https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Babiniec z rodzynkiem

JADWIGA ALEKSANDROWICZ
Asia i Małgosia Rosińskie, prawnuczki Władysławy Mińkowskiej.
Asia i Małgosia Rosińskie, prawnuczki Władysławy Mińkowskiej.
W domu Kazimiery Nowak w Służewie (gm. Aleksandrów Kujawski) do wigilijnego stołu usiądą cztery pokolenia

104-letnia Władysława Mińkowska, matka gospodyni, Helena i Zbyszek, jej córka i zięć oraz dwie wnuczki: Asia i Małgosia, studentki.
Pani Władysława uśmiecha się na myśl o wigilijnym smażonym karpiu i pieczonej kaczce, która pojawi się na obiad w Boże Narodzenie. - Lubię tłuste jedzenie - przyznaje. Karp po raz pierwszy będzie ze sklepu. Co roku Zbyszek wędkarz wyciągał rybę z pobliskiego jeziora. Tym razem na wędkę złapały się tylko liny, płocie, okonie. Karpia - ani śladu. Choć karp będzie ze sklepu Helena i jej córki nie zapomną wsunąć karpiowe łuski do portfela. Żeby się szczęściło.

Dawniej jabłka, dziś bombki

Seniorka rodu, 104 -letnia Władysława Mińkowska (w Mikołajowej czapce) z córką Kazimierą Nowak (z lewej), wnuczką Helena Rosińską i prawnuczką Małgosią Rosińską oglądają zdjęcia z ubiegłorocznej Wigilii.

Dopiero w Wigilię rano Zbyszek ustawi w pokoju świerkowe drzewko i zatknie czubek. Ubieranie drzewka to robota Asi i Małgosi. Ich prababcia Władzia mówi, że dawniej nie było bombek, tylko jabłka, orzechy, własnoręcznie zrobione ozdoby ze słomy i papieru, a pod drzewkiem piętrzyły się prezenty dla niej i dziewięciorga rodzeństwa. Praktyczne, na przykład sukienki szyte przez krawcową z rodzinnego Kuczkowa w gminie Zakrzewo.

Kazimiera Nowak wspomina święta służewskie, jednak nie te w obecnym domu przy ul. Wodzyńskiej, który zbudowali z mężem na początku lat 70., ale te w małym mieszkanku przy Brzeskiej. - Tam też choinka zawsze była prawdziwa i stała w kuchni na lodówce, bo nie było miejsca gdzie indziej - wyjaśnia. A Helena opowiada, jak kiedyś wata i lameta na choince zapaliły się od sztucznych ogni. - Na szafce stała w wiaderkach woda do picia. Mama chwyciła wiadro, chlusnęła jak zawodowy strażak i było po pożarze - śmieje się. Ale kawał firanki ogień strawił. W domu przy Wodzyńskiej choinka od podłogi po sufit ma swoje miejsce w pokoju. Będzie cieszyć oczy do kolędy.

Opłatek o pełnej godzinie

Do wigilijnego stołu od lat zasiądą w szóstkę. - Babiniec z jednym męskim rodzynkiem - śmieje się Helena. Jeszcze 10 lat temu Zbyszka wspierał Stefan Nowak, jego teść. Wigilijna kolacja w tym roku rozpocznie się już 16, bo na 19 Zbyszek musi pójść do pracy. - Zaczynamy dzielić się opłatkiem zawsze o pełnych godzinach lub w połowie godziny. Taka nasza tradycja - mówi Helena. A potem usiądą przy wigilijnym stole, na którym, jak każe obyczaj, będzie coś z pola, coś z ogrodu, coś z sadu, coś z lasu i coś z wody. I wszystkiego trzeba będzie spróbować. Więc już na zapas Helena krzywi się, bo nie lubi kapusty z grochem. - Ale dziubnę łyżeczkę albo dwie - przyrzeka. Nie zabraknie u Nowakowej i sianka pod obrusem, i miejsce dla niespodzianego gościa, i zupy z suszonych owoców, i pierogów z grzybami, i ryb, i sałatek warzywnych. A z ciast obowiązkowo będzie makowiec, sernik i koniecznie drożdżówka, bo babcia Władzia, by im nie darowałam, gdyby jej zabrakło. No i rogaliki wiśniowe z drożdżowego ciasta, które nie zmieściło się do foremki. No i piernik z orzechami, dzieło Małgosi.

Asia weźmie flet, Małgosia zaintonuje pierwszą kolędę i pośpiewają sobie sobie wspólnie, najchętniej te znane, tradycyjne, bo pani Kazimiera nie lubi nowoczesnych. A między "konkretnym" a ciastem rozpakują prezenty. - Nigdy nie było u nas Mikołaja. Prezenty zawsze leżały przygotowane pod choinką - mówi Helena. Tak było też w rodzinnym domu seniorki Władzi, a także wtedy gdy Kazimiera Nowak była mała. O północy Helena, Asia i Małgosia pójdą na pasterkę. Seniorka Władzia posłucha mszy w radio, a gospodyni obejrzy telewizyjną transmisję z Watykanu. - Od śmierci polskiego papieża, mama niechętnie ogląda telewizję, woli słuchać radia - tłumaczy pani Kazimiera. Za oknem Sużewo będzie się mienić kolorowymi ozdobami domów. I zapewne obejdzie się bez niespodzianek podobnych do tej sprzed lat, gdy ktoś wrzucił Nowakowej do ogródka zmaltretowanego psiaka. Został u nich ten Reksio. Do śmierci wiernie pilnował posesji. - Patrzył takim wdzięcznym wzrokiem, jakby stale nam dziękował, że przyjęliśmy go pod dach w Wigilię. To nasz jedyny jak dotąd niespodziewany wigilijny gość - mówi Małgosia.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska