wcześniej. Gdy faktury zostaną poprawione i uwzględnione będą stawki, na jakie się umawialiśmy, wypłacimy pieniądze - podkreśla pan Karol. Tłumaczy, że powodem zwolnienia Polniaka i jego ludzi było nadużywanie przez nich alkoholu i częste niestawianie się w pracy. - Gdy zepsuł im się samochód, mogli po kogoś zadzwonić z budowy, ktoś by po nich pojechał - zapewnia pan Karol.

Zaprzecza, jakoby żądał jakiegoś zadośćuczynienia za zniszczone meble. - Panowie stosowali groźby pod adresem mojego kolegi, a innego jeden z nich uderzył na budowie. Zresztą, dostali już ponad sześćdziesiąt procent wynagrodzenia w zaliczkach, więc nie widzę żadnego problemu.

Ludzie Polniaka mówią, że zaległe faktury opiewają na kwotę około 40 tys. złotych. W biurze SRB (polsko-irlandzkie konsorcjum, które buduje odcinek - dop. red.) w Odolionie Alan Tully, menager projektu, nie chciał ani z nami, ani ze zwolnionymi pracownikami rozmawiać. Przez pracownicę powiedział, że najpierw muszą skontaktować się z agencją 3D pana Karola, żeby wypowiadać się na ten temat. Zapewniał, że konsorcjum SRB jest w porządku i nie ma nic do ukrycia.

Kilku pracowników z budowy autostrady podzieliło się z nami opiniami o siedmiu zwolnionych osobach. Wolą zachować anonimowość, bo boją się o swoją pracę.
- Byli naprawdę w porządku - zapewnia jeden z naszych rozmówców. - W wielu sprawach mają rację. Pracując tu, można zarobić jedynie na samo zatrudnieniu. Agencje ściągają z nas bardzo duże pieniądze. Co do tachografów - to prawda. Jeździmy przeciążonymi ciężarówkami, nie stosujemy się do zasad. To, o czym opowiadał Polniak i jego ludzie, to chleb po- wszedni. Polniak jak nikt dobrze wykonywał swoją pracę.

Polniak i jego zwolnieni koledzy nie ukrywają, że zgłoszą sprawę na policję i powiadomią Państwową Inspekcję Pracy. Czekają na zaległe wynagrodzenie. - Mamy rodziny na utrzymaniu. Pracę wykonaliśmy tak jak trzeba. Chcemy, by zapłacono nam za nią - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska