Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Będzie wniosek o upadłość spółki Jantur?

Jadwiga Aleksandrowicz
- To co my mamy w końcu robić? - pytał  przybyłych gości zdesperowany Roman Kulpa z Ostrowąsa w gm. Aleksandrów Kujawski.
- To co my mamy w końcu robić? - pytał przybyłych gości zdesperowany Roman Kulpa z Ostrowąsa w gm. Aleksandrów Kujawski.
Jest więcej niż pewne, że po dzisiejszym spotkaniu w Konecku wierzycieli nieszawskiej spółki Jantur z politykami, firma nie wznowi działalności. Przedstawiciel grupy największych wierzycieli, którzy od tygodni pracowali nad przejęciem firmy i uruchomieniem produkcji, zapowiedział złożenie wniosku o upadłość i to być może już jutro.

Dziwna przychylność niektórych instytucji

Prawie cztery godziny trwała dyskusja o sytuacji wierzycieli i projekcie przejęcia zadłużonej firmy, należącej do rodziny Chmielewskich przez rolników, którym Jantur winien jest pieniądze za zboże.

Do Konecka na spotkanie z ponad setką poszkodowanych przez te firmę rolników przyjechali posłowie Łukasz Zbonikowski i Wojciech Mojzesowicz i minister Jan Krzysztof Ardanowski, doradca Prezydenta RP d.s. rolnictwa. Był radny sejmiku Marian Gołębiewski i Grażyna Ochocińska, przedstawicielka Socjaldemokracji Polskiej. Byli prawnicy i władze samorządowe gminy Koneck.

Mimo zaproszeń, nie pojawili się wicemarszałek sejmu Ewa Kierzkowska, posłowie Eugeniusz Kłopotek, Jerzy Wenderlich i Antoni Mężydło.

Jan Krzysztof Ardanowski scharakteryzował sytuację w rolnictwie i wskazał zaniechania rządu w tej dziedzinie gospodarki.

Posłowie Zbonikowski zachęcali rolników, by upominali się o swoje pieniądze w sądzie, by postarali się o wyroki. Tłumaczył, że wedle znowelizowanego prawa cywilnego po ogłoszeniu upadłości spółki w kolejce po należności producenci rolni wyprzedzają banki.

- Jeśli w firmie prowadzona była podwójna księgowość, wasze faktury nic nie będą warte. Powinniście postarać się o sądowe nakazy płatnicze - tłumaczył.

Poseł Wojciech Mojzesowicz dziwił się przychylności niektórych instytucji państwowych wobec spółki rodziny Chmielewskich. - Dlaczego bank udzielał kredyty, skoro spółka nie składała w Krajowym Rejestrze Sądowym rocznych sprawozdań? Jak to możliwe, że ZUS dopuścił do zadłużenia wynoszącego kilkaset tysięcy złotych? Nie było monitów? Nie było kontroli? To dziwne, że spółka cieszyła się taka sympatią energetyki, że ta nie reagowała, gdy dług rósł aż do ponad trzystu pięćdziesięciu złotych - wyliczał poseł.

Politycy sceptycznie odnieśli się do wizji przejęcia zadłużonej firmy przez wierzycieli. Opowiadali o tym pomyśle przedstawiciele grupy, która od tygodni prowadzi rozmowy, jak doprowadzić firmę do rozruchu. W przekonaniu największych wierzycieli, to jedyna droga na odzyskanie jakichkolwiek pieniędzy.

Plan opart na niewiadomych

- W rolnictwie jest dekoniunktura. Jak chcecie zarobić na spłatę długów Jantura? - pytał min. Ardanowski. Dziwił się, że myślący - jak podkreślił - ludzie chcą wejść w tak niepewny interes. - Nie ma przecież jednoznacznej decyzji banku, że pozwoli sprzedać coś, co zabrał za długi. Nie wiadomo, ile naprawdę wynosi dług. Nie znana jest tak naprawdę wysokość wszystkich kredytów, ani ile wynoszą należności nie tylko za energię, ale za inne media. Nie ma wiedzy, ile wynoszą zobowiązania wobec pracowników, ile firma jest winna gminom. Nie wiadomo, czy ZUS zechce się ulozyć. A poza tym rosną odsetki. I to mają przejąć rolnicy? Mają zdjąć odpowiedzialność z zarządu i rady nadzorczej? Chcecie uratować firmę dla Chmielewskich? - dziwił się doradca prezydenta.

Przy okazji opowiedział, jaka jest reakcja niektórych polityków, na przykład posła Eugeniusza Kłopotka, gdy ktoś krytykuje właścicieli Jantura. Zrelacjonował spotkanie w Świeciu, na którym jeden z rolników - wierzycieli próbował opowiedzieć o sytuacji w Janturze, za co został przez posła Eugeniusz Kłopotka zrugany za szkalowanie szlachetnej i prawej rodziny właścicieli firmy.

Wielu rolników miało za złe, że tylko wąska grupa zna audyt finansow spółki, że duzi wierzyciele trzymają go w tajemnicy. Niektórzy wyrażali podejrzenie, że doszło do zmowy dużych wierzycieli i zarządu firmy Jantur. Rolnicy mówili wprost: wyłudzono od nas zboże. Jak się okazało, odbierano je od niektórych rolników jeszcze w grudniu, gdy od dawna firma już nikomu nie płaciła.

Politycy zachęcali, by rolnicy indywidualnie składali doniesienia do prokuratury o podejrzenie wyłudzenia, mimo że już takie doniesienie zostało złożone przez posła Zbonikowskiego i Bogdana lewandowskiego, radnego sejmiku.

Na sali było wiele emocji i wiele wątpliwości, co robić: zgłaszać upadłość, czy przejmować bankruta. Pod koniec zebrania zdecydowana większość rolników nie chciała słuchać o przejęciu Jantura przez wierzycieli.

- To zebranie to dla nas ważny sygnał. Nie ma przyzwolenia na przejęcie firmy przez wierzycieli. Trzeba jak najszybciej złożyć wniosek o upadłość firmy - powiedział nam Sebastian Filipek - Kaźmierczak, jeden z wierzycieli, którzy pracowali nad koncepcja przejęcia spółki przez rolników. Podobną opinię wyraził Wiesław Kurtys, który wcześniej, podobnie jak Filipek Kaźmierczak i Dariusz Podlewski, usiłował przekonać rolników, że pomysł przejęcia spółki to dobra droga do odzyskania pieniędzy, utopionych w nieszawskiej firmie. Nie zyskali poparcia i prawdopodobnie już jutro zostanie zlożony w sądzie wniosek o upadłość
spółki Jantur. Chodzi o upadłość bez planu naprawczego, bo ten jeszcze nie powstał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska