Jak podaje portal nasygnale.pl, bandyta napadł na stację benzynową w Nowym Polu przy obwodnicy Elbląga w województwie warmińsko-mazurskim. Wyciągnął nóż i sterroryzował pracownika. Ukradł z kasy 240 złotych i zwiał. Kilka minut później rysopis sprawcy trafił do wszystkich policjantów. Rozpoczęła się obława.
Śledczy sprawdzili zapisy z monitoringu. Zabezpieczyli również ślady, które napastnik zostawił na stacji benzynowej. Na miejsce przyjechał pies tropiący. Zwierzę doprowadziło do kryjówki bandyty - altanki działkowej w Elblągu. Mężczyzna musiał się tam wcześniej włamać i koczować od jakiegoś czasu.
Podczas przeszukania policjanci znaleźli tam dokumenty z danymi personalnymi. Krótko potem byli już w domu rodzinnym przestępcy. Przesłuchali rodzinę i sąsiadów. Mieszkanie zostało objęte całonocną obserwacją.
Ku zaskoczeniu mundurowych następnego dnia około 9.00 Mateusz L. sam zgłosił się do komendy. Zalatywało od niego alkoholem. Prawdopodobnie był również pod wpływem czegoś jeszcze. Przyznał, że za skradzione pieniądze pojechał pociągiem do Gdańska i kupił narkotyki.
Dlaczego sam się zgłosił? - Widziałem, jak radiowozy za mną jeżdżą. Wcześniej czy później i tak byście mnie złapali - tłumaczył. Dlatego - jak dodał - wolał przyjść "po dobroci".
Zatrzymany Mateusz L. był wcześniej notowany za kradzież i oszustwo.
Udostępnij