Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beskidy czyli tęcza razy cztery

Witold Opic
Pilsko
Pilsko fot. Witold Opic
W górach, oprócz nich samych, najciekawsze są historie zasłyszane na szlaku. A schroniska są skarbnicą takich opowieści.
Beskidy czyli tęcza razy cztery

Beskid Żywiecki to drugie pod względem wysokości w Polsce pasmo górskie. Zaraz po Tatrach. Z majestatycznymi masywami Babiej Góry i Pilska. Ze szczytów przy dobrej pogodzie dojrzeć można Tatry, słowacką Mała Fatrę, a nawet Niżne Tatry. Widać stąd też pasmo Beskidu Śląskiego z charakterystyczną wieżą telewizyjną na Skrzycznem i pasmo urokliwego Beskidu Małego.

- Schodziłem dwa lata temu z Kasprowego Wierchu, gdy rozpętała się burza. Ludzie uciekali w panice na dół, i wtedy uderzył mnie piorun - opowiada nam spotkany w schronisku na Hali Lipowskiej turysta z Gdańska - Dostałem w nogę - pokazuje wyraźny ślad na łydce po uderzeniu - Piorun rozpruł mi też but. Panowie to naprawdę dziwne uczucie - dodaje.
Od dwóch lat turysta z Gdańska nie wychodzi w wyższe partie gór, gdy pogoda jest niepewna.
- Boję się panowie, naprawdę boję się.
Tak, na szlaku najważniejsi są ludzie.
Ważny jest też plan wycieczki.
My mamy zaplanowany go w każdym szczególe, bo czasu niestety jest mało, a chcemy zobaczyć jak najwięcej.

Na szlaku ważni są też towarzysze wycieczki.
Idziemy w trójkę. Krzysztof Kasprzak - przodownik turystyki górskiej PTTK i Krzysztof Waszak, który po górach chodzi już 30 lat. No i ja, najmniej doświadczony z tego towarzystwa, ale z ambicjami, by nie dać plamy i dorównać im podczas kilkudniowej marszruty. Jesteśmy w Beskidzie Żywieckim.

Zaczynamy w Żabnicy
Zaczynamy w Żabnicy, nieopodal Węgierskiej Górki ( to tutaj podczas kampanii wrześniowej toczyła się zażarta walka między liczącymi 1500 żołnierzy oddziałami Wojska Polskiego a 7. Monachijską Dywizją Wehrmachtu liczącą prawie 18 tys. Bitwa przeszła do historii jako "Westerplatte Południa". Po stronie polskiej straty wyniosły zaledwie 10 zabitych i 7 rannych, a po stronie niemieckiej 200 zabitych i 300 rannych).

W planach mamy trzydniową wycieczkę. Przez schroniska na Hali Boraczej, Lipowskiej i Rysianka chcemy dotrzeć na szczyt drugiego pod względem wysokości szczytu Beskidów - Pilska, a potem przez Sopotnię Wielką i szczyt Abrahamowa z powrotem wrócić do Żabnicy.

Szlak zaczyna się niewinnie, kluczy wśród urokliwych górskich domów i nie sprawia trudności. Ale po krótkim czasie zaczyna piąć się stromo wśród świerków. Po długiej podróży organizm wolno przyzwyczaja się do wzmożonego wysiłku. Obciążeni plecakami wolno wspinamy się w górę. W uszach słyszymy śpiew ptaków.
Wytchnienie przynosi pierwszy odpoczynek na uroczej polanie Wierchy
Woda mineralna smakuje lepiej niż kiedykolwiek.
- To dopiero początek - spogląda na mnie dwóch Krzysztofów i śmieją się głośno. Do szczytu jeszcze daleko. Droga znów zaczyna piąć się ostro w górę. Na szlaku wyjątkowy spokój, na wyprawę wyruszyliśmy przed głównym sezonem urlopowym. Nie spiesząc się zdobywamy pierwszy tysięcznik na szlaku - Prusów (1010 m. n.p.m). Zalesiony szczyt nie pozwala na rozkoszowanie się widokami. Po krótkim odpoczynku zaczynamy schodzić w stronę schroniska na Hali Boraczej.
Po drodze mijamy grupę kilkunastu młodych ludzi z zespołem Downa.
- Jak się podoba w górach - pytamy zaciekawieni - Jesteście zmęczeni?
Ależ skąd. Co to za góry? Nic strasznego - mówią jak gdyby byli wytrawnymi turystami. Tymczasem w górach są pierwszy raz i to ich pierwszy górski szlak w życiu.. - Jesteśmy tutaj drugi dzień i jutro wyjeżdżamy - tłumaczy opiekun grupy.

Krzysztof Waszak i Krzysztof Kasprzak
Krzysztof Waszak i Krzysztof Kasprzak

Krzysztof Waszak i Krzysztof Kasprzak

W oddali widzimy budynek schroniska na Hali Boraczej.
- Przebudowany dwa lata temu budynek wciąż nie robi wrażenia - mówi Krzysztof Waszak, który po raz pierwszy był tutaj jeszcze w latach osiemdziesiątych

Faktycznie, na zewnątrz wygląda jak zabudowany sidingiem budynek w PGR-owskiej wsi. - Nie ma to jednak dla nas znaczenia, gdyż przed nami rozpościera się niezapomniany widok.
- To kawał pięknej Polski - mówi Krzysztof Kasprzak - I popędza nas: - W górach popołudniami często potrafi padać, więc lepiej dotrzeć do celu wcześniej. Nigdy oczywiście nie ma gwarancji ładnej pogody, ale szanse na takową są, gdy na szlaku będziemy wcześniej.

- I rzeczywiście, słowa te sprawdzają się co do joty przez wszystkie dni pobytu. Rano wita nas piękna, słoneczna pogoda, po południu zbierają się chmury, z których od czasu do czasu pada deszcz.

Ociągamy się z wyjściem. Nie mamy jednak wyboru. Znów wolno, krok po kroku wspinamy się od czasu tylko do czasu spoglądając za siebie. A jest na co. Hala Boracza to jednak wielki kawał wspaniałej zielonej łąki zatopionej pośród drzew. W kilku miejscach widać unoszące się górę smugi dymu. To znak, że życie wokół toczy się normalnie i robotnicy leśni ciężko pracują.

Wodospad w Sopotni Wielkiej
Wodospad w Sopotni Wielkiej

Wodospad w Sopotni Wielkiej

Hala Redykalna godzinę później wita nas już zachmurzonym niebem. Krajobraz, który wcześniej zdawał się być wręcz pocztówkowy z minuty na minutę zachodzi mgłą. Pośród niej można jednak w oddali dostrzec pasmo Wielkiej Raczy.
Zbliżamy się do schroniska na Hali Lipowskiej. - Nasi tu byli - Ściskam w ręku proporczyk z wizerunkiem św. Małgorzaty, patronki Tucholi. - Turyści zostawiają tu różne rzeczy - mówi pracowniczka bufetu w schronisku. - Różne też wynoszą - tłumaczy brak tradycyjnej pieczęci, którą posiada każde schronisko.

Pogoda się psuje, ale nie żałujemy - zbliżając się do miejsca naszego noclegu na Hali Rysianka widzimy kilkadziesiąt metrów od nas tęczę, a właściwie cztery tęcze, jedna pod drugą tworzące idealny, wzorcowy tęczowy łuk.

W schronisku jesteśmy my i pewna para, która przyjechała z... Bydgoszczy.
Mamy szczęście... Zwłaszcza, że wg wielu wytrawnych turystów właśnie tutaj widoki są niepowtarzalne..

Pilsko

Budzimy się rano. Przez okno widać zamglone wzgórza. Ale słońce mimo wczesnej pory jest już wysoko. Przed nami drugi pod względem wysokości szczyt Beskidów - Pilsko (1557). - Będziemy dzisiaj za granicą - cieszymy się. Główny wierzchołek Pilska jest położony bowiem ponad pół kilometra w głąb Słowacji.
Schodząc ze schroniska mijamy rezerwat Pod Rysianką. Zresztą obszar Beskidu obfituje w tereny chroniące przyrodę.
Gdy robimy sobie krótką przerwę mija nas sympatyczna para ze Śląska. W nosidełku na plecach ojca siedzi półtoraroczny chłopiec. - Tak wcześnie zaczyna. Będzie z niego prawdziwy wędrowiec - sugerujemy.- Być może - odpowiada jego mama - Chciałabym, aby tak się stało.

Zaczynamy wspinać się na szczyt. Pojawia się kosodrzewina. Pilsko i 200 m wyższa Babia Góra to jedyne miejsca w Beskidach, gdzie występuje. Wzmaga się wiatr. Jesteśmy już na wysokości, gdzie występuje halny. Musimy założyć kaptury. Znów pojawia się deszcz.
Trud włożony w zdobycie wierzchołka znów rekompensują widoki. W oddali widać Jezioro Żywieckie, nad którym rozłożyło się miasto ze słynnym browarem (nota bene warto odwiedzić Muzeum Browarnictwa, zwłaszcza, że zwiedzanie połączone jest z degustacją piwa), zaś po stronie słowackiej widać ogromne Jezioro Orawskie zwane potocznie "orawskim morzem". Schodząc w stronę Hali Miziowej natykamy się na grób żołnierza polskiego września położony wśród kosodrzewiny. Po chwili widzimy już schronisko. To bardzo popularne miejsce szczególnie zimą (wyciąg narciarski), teraz jednak ludzi jest jak na lekarstwo.

Po dwóch godzinach lądujemy przy największym w Beskidach wodospadzie w Sopotni Wielkiej. Ma on 12 metrów wysokości. Woda spływająca z wielkim hukiem robi piorunujące wrażenie. Nie mniejsze robią na nas opowieści tubylców o wilkach, które zdarza się, że wychodzą na miejscowe drogi.

Hala Boracza
Hala Boracza

Hala Boracza

Romanka też potrafi być piękna

Następny dzień przynosi wielką niespodziankę. Słońce w pełnej krasie. Jesteśmy mokrzy już po kilkudziesięciu metrach. A przed nami ponad 700 metrów przewyższenia. Nie poddajemy się jednak łatwo i ocierając pot z czoła raz po raz wchodzimy na szczyt o dźwięcznej nazwie Romanka (1366 m). Z Romanki idziemy jeszcze raz na Halę Rysianka, by zjeść przepyszny żurek podawany w tamtejszym schronisku.

I jeszcze raz się okazuje, że pogoda w górach potrafi zmienić się niespodziewanie w ciągu kilku minut. Nie zdążyliśmy dokończyć jeszcze pysznej zupy, gdy widoczność ograniczyła się do 20 m. Mgła spowiła szczyty, a w oddali słychać było huk grzmotów. Nie oglądając się za siebie docieramy na Abrahamów, gdzie mamy zarezerwowaną kwaterę. Po drodze mijamy kilkunastu rowerzystów. Obszar ten to zresztą raj dla miłośników dwóch kółek. Znajduje się tutaj kilkadziesiąt dobrze oznakowanych tras.
Rano wracamy do Żabnicy.

Potem przenieśliśmy się jeszcze w Beskid Śląski. Weszliśmy na najwyższy szczyt tego pasma - Skrzyczne i przez Małe Skrzyczne i Malinowską Skałę dotarliśmy na Malinów. Tam była jaskinia w której wg legendy chronił się zbój Ondraszek. Ale to już zupełnie inna historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska