https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bardzo sensowna wątroba

dominika kiss-orska
Kraftwerkowa rodzina Kovaciców - od lewej: Anna Szczygieł, Przemek Baranek, Jadwiga Kot i Marcin Dabkus
Kraftwerkowa rodzina Kovaciców - od lewej: Anna Szczygieł, Przemek Baranek, Jadwiga Kot i Marcin Dabkus Fot. Tomek Czachorowski
Na swoją scenę zaaranżowali dwie kondygnacje kamienicy w centrum Bydgoszczy. "Teatryści" w sobotę pokazali pierwszą sztukę.

Spektakl "Zagłada ludu, albo moja wątroba jest bez sensu" na podstawie tekstu austriaka, Wernera Shwaba można bardzo łatwo zbanalizować, zrobić kawał efekciarskiej oczywistości. Tekst bowiem wymaga sprawnego intelektualnie reżysera i utalentowanych aktorów. Sobotnia premiera grupy studentów "Teatryści" pokazała, że ci młodzi ludzie, są bardzo zdolni i spektakl zrobili rewelacyjnie.

Studenci wydziału wokalno-aktorskiego Akademii Muzycznej w Bydgoszczy pod okiem Łukasza Gajdzisa, reżysera, stworzyli perełkę, doskonałą pod względem tak aktorskim, jak logistycznym.

Przedstawienie złożone z trzech aktów rozgrywało się w trzech różnych pomieszczeniach kamienicy przy ulicy Gdańskiej 33. Historia Pani Robak i jej syna kuternogi i malarza Hermanna Robaka otwierają spektakl. W surowej piwnicy, wypełnionej zapachem makreli rozgrywa się dramatyczna wieczna wojna między matką i synem.

Następnie, nadal w piwnicy, przechodzimy do wymalowanego na biało mieszkania państwa Kovaciców. Córki Bianka i Desire i ich rodzice przypominają muzyków z Kraftwerk'u. Śnieżna biel ich strojów ma podkreślić doskonałość relacji między członkami rodziny. Jakże to pozorne i zakłamane w obliczu wiadomości, że dziewczynki gwałcone są przez ojca, a nadużywająca alkoholu matka problemu zdaje się nie dostrzegać.

Historia nieznośnej, nienawistnej atmosfery między członkami obu rodzin, kończy się na strychu, u właścicielki kamienicy, pani Grollfeuer. U niej, na urodzinach dochodzi do zagłady ludu. Zagłady prostactwa, obłudy i chamstwa, które toczy się tak naprawdę wszędzie i ciągle wokół nas.

Zapowiedzi kolejnych aktów, kawa i czekolada w przerwie, wędrówka z krzesłami na strych, naturalność i profesjonalizm nieprofesjonalnych aktorów, pozwoliły nam-widzom poczuć się swojsko i dobrze. Ja "Teatrystów" polubiłam bardzo. I czekam na następne produkcje.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska