Barcelona - Eibar, Malaga - Real [online, live, gdzie oglądać?]

O tytuł walczą Real Madryt i Barcelona. W środę „Królewscy” w zaległym meczu pokonali Celtę Vigo 4:1 i przeskoczyli w tabeli Dumę Katalonii. Mają od niej 3 punkty więcej. To oznacza, że aby odzyskać mistrzostwo, na które na Santagio Bernabeu czekają od 2012 roku wystarczy im zremisować w ostatnim meczu na wyjeździe z Malagą. Barcelona, by obronić tytuł musi pokonać Eibar i liczyć na porażkę Realu. Kolejną niewiadomą przed ostatnią kolejką jest: kto zagra w Lidze Europy? O dwa miejsca walczą: Villarreal, Athletic Bilbao i Sociedad.

Relację online za darmo:
>> Barcelona <<
>> Real <<

W lidze włoskiej kolejkę przed zakończeniem rozgrywek Juventus Turyn może przypieczętować kolejne mistrzostwo. Musi tylko ograć Crotone, które broni się przed spadkiem. Roma z Napoli walczą o wicemistrzostwo, które da im bezpośredni awans do Ligi Mistrzów. Na razie o punkt lepsi są rzymianie. Lazio Rzym i Atalanta Bergamo są pewne gry w Lidze Europy. Na razie nie wiadomo kto będzie trzecim spadkowiczem. O utrzymanie walczą Crotone, Empoli i Genoa. Te trzy zespoły dzielą 2 punkty.

bW lidze angielskiej rozstrzygnie się walka o 3. miejsce pomiędzy Manchesterem City (75 pkt.), Liverpoolem (73) i Arsenalem (72). Trzeci zespół zagra w Lidze Mistrzów, czwarty będzie musiał rozegrać baraże, w piąty zadowolić się miejscem w Lidze Europy. Poznamy także zespół, który w przyszłym sezonie zagra w elicie. W finale play off na Wembley powalczą Reading z Hudderfield Town.

W lidze niemieckiej najważniejsze pytanie przed ostatnią kolejką brzmi: kto zajmie 3. miejsce i zagra Lidze Mistrzów, a kto będzie musiał grać w barażu? Borussia Dortmund i Hoffenheim mają po 61 punktów. Mecz HSV Hamburg - VfL Wolfsburg wyłoni zespół, który zagra w barażu z trzecim zespołem 2. Bundesligi o prawo gry w elicie. HSV musi wygrać. Inną zagadką jest: czy Robert Lewandowski obroni tytuł króla strzelców. Na razie prowadzi z 30. golami i ma jedno trafienie więcej od Pierre’a-Emericka Aubameyanga z Borussii. „Lewy” znowu królem?