Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bakuła: Nie boję się życia, więc życie mnie nie gryzie

Rozmawiała Karina Obara
Bakuła: - Och, inteligencja u kobiet jest zupełnie niepotrzebna
Bakuła: - Och, inteligencja u kobiet jest zupełnie niepotrzebna Fot. Archiwum malarki
Rozmowa z Hanną Bakułą malarką, pisarką, felietonistką.

Hanna Bakuła

Hanna Bakuła

Jest absolwentką wydziału malarstwa warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 1981 roku zamieszkała na Manhattanie i pozostała w Stanach do 1989 roku. Zdobyła tam wiele prestiżowych nagród, projektowała kostiumy i scenografię do spektakli off-Brodway wyróżnioną przez New York Timesa. Jest również laureatką Festiwalu Malarzy Słowiańskich w Nowym Jorku. W 1990 wróciła do Warszawy gdzie rozpoczęła m.in.. współpracę z miesięcznikiem Playboy, do którego pisze felietony od 15 lat i Urodą do której pisała 12 lat.

- Przed laty określiła się Pani mianem osoby kontrowersyjnej. Czy nadal, już jako dojrzała kobieta, uważa siebie Pani za taką osobę?

- Jestem osobą kontrowersyjną w jakiejś małej wsi w głębi Polski, ale już normalną w Nowym Jorku. To zależy od tego, kto ocenia.

- Ale z pewnością jest Pani kobietą, która wie, czego chce.

- Wiem, czego nie chcę. Nie chcę, aby pociąg się spóźniał, aby było mi zimno, nie chcę być w złym humorze. Gdybym wiedziała, czego chcę, to bym to miała.

- A nie ma Pani?

- Czasem mam, np. lubię dobre jedzenie, więc chodzę tylko do restauracji, gdzie takie podają, nawet jeśli są to nieatrakcyjne restauracje.

- Nie boi się Pani wejść?

- Zawsze byłam odważna. Kiedyś, gdy byłam 14-letnią dziewczynką, przyjechałam do Torunia na kolonie. Wypiliśmy sobie gdzieś piwko, każde z dzieci po pół litra, nie mogliśmy znaleźć toalety, więc pamiętam, że sikałam w Toruniu na murach obronnych. Spojrzałam na urodę tego miasta i zapragnęłam tu zamieszkać. Tak się stało, bo później rok tu mieszkałam, na studiach. Piękny to był czas, zakochałam się w Toruniu.

- To w Toruniu piła pani pierwszy raz?

- Nie, inicjacja była w Krakowie, miałam 12 lat, to było na szkolnej wycieczce. Jeździła z nami pani wychowawczyni, która była zakochana w wychowawcy innej klasy. Oni gdzieś znikali, a nas zostawiali i tak sobie radziliśmy.

- W książce "Hazardzistka" opisuje Pani studia na ASP za Gierka. Kolorowy to był czas, nie wszyscy go tak zapamiętali.

- Dla mnie był naprawdę szalony. Gierek zrobił rzecz niesamowitą - dał nam wyjechać z Polski, dzięki czemu mogliśmy porównać dwa światy, mieć za czym tęsknić, budować świat inny w Polsce. Ale i u nas nie było aż tak źle. Pamiętam, że wtedy bardzo dużo się czytało, to był mój świat. Gdy nie miałam co czytać, czytałam instrukcję obsługi różnych sprzętów.

- Ale tak było wtedy, gdy była Pani dzieckiem, co opisuje Pani w książce "Hania Bania". Nawet ze szkoły Pani uciekała do czytania.

- Byłam naprawdę okropnym dzieckiem: kłamałam, buntowałam się, ciągle były ze mną kłopoty, współczuję moim rodzicom. Dlatego nie mam dzieci, bo jak pomyślałam, że miałabym takie dziecko, jakim ja byłam, odechciało mi się mieć własne, wolę już cudze. W dzieciństwie czytałam godzinami książki dla dorosłych, już w wieku pięciu lat. Później, aby czytać, uciekałam ze szkoły. Lubiłam być sama z książkami.

- A nie czuła się Pani samotna, tylko Hania i książki?

- Nie wiem, jak można czuć się samotnie z książką?

- Teraz młodzież tak by się czuła.

- To sprawa wychowania. W moim domu wszyscy czytali i panowała w nim cisza, cicho też rozmawialiśmy. Wszędzie leżały książki, wszyscy czytali, więc nie miałam nic innego do roboty, też musiałam czytać.

- To dawało Pani poczucie bezpieczeństwa?

- Wychowałam się w domu, w którym styl życia np. czytanie, wyjazdy do jakichś miejsc były mi narzucane odgórnie. Dziadek kupował bilety i komunikował: wyjeżdżamy do Sopotu. Teraz jestem zdumiona, gdy moje koleżanki pytają dzieci, czy chcesz jechać tu czy tu?

- A Pani się na to godziła, z Pani temperamentem?

- Ale to były zawsze super propozycje, które czasami też wychodziły od babci.

- Która swoją zbuntowaną wnuczkę przestrzegała przed hołotą. Co miała na myśli?

- Ludzi, którzy nie czytają, nieładnie ubranych, głośnych. Do dziś takich nie lubię, a reszta znika.

- To jak Pani namówiła na imprezie swoich gości, aby wszyscy nago wskoczyli do basenu? Szeptem?

- Nie, było ciepło. Gdy ma się 20 lat, nienaganną figurę, to każdy z przyjemnością nago wskakuje do basenu.

- Jak to możliwe, że z jednej strony jest Pani osobą, która lubi ciszę, a z drugiej podkręca każdą imprezę?

- Taka jestem. Mam wpływ na swoje dobre samopoczucie. To bardzo relaksuje, ale wiem też, że nie ma co fikać, jak się nie ma na coś wpływu. Nie będę wyższa i nie będę młodsza - z tym się trzeba pogodzić. Pochodzę z rodziny "liliputów". Matka miała 157 cm wzrostu, babcia 147, a tata 170 cm, trudno, żebym ja była wysoka.

- Wyrównuje to Pani inteligencją.

- Och, inteligencja u kobiet jest zupełnie niepotrzebna. To u nas drugorzędna cecha płciowa. I tak facet jest zawsze mądrzejszy.

- Podobnie myśleli Pani czterej mężowie?

- Miałam bardzo inteligentnych mężów, nigdy się z nimi nie pokłóciłam. Uważałam, że zanim to nastąpi, trzeba zabrać walizkę i wyjść. Żadnych awantur. Wyniosłam to z domu rodzinnego. Tatuś, jak sobie znalazł inną panią, od razu się wyprowadził. Żadnego krzyku, udawania.

- Jak się Pani udaje nie udawać w życiu?

- To trochę tak jak z psem. Gdy pies zobaczy, że się boisz, na pewno cię ugryzie. Nie boję się życia, więc życie mnie nie gryzie. Wchodzę w różne sytuacje, zakładając, że wszystko będzie dobrze. Ludzie zmartwieni, zatroskani, których kiedyś ktoś wystraszył, boją się całe życie. Zaczyna się w dzieciństwie: nie chodź tak szybko, bo się spocisz, nie otwieraj okna, bo się zaziębisz, nie biegnij, bo się przewrócisz, i wyrasta facet jak dąb, który ma mentalność małej dziewczynki.

- Ale chyba każdy czegoś się boi.

- Ja nie. Chyba, że zimna. Ale i na to znalazłam sposób. Uważam, że wtedy trzeba się ruszać, zacząć działać. Już małemu dziecku trzeba tłumaczyć, że zawsze musi mieć plan B: jeżeli nie ma autobusu, to jest tramwaj, jeżeli nie ma tramwaju, jest autostop, nie wolno się złościć, tylko działać w takich okolicznościach, jakie są.

- To pani recepta na udane życie?

- Wypijam trzy litry wody dziennie, bo to jest sposób na ładną cerę i szybkie myślenie, wtedy krew jest rozrzedzona, szybciej krąży i mamy lepszy humor. W Polsce pije się mało, może dlatego Polacy są tacy smutni. Jeżdżę też na rowerze, nie siedzę za długo, lubię działać, zamiast myśleć, co to będzie, jak mi się nie uda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska