- Gdyby nie tragedia w Kamieniu Pomorskim, nikt by się nami nie zainteresował - mówi jeden z mieszkańców baraku. W połowie marca po raz pierwszy napisaliśmy o życiu w baraku. Niestety, od tamtej pory nikt nie sprawdził stanu budynku. Dotarł tam jedynie Tomasz Rega, radny i wiceprzewodniczący Rady Miasta, który obiecał, że pomoże mieszkańcom.
Tymczasem podczas rozmowy z Jerzym Woźniakiem, asystentem prezydenta Bydgoszczy, usłyszeliśmy, że stan techniczny budynku nie zagraża bezpieczeństwu i zdrowiu mieszkających tam osób. Co więcej - spełnia ustawowe wymogi budynków socjalnych.
Kontrola wykazała jednak coś zupełnie innego: - Po pierwsze trzeba będzie wymienić całą instalację elektryczną - informuje Jarosław Umiński, rzecznik prasowy bydgoskiej straży pożarnej. - Do wymiany nadaje się także instalacja wentylacyjna oraz odgromowa.
Ale to nie wszystko. Strażacy i obecni podczas kontroli przedstawiciele Administracji Domów Miejskich mieli też okazję przekonać się, że budynek osiada oraz zobaczyć jaka jest odległość między oknami baraku a przejeżdżającymi obok samochodami dostawczymi.
- Ten barak nadaje się albo do generalnego remontu, albo do rozbiórki. Sporządzimy protokół i przekażemy go zarządowi obiektu, który zadecyduje, co dalej robić z budynkiem - usłyszeliśmy od Umińskiego.
Okazuje się, że ADM przeprowadza w baraku coroczne kontrole: - Co to są za kontrole, skoro strażacy wykryli aż tyle niezgodności z wymogami?! - pytał nerwowo jeden z mieszkańców. - Przecież te wszystkie instalacje nie zepsuły się z dnia na dzień.
O ponowny komentarz do sytuacji poprosiliśmy Jerzego Woźniaka: - Stan techniczny tego budynku znam tylko z relacji, z których wynika, że wszystko jest w porządku - wyjaśnia.
Wrócimy do sprawy.